A A+ A++

Republika Środkowoafrykańska znajduje się w stanie permanentnego kryzysu. Jedynymi siłami, na których opiera się rząd, jest wsparcie zagraniczne – przede wszystkim ONZ, Rosji i Rwandy. W kraju działa kilka rosyjskich firm wojskowych znacznie różniących się profes­jo­na­liz­mem oferowanych usług. Jedną z najliczniejszych i zdecydowanie najbar­dziej znaną jest Grupa Wagnera, która ma prowadzić aktywny zaciąg wśród byłych bojowników.

Rozbrojenie działających w Republice Środ­ko­wo­af­ry­kań­skiej grup zbrojnych stanowiło priorytet dla społeczności między­naro­dowej. Było to niezwykle ambitne założenie, ponieważ wojna ma podłoże religijne. Mimo to początkowo odnoszono niewielkie sukcesy. Rozpo­częty w 2015 program został w 2018 roku przejęty przez rząd, który miał nad­zo­ro­wać dalsze reintegrowanie byłych party­zantów.

Akcja cieszyła się uniwersalnym popar­ciem. Chociaż do punktów zgłaszało się mniej bojowników, niż oczekiwano, nadal przeznaczano znaczne sumy na konty­nu­owa­nie przedsięwzięcia. Bank Światowy przekazał pomoc w wysokości 30 milionów dolarów do 2017 roku i zadeklarował zwiększenie finansowania do poziomu 90 milionów dolarów do 2028 roku. Również Stany Zjednoczone przekazały 3,5 miliona dolarów, jednak zadeklarowały zakończenie wsparcia, chcąc przesunąć ten ciężar na Bangi.

Problemem programu nie jest niewys­tar­cza­jące finansowanie, lecz brak holis­tycz­nego podejścia do reintegracji bojowników. Przykładowy partyzant, który zgłosił chęć do skorzystania z oferty, otrzymywał cotygodniowe stypendium o równowartości 35 dolarów i możliwość uczestnictwa w kursie z podstaw przedsiębiorczości, po którym miał wrócić do cywilnego życia. Sęk w tym, że nikt na niego nie czekał.

Życie w Republice Środkowo­afry­kańskiej jest szczególnie trudne. Byli bojownicy nie mają często do czego wracać. Rodziny nie chcą mieć nic do czynienia z weteranami walk w dżungli, bo widzą w nich tykające bomby zegarowe. Niestety w realiach Republiki Środkowo­afry­kań­skiej nie można mówić o żadnej pomocy psychologicznej dla osób cierpiących na zespół stresu pourazowego. Wsparcie w tym zakresie pozostaje jednym na najczęściej pomijanych aspektów współ­czesnych konfliktów w Afryce.

Od 2015 roku broń złożyło 5 tysięcy bojowników. Nie oznacza to jednak, iż powrócili do cywilnego życia. W Republice Środkowoafrykańskiej nie ma wielu ofert pracy zarobkowej, szczególnie dla byłych partyzantów. Sprawia to, że na ulicach pojawiły się grupy doświadczonych w walce w dżungli bojowników, którzy nie mogli znaleźć swojego miejsca w nowej rzeczywistości. Sytuację z powodzeniem wykorzystuje obecna w kraju Grupa Wagnera.

Afrykańskie watniki

Rząd w Bangi szacuje, że nawet 15% wszystkich bojowników, którzy zade­kla­ro­wali złożenie broni, wraca do walki. Jest to i tak bardzo konserwa­tywne zało­żenie. Przedsta­wiciele ONZ utrzymują, że nawet 70% uczestników rządowych programów zwyczajnie znika. Nikt nie śledzi ich dalszych losów, dlatego można spo­dzie­wać się, że część wraca do organizacji zbrojnych. Niektórzy zgłaszają się do lokalnego oddziału Grupy Wagnera.

Doszło do rozwinięcia się skom­pli­ko­wa­nego systemu wzajemnych powiązań między rosyjskimi najemnikami a środkowoafrykańskim rządem. Bangi ma rekrutować zdemobilizowanych bojowników, a następnie przekazywać ich jako kandydatów do pracy z Wagnerowcami. Pojawiły się doniesienia o formowaniu z uczestników programu demobilizacyjnego bojówek mających wspierać siły rządowe.

Bangi stanowczo odcina się od pogłosek dotyczących formowania bojówek. Spec­jal­ny doradca prezydenta Fidele Gouandjika podkreślił, że do współpracy z Rosjanami kierowani są wyłącznie członkowie sił zbrojnych. Nie jest to jednak do końca prawda. Byli uczestnicy programu rozbrojeniowego mają, bez dalszego przeszkolenia, trafiać prosto do Wagnerowców, którzy wykorzystują ich między innymi w roli informatorów.

Działając jako uszy i oczy Kremla, byli partyzanci dostarczają nieocenionych danych wywiadowczych. Oprócz zbiera­nia informacji o działających w dżungli oddziałach zajmują się również odnajdowaniem kopalń, które potencjalnie mogą zostać przejęte przez Rosjan. Nieoficjalnie współpracujący z Wagnerowcami byli bojownicy mają otrzymywać od rządu dodatek o równowartości 130 dolarów.

Rosjanie w Republice Środkowoafrykańskiej

Rosyjscy najemnicy stanowią bardzo ważny element krajowego systemu bezpieczeństwa. Ich obecność wielo­krot­nie ratowała rząd w Bangi przed upadkiem. Skoordynowane ofensywy zbrojnej opozycji kilkukrotnie powstrzymane były jedynie przez połączone siły najemników i Rwandyjczyków stacjonujących w Republice Środkowoafrykańskiej.

Kigali na prośbę Bangi wysłało kilkuset żołnierzy. Ich misja podlega poro­zu­mie­niom dwustronnym między państwami, a ich głównym zadaniem jest wsparcie i ochrona sił działających w ramach MINUSCA. Rwandyjczycy po przylocie natychmiast zostali skierowani do działań bojowych. Wysłanie kontyngentu zostało potwierdzone przez prezydenta Paula Kagamego, jednak nie podano dokładnej liczby żołnierzy ani rodzaju sprzętu, w który zostali wyposażeni.

W 2020 roku za broń chwycili stronnicy byłego prezydenta François Bozizégo, który wracając do kraju z emigracji, spo­wo­do­wał polityczne trzęsienie ziemi. Ofen­sywa doprowadziła do zdobycia przez bojowników 40-tysięcznego Bambari – czwartego co do wielkości miastem w kraju. Doniesienia o ataku zostały potwierdzone przez burmistrza Abela Matchipatę, który prosił rząd centralny o natychmiastowe przysłanie dodatkowych oddziałów.

Prezydent Faustin-Archange Touadéra poprosił o wsparcie swoich najbliższych sojuszników. Rzecznik rządu Ange Maxime Kazagui poinformował, że Rosja wysłała kilkuset żołnierzy i nieokreślony dokładnie „ciężki sprzęt”. Obecnie w Republice Środkowoafrykańskiej znajduje się około 500 rosyjskich oficerów, których zadaniem jest szkolenie miejscowych sił zbrojnych. Obok nich prężnie działają prywatne firmy wojskowe, takie jak CzWK Patriot, zajmujące się między innymi ochroną najwyższych urzędników, w tym stanowią prezydencką gwardię przyboczną.

W kraju obecni są również wysoko postawieni członkowie służb specjalnych. Najważniejszym jest należący do GRU Walerij Zacharow, oficjalnie piastujący funkcję doradcy do spraw bezpie­czeń­stwa wewnętrznego przy prezydencie. Kontroluje on dwie zarejestrowane firmy – górniczą Lobaye Invest i uważaną za filię grupy Wagnera Séwa Sécurité. Drugim jest dowodzący rosyjskimi żołnierzami generał Oleg Połgujew. Ma on również doświadczenie jako szef wywiadu przy wojskach powietrznodesantowych i stoi na czele działań szkoleniowych mających podnieść gotowość bojową sił rządowych.

hdptcar, Creative Commons Attribution-Share Alike 2.0 Generic via Wikimedia Commons

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŁukasz Gutkowski: Drugie igrzyska, pierwszy medal?
Następny artykułSkarbówka wysyła zwroty podatku. Na konta Polaków wpływają pokaźne kwoty