A A+ A++

Kilka dni temu pisaliśmy o wieszczonym końcu śmigłowca bojowego i chińskim votum separatum. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych może zbliżać się koniec artylerii holowanej. Ziarno niepewności co do jej losów zasiał wczoraj podczas sympozjum Global Force Association of the US Army generał James Rainey, szef Dowództwa Przyszłościowego Wojsk Lądowych (AFC). Choć nie chciał ujawnić szczegółów długo oczekiwanych badań w zakresie prowadzenia ognia taktycznego, dał jasno do zrozumienia, że przyszłość artylerii ciągnionej jest mocno wątpliwa.

– Osobiście uważam, że byliśmy świadkami końca efektywności artylerii holowanej, jej przyszłość nie rysuje się w jasnych barwach – powiedział Rainey. Biorąc pod uwagę operacje na dużą skalę przeciwko zagrożeniom stwarzanym chociażby przez Chiny, US Army potrzebuje mobilnych środków prowadzenia ognia pośredniego, zwłaszcza w lżejszych formacjach Strykerów.

Rainey i inni wyżsi dowódcy wojsk lądowych studiowali sposoby prowadzenia ognia taktycznego, sprawdzając, jakiego zestawu zdolności artyleryjskich będzie potrzeba w przyszłości, aby zapewnić wsparcie na polu walki. Jeśli artyleria ciągniona faktycznie będzie wypierana, co amerykańscy artylerzyści uzyskają w zamian?

Rainey wyraził chęć zbudowania i wypuszczenia na rynek autonomicznych, zrobotyzowanych dział, których operatorzy mogliby używać do zadań wsparcia ogniowego. Działania mają być hybrydowe: z jednej strony pojawi się więcej systemów robotycznych o większej autonomii, z drugiej zaś AFC nieprzerwanie będzie pracować nad pozyskaniem pocisków o większej donośności. Wnioski te są pośrednio wynikiem obserwacji konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Amerykanie już wcześniej wywnioskowali, że precyzyjne rażenie celów na dalekich dystansach jest bardzo ważne, jednak konwencjonalna artyleria jest równie kluczowa.

ERCA demonstrowana na poligonie Yuma.
(US Army / Ana Henderson)

Wiemy niewiele więcej. Plany US Army są bardzo ogólne i mają związek również z innymi próbami poprawy jakości artylerii. Nieco ponad dwa tygodnie temu informowaliśmy o zarzuceniu programu artylerii lufowej o zwiększonej donośności ERCA (Extended Range Cannon Artillery), przynajmniej w dotychczasowej formie. Amerykańskie wojska lądowe będą szukać zamiennika dla armatohaubicy samobieżnej XM1299, aby wyjść z tego niewygodnego stanu rzeczy.

Teraz skupią się na pozyskaniu innowacyjnej amunicji, która jest nadal opracowywana w ramach programu ERCA. US Army chce artylerii lufowej nowej generacji, której standardowa donośność wyniesie około 70 kilometrów (dla amunicji z gazogeneratorem ponad 100 kilometrów). Drogą do uzyskiwania takich parametrów ma być opracowanie innowacyjnych ładunków miotających, które poprawią donośność systemów średniego i dalekiego zasięgu. Podstawowym celem będzie jednak zapewnienie amerykańskim artylerzystom możliwości rażenia przeciwnika spoza zasięgu jego ognia pośredniego.

Australijska M777 na poligonie.
(CPL Sagi Biderman, Department of Defence)

Wnioski po przeprowadzonych badaniach wskazują jednak, iż wojska lądowe powinny skoncentrować się na bardziej autonomicznych systemach artyleryjskich o większym zasięgu i lepszej mobilności. Mają być też lepiej opancerzone, co znów będzie rodzić konflikt między lepszą ochroną balistyczną a mobilnością na polu walki (a to może prowadzić do problemów znanych chociażby z poszukiwań następcy bwp Bradley). Sprzęt taki miałby trafiać do 82. i 101. Dywizji Powietrznodesantowej, a więc oddziałów, które wymagają szybkiego przerzutu w rejon działania.

Prawdopodobnie w gronie przyszłych oferentów znajdzie się BAE Systems, które już teraz proponuje prototyp M109-52, wykorzystujący działo Rheinmetall L/52 zintegrowane z haubicą M109A7. Po ubiegłorocznych strzelaniach na poligonie w Camp Ripley w Minnesocie spółka intensywnie spogląda w przyszłość i w tym roku zamierza przeprowadzić kilka ćwiczeń poligonowych z wykorzystaniem amunicji różnych typów.

Drugim potencjalnym uczestnikiem przetargu jest Elbit America, proponujący kołową armatohaubicę samobieżną z automatem ładującym Sigma z lufą długości 52 kalibrów, opracowaną przez Elbit Systems dla wojska izraelskiego. W tamtejszej artylerii Sigma – dla której podwoziem jest ciężarówka Oshkosh Defense HEMTT 10 × 10 – zastąpi przestarzałe amerykańskie M109. W służbie ma pojawić się w przyszłym roku.

W gronie pretendentów mogą znaleźć się także dwie inne spółki: południowokoreańska Hanwha i niemiecki KMW. Pierwsza zaproponuje prawdopodobnie gąsienicową armatohaubicę K9A1 lub K9A2 w wersji proponowanej Brytyjczykom (z poprawioną mobilnością i przeżywalnością na polu walki i zautomatyzowanym systemem ładowania). Niemcy z pewnością wystartują z dostosowaną do amerykańskich wymagań kołową RCH 155 AGM osadzoną na podwoziu Boxera.

Wracając do sprawy artylerii holowanej – słowa Raineya stoją w sprzeczności z decyzjami podjętymi na początku tego roku. Koncern BAE System i amerykańskie siły zbrojne zawarły wtedy umowę w sprawie wznowienia produkcji elementów konstrukcyjnych do 155-milimetrowych armatohaubic ciągnionych M777. Jednocześnie kontrakt ten mógłby doprowadzić do wznowienia produkcji M777 w Wielkiej Brytanii.

Biorąc pod uwagę powyższe rozważania, należy stwierdzić, że sądy o końcu artylerii holowanej są przedwczesne. Być może na podstawie nowo przygotowywanej strategii użycia artylerii w działaniach bojowych dojdzie jedynie do przedefiniowania jej roli i mimowolnego ograniczenia jej wykorzystania. Warto przypomnieć, że w ubiegłym miesiącu Nowe Delhi zdecydowało się na zakup 307 haubic holowanych Advanced Towed Artillery Gun System (ATAGS) dla indyjskich wojsk lądowych. Uzupełniać one będą gąsienicowe haubice samobieżne K9 Vajra kalibru 155 milimetrów, których 200 sztuk zakupiono w styczniu 2022 roku.

Potrzeby Indusów sięgają nawet 1580 haubic, aby zastąpić obecnie używane FH-77B. Zastosowanie lufy o długości 52 kalibrów sprawia, że donośność haubicy przekracza 45 kilometrów przy użyciu amunicji z gazogeneratorem dennym. Planuje się zwiększenie tego parametru do 60 kilometrów. ATAGS charakteryzuje się szybkostrzelnością rzędu 15 strzałów w ciągu 3 minut.

Z kolei działania bojowe w Ukrainie pokazały, że artyleria holowana niekoniecznie musi odejść do lamusa, a M777 zebrały pozytywne oceny. Walka w obszarach wysokogórskich i trudno dostępnych (jak na granicy indyjsko-chińskiej) albo między państwami mniej zamożnymi jeszcze długo dawać będzie artylerii ciągnionej szansę na wykazanie się na polu bitwy. Prawdopodobnie także w amerykańskich wojskach lądowych.

USMC / Spc. Ariel Solomon

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNajpopularniejsze rodzaje siatek metalowych – co warto o nich wiedzieć?
Następny artykułPoczta w Niemczech przestaje korzystać z samolotów do transportu listów w kraju