Krokusy już zaczynają pojawiać się na górskich polanach, turyści liczą na ich wysyp w Wielkanoc. Przewodnicy tatrzańscy nie mają wątpliwości: większości ludzi docierających teraz do Doliny Chochołowskiej nie zależy na samym podziwianiu krokusów, tylko bardziej na pochwaleniu się zdjęciem z tymi kwiatami.
Kuba Szpilka, autor książki “Chodząc w Tatry”, wydanej w serii zakopiańskiej wydawnictwa Czarne, nie może się nadziwić skali rosnącej popularności krokusów wśród masowych turystów.
Szpilka to antropolog, wspinacz, narciarz, współzałożyciel Fundacji “Zakopiańczycy w poszukiwaniu tożsamości”, który mieszka w Kościelisku.
Wiele krokusów jest zadeptywanych
– Tłumy oglądające krokusy pojawiły się w Tatrach, gdy coraz popularniejsze stało się wrzucanie zdjęć na różne profile internetowe. Kwitnienie krokusów to jeden z wiosennych symboli Tatr. Od mniej więcej dekady kwiaty wzbudzają ogromne zainteresowanie. Od tego czasu fotografie z Tatr z krokusami masowo pojawiają się w internecie, na kontach influencerów, czyli osób, które chce naśladować wielu użytkowników sieci. I tak Doliną Chochołowską ciągną tłumy turystów. W jeden weekend na przełomie marca i kwietnia potrafiło ich się tam pojawić około 60 tysięcy – wylicza Kuba Szpilka. – Zdarza się, że wiele kwiatów jest zadeptywanych. Niektórzy nawet na łąkach z krokusami – już poza terenem Tatrzańskiego Parku Narodowego – parkują samochody, bo gdzie indziej nie ma już miejsca. Wydaje mi się, że tym tłumom, a przynajmniej znacznej części z nich nie chodzi o podziwianie samych krokusów jako cudu natury, tylko bardziej o chęć posiadania zdjęcia z krokusami i możliwością pochwalenia się takim zdjęciem szeroko w internecie. To nic innego jak narcyzm. Narcyzm w krokusach – zauważa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS