GITD przyznaje, że ma do czynienia z obstrukcją inspektorów, którzy nie realizowali kontroli potrzebnych jako reakcja na kryzys. – Zaniedbania poprzedniego kierownictwa, w tym bierność wobec postulatów funkcjonariuszy doprowadziły do eskalacji ich niezadowolenia, co ma bezpośredni wpływ na wyniki działania ITD – tłumaczy Czapiewski.
Zastępca przewodniczącego związku zawodowego inspektorów Artur Stanisław Fal przyznaje, że protest nie zrodził się w styczniu i że problemy nawarstwiały się od lat. Przyznaje także że poprzednie kierownictwo zapewniło ciepły posiłek i dodatkowe dni urlopu, podobnie jak inspektorom PIP – zaznacza Fal.
Postulaty związkowców
Związkowcy domagają się przekształcenia inspekcji w służbę mundurową. Podliczają, że transport na drodze kontroluje zaledwie 350 inspektorów. – Doszliśmy do ściany, jesteśmy niewydolni – wskazuje związkowiec ITD z Rady Krajowej Grzegorz Rutkiewicz. – Inspektorzy przymuszani są do pracy 24/7, a my jesteśmy urzędnikami. Nie mamy uprawnień do prowadzeń dochodzeń – tłumaczy Rutkiewicz.
Dodaje, że inspektorzy wiedzą, jak kontrolować kabotaż, ale nie mają narzędzi. – Nieuczciwi kierowcy potrafią chować przed nami dokumenty. Otrzymuję jeden dokument, na podstawie którego nie potrafię stwierdzić, czy wykonywał kabotaż samochód, które 2 tygodnie wcześniej wyjechało z Ukrainy – opisuje Rutkiewicz.
Czytaj więcej
Fal wyjaśnia, że skala kabotaży ukraińskich nie jest wielka, co jest pokłosiem braku możliwości przeszukania kabiny. W polskim systemie prawnym przeszukania zarezerwowane są dla służb mundurowych. Wskazuje, że funkcjonariusze służb nie zostają sami z uszczerbkiem na zdrowiu i życiu. Inspektor po wypadku na służbie może nie przejść badań lekarskich i jako inwalida będzie musiał odejść z inspekcji. – Protest może szybko być zakończony podpisaniem porozumienia – zaznacza Fal.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS