A A+ A++

Podejść do ściągnięcia Wilfredo Leona do polskiego klubu było w przeszłości już kilka, ale w wyścigu z zagranicznymi gigantami następowało – przede wszystkim ze względów finansowych – szybkie i brutalne zderzenie z rzeczywistością. Teraz jednak okoliczności się zmieniły i stało się to realne z kilku względów. Ale uznawany jeszcze niedawno – a przez niektórych może wciąż – za najlepszego siatkarza świata przyjmujący reprezentacji Polski nie trafi do żadnej z krajowych potęg. Większość z nich nie wzięła udziału w tej licytacji, na pierwszy plan wyszła zaś Bogdanka LUK Lublin. I to właśnie klub rozgrywający dopiero trzeci sezon w PlusLidze ma odpowiadać za hitowy, a zarazem sensacyjny transfer. Transfer, który nie jest spójny z wcześniejszymi deklaracjami utytułowanego gracza.

Zobacz wideo
BKS BOSTIK ZGO Bielsko-Biała triumfuje w TAURON Pucharze Polski. Julia Nowicka: Jesteśmy jednym wielkim łańcuchem, który musi ze sobą funkcjonować

Przyśpieszone gratulacje. Ostrożność działaczy

– Spływają już do nas gratulacje, ale nie możemy ich jeszcze przyjmować. Wiem, że każdy chce być pierwszy z ogłoszeniem tego transferu, ale nic jeszcze nie jest przesądzone. Owszem, prowadzimy rozmowy z Wilfredo Leonem od dłuższego czasu i zbliżają się one do końca, ale nic jeszcze nie zostało podpisane – mówi Sport.pl wiceprezes klubu z Lublina Maciej Krzaczek.

Temat pozyskania do jego drużyny występującego obecnie w Sir Safety Perugii zawodnika krąży w środowisku siatkarskim od kilku tygodni, a w ostatnich dniach zdecydowanie przybrał na sile – m.in. za sprawą wypowiedzi pełniącego funkcję prezesa Bogdanki LUK Krzysztofa Skubiszewskiego. Ten w środę na łamach “Przeglądu Sportowego” przekazał, że oferta jego klubu jest jedyną, jaką obecnie ma na stole Leon i że sprawa powinna się wyjaśnić do końca tygodnia. W czwartek TVP Sport podało zaś, że sprawa jest już przesądzona.

– Krzyśkowi chodziło o to, że chcielibyśmy, aby sprawa się już wyjaśniła, ale nie wyznaczaliśmy żadnego granicznego terminu i niczego nie przyśpieszamy. Jeśli ta umowa zostanie zawarta, to wtedy się będziemy cieszyć. Gdy tylko ją podpiszemy, to w odpowiednim czasie o tym poinformujemy – zaznacza Krzaczek.

A co z konkurencyjnymi ofertami? Chęć zatrudnienia słynnego kadrowicza wyrażał niedawno jeszcze m.in. Aluron CMC Warta Zawiercie, wcześniej przewinęła się też Grupa Azoty Zaksa Kędzierzyn-Koźle. W ostatnim czasie spore szanse dawano z kolei bardzo atrakcyjnym finansowo propozycjom klubów z Ankary – Halkbankowi i Ziraatowi. Podobno niewykluczony był też dalszy pobyt w Perugii.

– Z naszej wiedzy wynika, że tamte oferty są już nieaktualne, ale zawsze ktoś może nagle się pojawić z atrakcyjną opcją. Propozycje mogą przyjść z całego świata. Nieraz wydawało nam się, że już mamy pewny jakiś transfer, a potem okazywało się, że zawodnik podpisał umowę jednak z kimś innym – argumentuje działacz klubu z Lublina.

“Niektórzy nawet nie wychodzą więc z propozycją”. Większość nie wzięła udziału w licytacji

Osoba z branży siatkarskich menadżerów przekazuje jednak w rozmowie ze Sport.pl, że współpraca między Bogdanką i Leonem jest już praktycznie pewna. W środowisku krąży informacja, że czterokrotnemu triumfatorowi Ligi Mistrzów zaproponowano między 700 a 800 tys. euro pensji za sezon. Czasem pojawia się nawet wersja z 850 tys. Tureckie kluby miały z kolei gwarantować ok. 900 tys.

Za sprawą rewelacyjnej formy prezentowanej przez wiele lat Leon wyrobił sobie markę siatkarskiego cyborga. Najpierw błyszczał w barwach reprezentacji Kuby, z którą zdobył m.in. wicemistrzostwo świata w 2010 roku. Pierwszym z klubowych gigantów, który po niego sięgnął, był Zenit Kazań, a następnie przejęła go Perugia. W tej drugiej ma otrzymywać 1,5 mln euro za sezon.

– Grał w dwóch najbogatszych klubach świata. Perugia przebiła ofertę Zenita. Wilfredo od wielu lat uchodzi za najdroższego siatkarza świata. Niektórzy nawet nie wychodzą więc z propozycją – zwraca uwagę jeden z menedżerów.

Na przestrzeni lat nieraz pojawiał się pomysł ściągnięcia Leona do PlusLigi, ale szybko znikał. Jednym z czynników dających nadzieję był związek siatkarza z Polką, która od 2016 roku jego żoną. Para ma troje dzieci, a klasowy przyjmujący od 2019 roku występuje w reprezentacji Polski. Kilka lat temu krajowe drużyny nie miały szans ani w sportowym, ani w finansowym wyścigu z zagranicznymi potęgami, ale teraz różnica ta znacząco się zmniejszyła, a pod pierwszym względem nawet zniknęła.

W styczniu i lutym sam Leon w wywiadach wspominał, że po sezonie odejdzie z Perugii i ze względów rodzinnych myśli o przenosinach do Polski (jego starsza córka ma jesienią rozpocząć naukę w szkole). Nikogo nie dziwiło, gdy pojawiły się informacje o zainteresowaniu ze strony Zaksy czy klubu z Zawiercia. Pierwsza opcja dość szybko zniknęła, a od pewnego czasu już wiadomo, że druga również jest nieaktualna. Aluron potrzebowałby indywidualnego sponsora, by opłacić kontrakt przyjmującego, ale jeszcze jakiś czas temu go nie miał. Pojawiła się też teza, że zwolennikiem pozyskania innego zawodnika był trener Michał Winiarski.

– Myślę, że w przypadku Leona nie decydują tu pieniądze, ale wyznaczył sobie pewnie jakieś minimum. Wstępne zainteresowanie mogli wyrazić wszyscy w naszej lidze, ale potem grono szybko się wykruszyło, bo większość nie wzięła udziału w licytacji. W przypadku Zaksy sprawa zbiegła się z informacją o wycofywaniu się Azotów ze sponsorowania sportu. A Kryspin Baran [prezes klubu z Zawiercia – red.] to biznesmen i nie przekroczy pewnych granic finansowych. Klub ma też do opłacenia m.in. wysoki kontrakt Mateusza Bieńka – wskazuje mój rozmówca ze środowiska menedżerów.

I dodaje, że osobnym tematem jest samo Zawiercie jako miejsce do mieszkania. – Niektórzy rezygnują z gry tam z tego powodu. Powietrze jest bardzo zanieczyszczone, miasto trudno uznać za piękne. Czasem partnerki protestują – opowiada.

I dodaje, że kwestia miejsca zamieszkania mogła być też ważna przy odrzuceniu atrakcyjnych finansowo ofert z Turcji.

– Kraj o szalejącej inflacji, nie do końca bezpieczny, a tu jechać z trójką małych dzieci. Myślę, że wariant typu “rodzina w Polsce, a on tam” nie wchodziła tu w ogóle w grę. Sądzę, że właśnie względy rodzinne zdecydowały o tym, że postawił na ofertę z Polski – ocenia rozmówca Sport.pl.

“Nawet nadczłowiek ma swoje granice”. Droga w dół

Dlaczego największe polskie kluby nie rzuciły się do wspomnianej licytacji o gwiazdę? Jedno to wspomniane wymagania finansowe Leona, drugie – wiek. MVP ubiegłorocznych mistrzostw Europy 31 lipca skończy 31 lat. Z jednej strony wielu klasowych siatkarzy w tym wieku gra jeszcze na bardzo wysokim poziomie, ale nikt inny raczej nie był tak mocno eksploatowany tak wcześnie jak przyjmujący, któremu w ostatnich latach coraz mocniej we znaki dają się kłopoty z kolanami. Mowa też o zawodniku, który miał wielki wkład w pasmo triumfów Zenita (m.in. cztery zwycięstwa z rzędu w LM), a potem został liderem Perugii.

– Ta jednak, mając go w składzie, nie wygrała ani LM, ani nie zdobyła mistrzostwa Włoch. Ale nawet nadczłowiek ma swoje granice. Pamiętam mistrzostwa świata 2010, podczas których 17-letni Leon był kapitanem reprezentacji Kuby i grał cały czas. Dla czołowych polskich siatkarzy w tym wieku taka odpowiedzialność to abstrakcja. Do tego dołóżmy jeszcze poziom kubańskiej opieki medycznej, czyli brak regeneracji. W młodym wieku jeszcze się tego nie odczuwa, ale potem to wszystko się odzywa – opowiada osoba ze środowiska siatkarskiego.

I dodaje, że choć Leon jest postacią wybitną, to nie ulega wątpliwości, że jest znacznie bliżej końca kariery niż początku.

– Może wciąż zagrać świetne mecze, ale to już ani nie jest droga w górę, ani nawet prosta. To droga w dół. On sam zaczyna to pewnie też widzieć – podsumowuje.

Zdają sobie z tego też sprawę różne topowe kluby i zapewne dlatego wiele z nich nie biło się o tego uznanego na całym świecie gracza. Czy powinien był obniżyć bardziej wymagania finansowe, by dostać więcej ciekawych opcji?

– Agent nie jest od tego, by mówić zawodnikowi: zejdź z kasy, to dostaniesz więcej dobrych ofert. Ale zdarza się, że ktoś dostanie kontrakt np. za 700 tys., to potem ciekawą opcję za 450 tys. traktuje jako żart. Mimo że realnie tyle jest wart – wskazuje jeden z menedżerów.

Sponsorów zelektryzowało to nazwisko. Strzał życia klubu i strzał w stopę Leona?

Do wyścigu o Leona stanął zaś – ku powszechnemu zaskoczeniu – klub z Lublina. Gdy Leon brylował podczas MŚ 2010, to drużyna ta jeszcze nawet nie istniała. Skubiszewski i Krzaczek założyli ją dopiero trzy lata później. Debiut w PlusLidze Bogdanka zaliczyła w sezonie 2021/22 i zajęła 11. miejsce. W kolejnym uplasowała się o lokatę wyżej. W obecnym spisuje się na razie świetnie i na cztery kolejki przed końcem fazy zasadniczej jest szósta. Zadebiutowała też na początku marca w turnieju finałowym Pucharu Polski, w którym odpadła w półfinale i właśnie w tym czasie do mediów trafiła po raz pierwszy informacja, że klub stara się o pozyskanie Leona.

– Pomysł zrodził się dużo wcześniej na nieformalnym spotkaniu ze sponsorami po jednym z ligowych meczów. To była luźna rozmowa o rynku transferowym. Mieliśmy już gotowe 95 procent składu na kolejny sezon i padały różne nazwiska wolnych siatkarzy. Gdy pojawiło się Leona, to zelektryzowało sponsorów. Potem nieco ten szał opadł, ale podtrzymali swoją deklarację – wspomina Krzeczek.

Przyznał, że na sfinansowanie umowy gwiazdy kadry odpowiadać miałaby grupa sponsorów. Nie chciał zdradzić, czy pokryłaby ona potrzebną sumę w całości, czy tylko w większości. W środowisku słychać, że w sprawę mocno zaangażowało się miasto. Ono jako miejsce zamieszkania też ma być tu atutem.

– To miasto przez wielu jeszcze nieodkryte. Każdy, kto przyjeżdża i spędzi tu trochę czasu, jest pod dużym wrażeniem. To piękne miasto – nie za duże ani nie za małe. Nie trzeba jechać godzinę do pracy, ale jest też wszystko, czego potrzeba – zachwala Lublin wiceprezes Bogdanki.

W środowisku słychać głosy, że władzom klubu z Lublina zdarza się czasem przepłacać za zawodników, ale nikt nie ma wątpliwości, że pozyskanie Leona byłoby z ich punktu widzenia świetnym ruchem.

– Strzał życia – przyznaje mój rozmówca.

A co z Leonem? W wywiadach ze stycznia i lutego deklarował, że chce trafić do zespołu, który będzie się bił o trofea i gdzie nie będzie na nim spoczywała cała odpowiedzialność za wynik. Jak na razie Bogdanka nie spełnia żadnego z tych dwóch warunków. Krzeczek podkreśla, że klub chce co roku robić postęp, ale walki o mistrzostwo Polski w kolejnym sezonie na razie nie deklaruje.

– Nie nakładamy na zawodników presji mówieniem o walce o medale, ale jeśli będzie na nie szansa, to nie będziemy się przed nimi bronili – uśmiecha się Krzaczek. – Poza tym niektórych rzeczy nie sposób przewidzieć. Kto przed tym sezonem by pomyślał, że Zaksa czy Skra do końca będą się biły o awans do play-off? – argumentuje wiceprezes Bogdanki.

Trudno przypisywać tej drużynie aspiracje medalowe, analizując też budowany na przyszły sezon skład oraz porównując możliwości czołowych ekip. Czy strzał życia klubu z Lublina oznaczać więc może strzał w stopę Leona pod kątem jego sportowych planów?

– Nie sądzę, by drużynie z Lublina groził w przyszłym sezonie choćby półfinał PlusLigi. Przejście do niej to dla mnie bardzo dziwna decyzja Wilfredo. To kiepski wybór, niespójny z jego wypowiedziami. Nie wiem, czy nie będzie tego żałował – ocenia osoba ze środowiska siatkarskiego.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHau-Hau Show. Interaktywne widowisko dla najmłodszych
Następny artykułCzy w Olsztynie powstanie „Sąsiedzki Tinder”? Odważny pomysł znanej olsztynianki