Pierwsza w nowym tygodniu handlu sesja giełdowa na GPW nieprzerwanie stoi pod znakiem spółki LPP. Akcje jednego z największych detalistów modowych w Europie Wschodniej odbiły się od rekordowego spadku wywołanego przez krótką sprzedaż Hindenburg Research i tylko dzisiaj urosły o blisko 23%. Przypomnijmy, że jeszcze w zeszły piątek obserwowaliśmy na akcjach LPP jeden z największych w historii spółki spadek intraday, kiedy to ceny akcji runęły o ponad 36,5%.
Dzisiaj przyszła jednak odwilż napędzana przez komentarze zarządu, które pomogły rozwiać obawy dotyczące ryzyka związanego z reputacją i przejrzystością. Co więcej, spółka powiedziała, że rozważa odkupienie akcji własnych oraz utrzyma plany wypłaty dywidendy (570 zł na walor). Jak podano w raporcie medialnym, naświetlana przez Hindenburg pozycja w sprawozdaniu finansowym pt. “Inne” wynosząca 2,9 mld zł to kwota obrotu w sklepach stacjonarnych w całym IV kwartale, która błędnie nie została rozłożona na poszczególne marki. Wynikało to według spółki z błędu przy tłumaczeniu dokumentu na język angielski. LPP zaznaczyło tym samym, że omawiane 3 mld zł nie są kwotą przychodów z rynku rosyjskiego. Dobre momentum wzrostu zysków spółki to według Marka Piechockiego, prezesa LPP zasługa marki Sinsay, która mocno się rozwija. LPP podtrzymał prognozy sprzedaży na 2024 rok w wysokości 21 mld zł, choć prezes spółki Marek Piechocki liczy, że wartość ta może być większa. Prognoza marży brutto na sprzedaży to obecnie 52-53 proc., a Capex 1,5 mld zł, z czego 1,2 mld zł na sklepy. Prezes Piechocki mocno wierzy w swój biznes. Za 3 lata bowiem według niego LPP może być dwukrotnie większą firmą, niż jest obecnie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS