Niespełna dobę trwała w ubiegłym tygodniu blokada torów w Dorohusku wiodących do Ukrainy. Rolnicy, którzy ją zorganizowali mieli w planach budowę zagrody dla zwierząt na torowisku, ale z barku zainteresowania i po konsultacji z gminnymi władzami zrezygnowano z tej formy protestu. W dalszym ciągu jest blokowana droga krajowa do przejścia granicznego.
Coraz mniej rolników jest zainteresowanych udziałem w blokadzie drogi krajowej nr 12 w Dorohusku. Powodem jest skierowanie dużej części protestujących przeciwko wprowadzeniu zielonego ładu i napływowi zboża z Ukrainy na protesty do Warszawy i innych miast. Nocami blokady pilnuje zaledwie kilku, czasem kilkunastu rolników, którzy przepuszczają autobusy co pół godziny, a ciężarówki co godzinę. Wiąże się to oczywiście z irytacja ukraińskich kierowców, którzy kilka dni temu zebrali się w kilkudziesięcioosobową grupę i ruszyli, by siłowo usunąć blokadę. Od pobicia polskich rolników uratowali w ostatniej chwili policjanci, którzy przekonali strajkujących, by częściej przepuszczali oczekujące w kolejce ciężarówki.
Na panewce spalił też pomysł ustawienia blokady wprost na torach wiodących do Ukrainy. W planach rolników była budowa zagrody dla zwierząt, bo w ten sposób można było obejść przepisy. Ta forma protestu trwała jednak niespełna dobę. Jak mówi wójt Dorohuska, Wojciech Sawa, na blokadzie było zaledwie dwóch protestujących, którzy po rozmowach zdecydowali się o zarzuceniu pomysłu.
W czasie starć protestujących z policją w Warszawie ucierpiało kilku rolników z powiatu włodawskiego. Nie brali oni udziału w zamieszkach, ale przez przypadek znaleźli się w złym miejscu w złym czasie. – Traf chciał, że staliśmy obok grupy prowokatorów i gdy zaczęły się przepychanki, część z nas znalazła się pod ściną i w naszą stronę doleciał gaz pieprzowy. Na szczęście nic poważnego nikomu się nie stało – mówi Henryk Rusiński, organizator wyjazdu. (bm)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS