Ministerstwo Edukacji Narodowej zakończyło prekonsultacje zmian w podstawie programowej, w tym nowej listy lektur szkolnych. Zdania ekspertów w tej sprawie są podzielone.
O tym, że lista lektur szkolnych nie przystaje do rzeczywistości, mówi się od dawna. Poloniści skarżą się, że uczniowie nie rozumieją języka ani rzeczywistości przedstawionej w książkach, napisanych przed dekadami czy stuleciami. Rodzice narzekają z kolei, że szkolne lektury obrzydzają czytanie nawet tym dzieciom, które wcześniej chętnie sięgały po książki.
– Obserwuję, że tytuły takie jak „Chłopcy z Placu Broni” czy „Kamienie na szaniec” spotykają się z coraz większą niechęcią uczniów. Martwi mnie jednak to, że młodych ludzi trudno zachęcić nawet do lżejszych pozycji. Posłuchanie audiobooka „Hobbita” czy „Akademii pana Kleksa” jest dla nich jak największa kara. W dwudziestokilkuosobowej klasie są zazwyczaj trzy, cztery osoby, które z chęcią sięgają po lekturę. Większość w ogóle nawet nie spogląda w stronę książek. Te dzieci nie są przyzwyczajone, żeby się skupić i śledzić narrację – mówiła mi niedawno Joanna Czarny, pisarka i polonistka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS