Jak przystało na pojedynek obrońców tytułu i liderów tabeli z najlepiej punktującą w 2024 roku polską ekipą… emocji nie brakowało. Zawodnicy obu drużyn z ogromnym animuszem ruszyli do walki, jakby dwa tygodnie „odwyku” od ekstraligowej tafli wyostrzyły ich sportowe apetyty. Pod koniec pojedynku przerodziły się one zresztą w dość ostre przepychanki, które nie zakończyły się nawet z ostatnią syreną. Gdy jednak emocje opadły, hokeiści z Katowic i Jastrzębia pożegnali się uściskiem dłoni. Czy za kilka tygodni spotkają się ponownie? Nie można tego wykluczyć…
Wróćmy jednak do środowego starcia, które rozpoczęło się od mocnych ataków gospodarzy. Po jednym z nich mocno ucierpiał Jakub Martiska, otrzymawszy potężne uderzenie krążkiem w kask. Tyle dobrze, że nasz zawodnik o własnych siłach zdołał opuścić lód. Jastrzębianie szybko otrząsnęli się z początkowego naporu rywala, odpowiadając w najlepszy możliwy sposób i dwukrotnie napoczynając konto doskonale nam znanego Michała Kielera. W 13. minucie po wstrzeleniu gumy spod bandy (via Maciej Urbanowicz) krążek trafił do Dominika Jarosza, a ten otworzył wynik strzałem z lekkiego półobrotu. Goście od razu poszli za ciosem, jednak Kieler zdołał wybronić strzały Michała Zająca i Olli-Petteriego Viinikainena. Niebawem jednak po świetnym dograniu Rastislava Spirki (wzdłuż niebieskiej) oraz strzale Szymona Kiełbickiego „trzy grosze” dołożył Emil Bagin i podwyższył prowadzenie.
Zobacz także
Na trzeciego gola czekaliśmy do 29. minuty, a jego autorem był wspomniany na wstępie Dominik Paś, fantastycznie obsłużony dograniem przez pół tafli Conora Maceacherna. I tym razem jastrzębianie poszli za ciosem, gdy po dograniu Macieja Urbanowicza obrońców Katowic wymanewrował Tuukka Rajamaki i po raz czwarty umieścił gumę w siatce. Rezultat 0:4 nie zdeprymował jednak podopiecznych Jacka Płachty, których – co ciekawe – coraz głośniej wspierały trybuny katowickiej Satelity. Mistrzowie Polski niesieni tym dopingiem zdołali w 50. i 51. minucie dwukrotnie pokonać Jakuba Lackovicia strzałami z lewego skrzydła, ale na tym zakończyły się ich marzenia o powrocie do walki o punkty. Po drugiej z bramek dla gospodarzy Robert Kalaber poprosił o czas i uspokoił sytuację. Na więcej mistrzom Polski już nie pozwoliliśmy.
Dodajmy, że świetnie w ostatnich dziewięciu minutach zachowywał się Jakub Lacković, który dwoił się i troił między słupkami. Z kolei w 59. minucie ostatni cios zadał do pustej katowickiej bramki (oczywiście) Emil Bagin, który zdołał pocelować między rywalami z naszej tercji.
W innym ważnym dla nas meczu GKS Tychy pokonał Unię Oświęcim i tym samym utrzymał przewagę nad naszym zespołem. W rezultacie podium THL nieco oddaliło się od podopiecznych Roberta Kalabera, ale… przed nami jeszcze pojedynki z tyszanami i oświęcimianami, po których będziemy wiedzieli znacznie więcej. Na razie mamy sporo powodów do optymizmu!
W piątek (16 lutego) na Jastorze derby z GKS Tychy,
GKS Katowice – JKH GKS Jastrzębie 2:5 (0:2, 0:2, 2:1)
0:1 Jarosz – Urbanowicz – Górny 12:38
0:2 Bagin – Kiełbicki – Spirko 13:42
0:3 Paś – MacEachern 28:56
0:4 Rajamaki – Urbanowicz 30:42
1:4 Sokay 49:21, 5/4
2:4 Koponen – Lehtimaki – Iisakka 50:02
2:5 Bagin 58:56, 4/5 (do pustej bramki)
JKH GKS Jastrzębie: Lacković – Górny, Wajda, Urbanowicz, Jarosz, Rajamaki – Viinikainen, Bagin, Spirko, Paś, Kolusz – Martiska, MacEachern, Izacky, Arrak, Ford – Kameneu, Pelaczyk, Kiełbicki, Zając.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS