A A+ A++

fot. pixabay

Witryny sklepowe wypełnione są już czerwonymi serduszkami, pluszowymi misiami i tandetnymi ozdobami. 14 lutego w kawiarniach na próżno będzie szukać wolnego stolika bez uprzedniej rezerwacji. Tego dnia wiele osób bezrefleksyjnie „spełni obowiązek”, ale na tle komercyjnych walentynek warto zastanowić się poważniej na temat tego, jak zbudować trwałą i szczęśliwą relację.

Nie da się odpowiedzieć na pytanie, czy prawdziwie kochać można tylko raz lub czy istnieje miłość od pierwszego wejrzenia. Można jedynie wsłuchiwać się w historie ludzi, którzy nas otaczają i niosą ze sobą spory bagaż doświadczeń. Między wierszami często znajduje się odpowiedź na dręczące pytania. Być może któraś z nich padła w czasie mojego spotkania z panem Staszkiem, który od ponad pięćdziesięciu lat żyje w szczęśliwym małżeństwie.

– Moja, a właściwie nasza historia jest nieco zawiła, szczególnie jeśli miałbym oznaczać ją na mapie. Tyszaninem jestem „z importu”, ponieważ właściwie urodziłem się w Warszawie, gdzie jako małe dziecko przeżyłem powstanie warszawskie. Miłosna historia zaczęła się z kolei w miejscowości o nazwie Soczewka, o której pewnie niewiele osób choćby słyszało, a nas połączyła. Właśnie tam, w czasie obozu dziennikarskiego, zobaczyłem dziewczynę, która w jakiś sposób zwróciła moją uwagę. Z początku odważyłem się jedynie na anonimowe listy, ponieważ z natury jestem nieśmiały, później przyszedł czas na pierwsze rozmowy i spacery bez końca – wspomina swoją historię pan Staszek. – Wszystko działo się… przypadkiem. Pomieszkiwaliśmy w Krakowie, Katowicach i zupełnie przypadkiem w Mysłowicach. Tam też – przypadkiem – w czasie jednego ze spotkań ze znajomymi padła propozycja zawodowa dla mojej żony, dotycząca Tychów. Po pewnym czasie i skomplikowanych manewrach urzędniczych udało się tu przeprowadzić. Przypadkiem od tego czasu nie przeprowadziliśmy się gdzieś indziej – śmieje się pan Staszek. Jak przyznaje – lubi Tychy, choć ze wzruszeniem wspominał pierwsze własne mieszkanie z żoną na… strychu i meble, które początkowo zrobione były z między innymi kartonów.

– To było bardzo romantyczne. Na strych prowadziły strome schody i znajdowały się tam komórki lokatorskie, a pośród nich drzwi do naszego… mieszkania. Za meble posłużyły nam drewniane skrzynie transportowe z ówczesnej Foto-optyki, a stół zrobiliśmy z pudła po telewizorze teściów – wspomina mój rozmówca.
Trójka dzieci, wiele pasji i podróży, przeprowadzki, próbowanie sił w wielu zawodach przez pana Staszka w przeciwieństwie do żony, która jest prawdziwym fachowcem i profesjonalistą we własnej dziedzinie i… psy, które wiernie towarzyszyły im w kolejach losu (lub przypadkach, jak lubi mówić pan Staszek), nawet w czasie naszej rozmowy. Z jednej strony istny życiowy roller-coaster, z drugiej – historia jakich pewnie wiele wśród tego pokolenia, które zostało naznaczone spuścizną II wojny światowej, doświadczyło komunizmu, transformacji i reszty gwałtownych przemian XXI wieku.

Przychodzi więc na myśl pytanie, jaki jest przepis na tak udany i długi związek z drugą osobą? Prezydenci miast co roku wręczają Medale za Długoletnie Pożycie Małżeńskie osobom, które przeżyły 50 lat w jednym związku małżeńskim. Na przykładzie Tychów nadal jest to spora grupa szczęśliwców, jednak czy takie same tłumy zobaczymy na uroczystościach za choćby 30, 40 lat? Moją wątpliwość podziela pan Staszek, który zauważa, że obecnie związki często – choć nie zawsze – pozbawione są solidnych fundamentów. Polegają na braniu, a nie dawaniu i dzieleniu się z drugą osobą.

– Na pewno potrzebna jest wyrozumiałość wobec drugiej osoby, jej pasji oraz pracy. Moja żona wyjątkowo cierpliwie znosiła moje coraz to nowe pomysły dotyczące pracy, a także częste późne powroty do domu. Z kolei ja bez wahania przyjmowałem konsekwencje wynikające z jej niełatwego i wymagającego poświęcenia zawodu. Stawianie wyłącznie siebie i własnych potrzeb na pierwszym miejscu nigdy nie wyjdzie na dobre. Współpraca, tolerancja i zaufanie to solidne fundamenty, które pozwolą iść razem przez życie. A ja… codziennie kocham bardziej niż wczoraj – wyznaje pan Staszek. I to wszystko tak przez przypadek?
– No właśnie… Może nie ma przypadków… tylko przeznaczenie – podsumowuje mój rozmówca.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWalentynkowy konkurs – do wygrania bilety do kina
Następny artykułProfilaktyka, moim nowym postanowieniem noworocznym! Jakubowice, 9 lutego 2024r.