Marta Paszkin to jedna z uczestniczek “Rolnik szuka żony”, która odnalazła w programie prawdziwą miłość. Bez pamięci i ze wzajemnością zakochała się w Pawle Bodziannym, rolniku z Piasecznej na Dolnym Śląsku. Choć ich początki nie ociekały romantyzmem, ostatecznie znaleźli wspólny język i dziś tworzą szczęśliwą rodzinę. Warto wspomnieć, że wspólnie doczekali się syna Adasia, a już w połowie lutego br. zostaną rodzicami kolejnego brzdąca (rolnicy wychowują jeszcze córkę Marty, która jest owocem jej poprzedniego związku).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marta z “Rolnik szuka żony” przygotowuje się do trzeciego porodu
Paszkin, podobnie jak spora część uczestników “Rolnik szuka żony”, prężnie rozwija swoją karierę influencerki. Regularnie pokazuje na Instagramie, jak m.in. wygląda jej życie na wsi z rolnikiem u boku. Obecnie najwięcej czasu poświęca przygotowaniom do trzeciego porodu. Jako że termin zbliża się wielkimi krokami, Marta postanowiła podzielić się z fankami swoimi przemyśleniami na temat samopoczucia w 9. miesiącu ciąży.
– Jeszcze nie rodzę, ale się wkręcam, że to już zaraz. Dopadła mnie bezsenność. Wczoraj miałam takie bóle, że “o Boże, zaraz jedziemy”. Ale nie, jeszcze czasu trochę jest, bo prawdziwy termin jest na 12 lutego. Siedzę już jak na szpilkach, jestem spakowana i zobaczymy, jak to będzie – powiedziała na InstaStories.
Marta z “Rolnik szuka żony” o akcjach porodowych
Przy okazji Marta rozprawiła się z mitem, który często jest powielany w filmach, jakoby odejście wód płodowych równało się z ruszeniem z piskiem opon na porodówkę.
– Podczas pierwszej ciąży wody mi odeszły dopiero w trakcie porodu, a wiązała się z tym taka historia, że powiedziałam, że nie jadę, mimo że miałam duże bóle. Mówię, wody nie odeszły, no to nie rodzę. Ale z drugiej strony te bóle były tak duże, że nie zasnę. Dwa dni wcześniej byłam w szpitalu, bo to było już po terminie. I powiedzieli: nie będzie pani szybko rodziła, bo ma pani długą szyjkę i to potrwa jeszcze trochę. Dwa dni później, jak leżałam i kwiczałam z bólu, mówiłam, no nie jadę do szpitala, bo wciąż są te wody. One odeszły dopiero w środku nocy, jak już było prawie pełne rozwarcie. Także ta historia przeczy temu, co pokazują na filmach – wyjaśniła.
Na tym nie koniec jednak intymnych zwierzeń żony rolnika. Wyjawiła, jak było z porodem syna.
– Przy drugim porodzie też był chichot losu. Gadałam, że nie mogą w nocy przez sen odejść wody płodowe, bo to jest wbrew naturze, kobieta może to przeoczyć, może się to źle skończyć. Guzik prawda. Nie przeoczy, jak się nagle zrobi cała mokra. Nie będę się wdawała w szczegóły, ale naprawdę pamiętam, że tak gadałam. Po czym wydarzyło mi się to, że przez sen odeszły mi wody. W rezultacie, zanim pojechaliśmy do szpitala nad ranem, to Adaś przyszedł na świat po godz. 16. Także to też trochę czasu było. Nie trzeba było jechać z piskiem opon – podsumowała, pokazując przy okazji screeny wiadomości od swoich obserwatorek, które tak jak ona podzieliły się swoimi porodowymi historiami.
W najnowszym odcinku podcastu “Clickbait” znęcamy się nad serialem “Forst” z Borysem Szycem, omawiamy ostatni film Nicolasa Cage’a, a także pochylamy się nad “The Curse” czyli najbardziej niezręczną produkcją ostatnich lat. Możecie nas słuchać na Spotify, Apple Podcasts, YouTube oraz w Audiotece i Open FM.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS