A A+ A++

W schronisku na Skrzycznem nie ma miejsca na nocleg – zaalarmował redakcję Czytelnik. Okazuje się, że faktycznie miejsc jest bardzo mało. Czy da się temu zaradzić?

Schronisko turystyczne na Skrzycznem od lat cieszy się ogromną popularnością. Klimatyczny obiekt stoi na szczycie najwyższej góry Beskidu Śląskiego. Już to jest wystarczający powód, żeby tam zawitać. Nie trzeba być wytrawnym piechurem, aby się tam dostać. Na Skrzyczne można wyjechać wyciągiem kanapowym, zarówno zimą, jak i latem. Czasami są tam takie tłumy, że nawet nie da się wejść do środka.
– Przeżyłem szok, gdy dowiedziałam się, że turyści w praktyce nie mogą już przenocować w schronisku na Skrzycznem. Powiedziano mi, że obiekt dysponuje tylko jedną sześcioosobową salą noclegową, która jest z góry zarezerwowana. Nie ma też możliwości spędzenia nocy na podłodze, gdzieś w sali jadalnej czy na korytarzu, bo tego ponoć zabraniają przepisy przeciwpożarowe. Jeśli jakiś wędrowiec zapuka z prośbą o nocleg, jest odsyłany na dół, do Szczyrku – mówi KRONICE turysta z wieloletnim stażem. Mężczyzna nie ukrywa oburzenia. W jego ocenie jest to sprzeczne z samą ideą schronisk turystycznych. Budowano je przecież po to, aby zapewnić nocleg i schronienie wędrowcom przemierzającym górskie szlaki.

Miejsce dla personelu

Schronisko na Skrzycznem powstało prawie sto lat temu. Już wtedy dysponowało około 30 miejscami noclegowymi. Po wojnie obiekt przejęło Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, aby następnie stać się własnością Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, do którego nadal należy. Budynek przeszedł w tym czasie kilka remontów i modernizacji, z których największa była ta z końca lat 90. ubiegłego wieku. Obiekt przykryto wówczas nowym dwuspadowym dachem, wygospodarowując przy okazji dodatkową przestrzeń użytkową.

PTTK cały czas inwestuje w budynek. W ubiegłym roku przy schronisku wybudowano na przykład nową oczyszczalnię ścieków. W ogólnodostępnych materiałach informacyjnych wciąż można wyczytać, że dysponuje ono około 30 miejscami noclegowymi. W przeszłości bywało ich nawet 50. Skąd ta różnica? Jerzy Kalarus, prezes spółki Schroniska i Hotele PTTK „Karpaty”, zarządzającej m.in. beskidzkimi schroniskami górskimi (należącymi do PTTK) przyznaje, iż z bazą noclegową na Skrzycznem jest pewien problem. Teoretycznie, po tym jak podniesiono dach, miejsca powinno być więcej, lecz bardzo szybko weszły w życie nowe przepisy przeciwpożarowe, które sprawiły, iż trzeba było częściowo wyłączyć z użytku mieszkalne poddasze. Ograniczenie liczby miejsc noclegowych wynikało też z potrzeby podniesienia komfortu pobytu. – W schroniskach nie ma już chociażby tylu łóżek piętrowych w pokojach sypialnych co przed laty – mówi Jerzy Kalarus. To wszystko sprawiło, że obecnie obiekt na Skrzycznem – jak słyszymy od prezesa – dysponuje 16 miejscami noclegowymi. Przy czym w bufecie schroniska panuje tak ogromny ruch, że gospodarz obiektu, w okresie szczytu narciarsko-turystycznego (w praktyce – przez większą część roku) zmuszony jest zatrudniać dodatkowy personel. Kwaterowany jest on – z braku innego miejsca – także w pokojach przeznaczonych dla turystów. Tym samym miejsca dla gości pozostaje już bardzo niewiele i stąd problem sygnalizowany przez naszego Czytelnika.

Z wypowiedzi Jerzego Kalarusa wynikało, ze PTTK zdaje sobie z tego sprawę i planowane są działania mające rozwiązać ten problem. Chodzi o dostosowanie obiektu do obecnych przepisów pożarowych tak, aby docelowo schronisko na Skrzycznem dysponowało około 30 miejscami noclegowymi. Prezes nie chciał na razie mówić nic więcej, lecz nie krył (trochę żartem), że najlepszym rozwiązaniem byłoby wybudowanie w tym miejscu od podstaw nowego obiektu spełniającego wszelkie współczesne normy i standardy. Na to jednak – przynajmniej w dającej się przewidzieć perspektywie – raczej się nie zanosi. Bo taka inwestycja przekracza obecne możliwości finansowe spółki. Zwłaszcza, że już niedługo PTTK ma rozpocząć budową nowego schroniska na Lubaniu w Gorcach, w miejsce strawionej przez pożar w 1978 bacówki turystycznej.

Turyści jednodniowi

Przykład Skrzycznego pokazuje pewną tendencję w funkcjonowaniu schronisk górskich, którą nie wszyscy turyści są skłonni zaakceptować. Ci, którzy po Beskidach chodzą, wiedzą, że większość schronisk to już nie schroniska w pierwotnym tego słowa znaczeniu. To raczej ogromne górskie bufety, jadłodajnie, bary czy pensjonaty. W Beskidach pojawia się obecnie bardzo wiele osób, bo taka forma spędzania wolnego czasu stała się bardzo modna. Dla większości z tych „jednodniowych” turystów celem samym w sobie górskich eskapad są właśnie schroniska. Przychodzą zjeść kotleta, napić się piwa czy pobiesiadować ze znajomymi. To właśnie na takich turystach zarabiają gospodarze schronisk. Dlatego ukierunkowują swoją działalność głównie na obsługę tego typu klientów. Turysta z plecakiem przemierzający góry od schroniska do schroniska, pragnący jedynie taniego noclegu, nie jest dla nich klientem zbyt atrakcyjnym. Jeśli już, to wolą zorganizowane grupy, osoby przyjeżdżające na dłuższy pobyt, korzystające z całodniowego wyżywienia i pełnego pakietu oferowanych usług (sauny, siłownie, banie z gorącą wodą i tym podobne atrakcje nie są już w schroniskach górskich czymś egzotycznym).

Trend ten widać szczególnie w przypadku stosunkowo nielicznych schronisk prywatnych, w których zazwyczaj zrezygnowano już z przyjmowania na nocleg wędrowców, skupiając się na działalności gastronomicznej oraz obsłudze większych grup pobytowych. Jednym słowem beskidzkie schroniska (z pewnymi wyjątkami) przypominają bardziej górskie hotele, a nie miejsca wytchnienia dla prawdziwych wagabundów z plecakiem.
W schroniskach należących do PTTK wciąż obowiązuje jednak regulamin. W myśl jego zasad każdemu turyście, który tego potrzebuje, gospodarz schroniska powinien zapewnić nocleg, jeśli nie w łóżku, to przynajmniej na podłodze. W obiekcie powinna być też ogólnodostępna kuchnia turystyczna, gdzie wędrowcy mogą sobie samodzielnie przygotować posiłek z własnych produktów. Patrząc na ceny w schroniskowych bufetach taka możliwość dla wielu osób z mniej zasobnym portfelem jest dobrą alternatywą. Dawniej mogli oni też liczyć na darmowy wrzątek, aby zaparzyć sobie herbatę czy zalać zupę w proszku.

Praktyka wygląda jednak inaczej. Z rozmów z turystami wynika, że noclegów na podłodze w schroniskach już nie uświadczysz. Gospodarze (czyli najemcy dzierżawiący schroniska od PTTK na ustalonych przez tę organizację zasadach) zasłaniając się przepisami przeciwpożarowymi nie godzą się na takie praktyki. Jeśli nie ma miejsca w pokojach, to po prostu odsyłają turystów z kwitkiem, godząc się najwyżej, aby przeczekali noc gdzieś przed budynkiem lub w sieni. Nie we wszystkich schroniskach funkcjonują też kuchnie turystyczne, a „darmowy” wrzątek jest zazwyczaj płatny.

Co na to PTTK? Z wypowiedzi Jerzego Kalarusa wynika, że sprostanie oczekiwaniom różnych grup turystów odwiedzających obecnie schroniska górskie nie jest łatwe. PTTK stara się jakoś to wypośrodkować, tak aby było tam miejsce zarówno dla tych, którzy przychodzą do schronisk zjeść obiad, tych, którzy przyjeżdżają na dłuższy wypoczynek, jak i tych, którzy chcą przenocować na turystycznym szlaku. Tyle że w wielu schroniskach – tak jak na Skrzycznem – nie da się ot tak znaleźć noclegu, przychodząc wprost ze szlaku.

Nie ma natomiast bezwzględnego zakazu spania na podłodze. Jerzy Kalarus mówi, że przepisy przeciwpożarowe zakazują jedynie tarasowania dróg ewakuacyjnych. Problematyczne może być również – z uwagi na przepisy sanitarne – spanie w sali jadalnej. Jak ustaliliśmy – z regulaminu PTTK już niedługo ma zniknąć zapis, że gospodarz schroniska ma zapewnić turyście nocleg. Zastąpi je sformułowanie „zapewnić schronienie”, co z jednej strony wciąż oznacza, że nikogo nie można pozostawić w górach na noc bez dachu nad głową, lecz nie precyzuje, jak takie zapewnienie schronienia w praktyce ma wyglądać.
Także kuchnie turystyczne to w wielu schroniskach już tylko pobożne życzenie. Miejsce do własnoręcznego przygotowania posiłku teoretycznie powinny być w nich zapewnione, lecz – przyznał Jerzy Kalarus – tylko tam gdzie istnieją ku temu warunki techniczne. Także i w tym przypadku na przeszkodzie mogą stanąć względy pożarowe dotyczące chociażby posługiwania się otwartym ogniem w tego typu obiektach.

Czy więc beskidzkie schroniska to wciąż jeszcze schroniska górskie? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam.
Warto jeszcze dodać, jak z problemem braku miejsca w schroniskach turystycznych poradzono sobie za naszą południową granicą. Na Słowacji raczej nikogo nie odsyła się z kwitkiem z powodu braku wolnych łóżek. Dotyczy to też stosunkowo niewielkich obiektów dysponujących zasadniczo niewielką liczbą miejsc noclegowych. Jak to możliwe? Otóż w schroniskach – zazwyczaj na poddaszu czy w położonym gdzieś w pobliżu budynku gospodarczym – jest wygospodarowana duża przestrzeń, na której może pomieścić się wiele osób. Śpi się na materacach rozłożonych na podłodze. Nie ma oddzielnych pokoi, najwyżej boksy, dzielące podłogę na mniejsze sektory. Warunki noclegu są raczej spartańskie. Ciasno, ciemno, zimą – zimno, a latem – upalnie. Jednak dzięki temu rozwiązaniu nawet schroniska dysponujące w pokojach – powiedzmy – 15 czy 20 miejscami mogą przyjąć na nocleg 60 czy 70 turystów.
Słowacja jest członkiem Unii Europejskiej, podobnie jak Polska oraz kraje alpejskie (w tamtejszych schroniskach górskich również działają takie wspólne „noclegownie”), więc skoro tam można, to dlaczego nie u nas?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSilny wiatr nie odpuszcza. Wydano kolejne ostrzeżenie
Następny artykułUM Gdynia: Rozmowy o inwestycjach i rozwoju Gdyni