Amerykańskie Ministerstwo Transportu wydało ostrzeżenie, aby statki handlowe omijały Morze Czerwone do odwołania. Wcześniejsze ostrzeżenie doradzało omijanie tego akwenu przez 72 godziny.
Bałagan w portach
Skierowanie statków wokół Afryki zmusza armatorów do zmiany kolejności obsługiwanych portów oraz do rezygnacji z niektórych zawinięć. Drewery podlicza, że od 4 do 8 tygodnia bieżącego roku armatorzy odwołali 14 proc. zawinięć. Drewery zaznacza, że co prawda 86 proc. statków ma płynąć zgodnie z rozkładem, jednak sytuacja może szybko zmienić się z powodu sytuacji na Morzu Czerwonym. – Obawiam się, że porty szybko zapchają się i armatorzy dostarczą ładunki do innych portów niż pierwotnie zakontraktowane, co dodatkowo podniesie koszty transportu – ostrzega Graczyk.
Także Tarczyński obawia się redukcji zawinić statków oceanicznych do peryferyjnych terminali, co postawiłoby polskich importerów w trudniej sytuacji. – Na pierwszy rzut oka wydaje się, że najpoważniejsze konsekwencje mogą dotknąć obszaru Morza Czarnego (Bułgaria, Rumunia) oraz wschodniej części Morza Śródziemnego (Turcja, Izrael). Niemniej jednak, większość portów w Europie może doświadczyć kongestii. Pamiętajmy o tym, że jednym z głównych czynników powodujących wystąpienie kongestii w portach są opóźnienia zawijających do tychże portów statków. Opóźnienia, które widzimy w tej chwili, będą prawdopodobnie ulegały pogłębieniu w najbliższych tygodniach. Statek, który płynie z dalekiego wschodu do Europy wokół Przylądka Dobrej Nadziei, potrzebuje ok. 45 dni aby osiągnąć port docelowy. I drugie tyle aby znowu znaleźć się w portach dalekiego wschodu, czyli zjawi się tam po ok. 3 miesiącach. I to jest rzeczywisty transit time w tzw. roundrip’ie. Z tego też powodu, w przypadku przedłużającego się konfliktu, należy spodziewać się reorganizacji serwisów oraz większego wykorzystania feederów na, być może, całkiem nowych trasach. Na pewno pojawią się (już ma to miejsce) nowe statki w serwisach (często kosztem zmian w innych serwisach) – przewiduje menedżer ds. rozwoju biznesu w Polsce i Europie Północnej portu Luka Koper Dariusz Mierkiewicz.
Spedytorzy oceniają najbliższą przyszłość pesymistycznie. – Nawet, gdyby już dziś przywrócono normalną żeglugę przez Kanał Sueski to konsekwencje będziemy odczuwać jeszcze przez wiele miesięcy, nim statki wrócą na właściwe sobie plany zawinięć do kolejnych portów – szacuje Bączkowski.
Czytaj więcej
Eksporterzy też stracą
Czechy i Słowacja, obsługiwane dotąd przez posty południowe oraz niemieckie mogą w sytuacji wojny na Morzu Czerwonym zwrócić się ku portom północnym. – Zdecydowana większość armatorów omija Morze Czerwone i Kanał Sueski, co czyni dostawę przez porty południowe mniej atrakcyjną, ze względu na brak przewagi czasowej w dostawach do Europy, a różnica kosztowa na korzyść portów niemieckich czy polskich nadal występuje – wskazuje Seafreight Product Director – CEE w Rohlig Suus Logistics Przemysław Komar.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS