A A+ A++

“Ksiądz Isakowicz poświęcił życie przede wszystkim niepełnosprawnym” – mówił gość Radia Poznań.

Był przyjacielem rodziny, wielokrotnie w naszym domu. Organizowałem spotkania z nim poświęcone Kresom. Ja potem stałem się wolontariuszem jego fundacji (Brata Alberta) Poświęcił się tzw. Muminkom, on tak ich nazywał, czyli osobom nie pełnosprawnym intelektualnie. To było dzieło życia

 – mówił Piotr Szelągowski.

Ksiądz cieszył się, że jego podopieczni założyli spółdzielnię, dzięki czemu zaczęli pracować i zarabiać

 – mówił gość Radia Poznań.

Bycie z  niepełnosprawnymi było jego ostoją. Uważał, że niepełnosprawni nie kłamią. Ksiądz Isakowicz-Zaleski walczył też o godny pochówek Polaków, zamordowanych na Kresach. 

Poniżej pełny zapis rozmowy:

Łukasz Kaźmierczak: W wieku 67 lat zmarł ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Znaliście się bardzo dobrze.

Piotr Szelągowski: Był przyjacielem rodziny, wielokrotnie w naszym domu. Organizowałem spotkania z nim poświęcone Kresom. Poświęcił się tzw. Muminkom, on tak ich nazywał, czyli osobom nie pełnosprawnym intelektualnie. To było dzieło życia.

Pytał pan dlaczego, dlaczego niepełnosprawnymi intelektualnie. Dostał pan odpowiedź bardzo konkretną.

Tak, to była bardzo mocna odpowiedź. Mówił – bo świat jest zły i ludzie kłamią, a oni nie kłamią.

To była jego ucieczka?

Raczej ostoja, bo jak ktoś ucieka, to się chowa. On się nigdy nie chował. Zawsze był niepokorny, polecam jego biografię.

Bardzo odważny człowiek i absolutnie niezależny, który nikomu się nie kłaniał.

Walczył z komuną, był przeciwnikiem czerwonych całym sobą. Był ciepłą osobą. Jak rozmawialiśmy 29 grudnia przez telefon, życzyliśmy mu dobrego roku, już był w szpitalu, gdzie trafił w wigilię. Nawet wtedy pozwolił sobie na żarty, powiedział, że wyrzucają go z tego szpitala, bo muszą zrobić miejsce dla tych, których zranią fajerwerki. Był niesamowity.

Skąd u niego ta siła, swoje wycierpiał, wiele drzwi przed nimi zamknięto, nie ustawał w mówieniu – tak, tak, nie, nie.

Ta krew ormiańska się w nim odzywała, że jak go drzwiami nie wpuszczali, to wchodził oknem, jak nie oknem, to kominem.

Wrócę do Kresów. Najważniejszy jest wymiar Fundacji Brata Alberta, z tego drugiego szeregu wyeksponowałbym pamięć o Wołyniu, był kustoszem tej pamięci.

Dostał nagrodę kustosza pamięci w Teatrze Kamienica.

Jeździliście razem na Kresy?

Bardzo często w Radwanowicach pod Krakowem. Gdy jechaliśmy z małżonką na wschód to dzwoniłem do Tadeusza i pytałem, czy można go odwiedzić. Jeśli tylko był na miejscu to nas zapraszał. Spędzaliśmy wieczory na rozmowach. To był ciepły, wesoły człowiek, potrafił opowiadać kawały.

Jest film z lat 80. kiedy jest ta wizja po pobiciu.

Wstrząsające to było. Jego zmusiły te służby bezpieczeństwa i ta milicja, żeby on się kucał po podłodze. Zwykle jest tak, że pokrzywdzony stoi i jest ktoś, kto udaje pokrzywdzonego. Jego poniżono…

A drugi obraz to ksiądz Tadeusz na polach wołyńskich, przy krzyżach.

Ale ja go bardzo widzę w Polsce, na różnych spotkaniach, zorganizowałem ich kilkadziesiąt. Kresowianie przychodzili do niego jak do ojca. To człowiek, który ich reprezentował, oni sami nie mieli siły przebicia, a on to robił za nich, przy ich pomocy.

Zajmował się też lawendową mafią….

Był zawsze odbierany pozytywnie, nawet przez nieprzyjaciół Kościoła. On wymieniany jako jedyny sprawiedliwy.

Politycy z różnych opcji oddają hołd księdzu. Wracam do obrazku z Wołynia. Mówił na naszej antenie, że ponad 90 proc. ofiar ludobójstwa nie ma swoich grobów. To była jego powinność – ekshumować, odkryć i dać godny pochówek.

To była jego rola jako kapłana.

My musimy zachować to człowieczeństwo do końca.

I do tej pory się tego nie doczekaliśmy. To powinna być zadra w sercu każdego Polaka. To policzek w stosunku do nas wszystkich.

Czy to może być testament księdza?

Bądźmy jak chleb dla naszych bliźnich, szczególnie tych najmniejszych.

To nawiązanie do brata Alberta.

Nie bez przyczyny ta nazwa fundacja. Ośrodek działał w Radwanowicach. Podopieczni nie tylko są wyciągający rękę po pieniądze, ale uruchomili spółdzielnię, z czego ksiądz się bardzo cieszył.

Spółdzielnia Albert.pl, która zajmuje się profesjonalnym ekologicznym niszczeniem dokumentacji, przy zachowaniu poufności. Tym zajmują się podopieczni fundacji.

Bardzo się z tego cieszył. Dajemy zarabiać tym trochę bezradnym ludziom. To naprawdę cenne. Być dobrym jak chleb, być dobrym nawet wobec nieprzyjaciół, co jest trudne.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZmiana dyrekcji w chełmskim szpitalu
Następny artykułCo się stało z autobusem PKS?