W grudniu ubiegłego roku, w wieku 80 lat zmarł Henryk Góralski (na zdjęciu powyżej – z lewej), jedna z podpór zespołu pięściarskiego FKS Avia w jego najlepszych czasach. Opowiedział nam o nim Waldemar Michalski, który był młodszym od niego o trzy lata kolegą z drużyny i sparingpartnerem.
– Henryk był jednym z największych talentów Avii wśród wychowanków klubu. Nawet jego starszy o 7 lat brat Tadeusz, który, nawiasem mówiąc, zachęcił Henryka do uprawiania boksu, nie przejawiał aż takich predyspozycji bokserskich. Ja zostałem z nim skojarzony, mam nadzieję, dzięki talentowi i umiejętnościom, jako sparingpartner tuż po uzyskaniu przez niego największego indywidualnego sukcesu, przez trener Jana Kaźmierczaka. Jednaka nawet w czasie treningów trener wymagał od nas, żeby te „niby walki” trzymały odpowiedni poziom.
Największym indywidualnym sukcesem Henryka Góralskiego było zdobycie brązowego medalu Mistrzostw Polski juniorów w 1960 roku. Biorąc pod uwagę ówczesny poziom boksu w Polsce, było to niesamowite osiągnięcie.
– Istniał wówczas swego rodzaju egzamin dla chłopaków, którzy chcieli uzyskać książeczkę bokserską i na serio zaistnieć w tym sporcie. Był to „Pierwszy krok bokserski”, czyli system walk eliminacyjnych. Adept pięściarstwa przygotowywał się do niego pół, czasem cały rok. Turnieje odbywały się w lubelskim „Koziołku” i w Zakładowym Domu Kultury WSK. Nawet na tym etapie poziom chłopaków był już wtedy taki, że półfinały i finały gromadziły kibiców jak mecze ligowe – wspomina W. Michalski.
Zespołowo, jako członek kadry województwa lubelskiego, Góralski wywalczył wspólnie z kolegami I miejsce Mistrzostw Polski drużyn juniorskich w turnieju organizowanym przez Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki. Razem w nim w kadrze występowali również inni pięściarze Avii: Jan Komendarski i Wiesław Furmankiewicz.
– W grupie seniorskiej Henryk również odgrywał ważną rolę, był wyróżniającym się zawodnikiem chociaż nie miał łatwego zadania. Jego niewysoki wzrost nie predysponował go do występów w wagach wyższych od muszej, w związku z tym musiał walczyć z masą ciała, zrzucać czasem nawet do 7 kg. Wiadomo, że nie wpływa to dobrze na młody organizm. We wszystkich tych wagach – muszej, koguciej, piórkowej, występowało wielu znakomitych zawodników. Stanowiły domenę Eugeniusza Przyłuckiego, Tadeusza Góralskiego, Jana Komendarskiego. Żeby wyjść na mecz ligowy, w tak silnej klubowej konkurencji, trzeba było dysponować naprawdę dobrą formą – wspomina Waldemar Michalski.
Wśród zalet pięściarskich Henryka Góralskiego jego sparingpartner wymienia przede wszystkim umiejętności techniczne.
– Technicznie był bardzo dobry. Praca nóg, rotacja ciałem, były jego atutami, które we współczesnym boksie rzadko się spotyka. Obserwując go na treningach podziwiałem jego umiejętność radzenia sobie z tak zwaną „tarczą”, odgadywanie podczas tego ćwiczenia każdego ruchu trenera. W kwestiach techniki walki, mam wrażenie, że czerpał wiele ze stylu wielokrotnego mistrza Polski i mistrza Europy, Henryka Kukiera. Z perspektywy czasu uważam dzisiaj, że jego rocznik zamykał erę klasowych, utalentowanych zawodników. A do boksu trzeba mieć talent, bo wbrew wielu opiniom nie jest to prosty sport – przekonuje W. Michalski.
Henryk Góralski, jak wielu jego kolegów, zakończył karierę sportową po założeniu rodziny. Obowiązków rodzinnych nie dało się pogodzić z ciężką, absorbującą czas pracą treningową. Odszedł od boksu w wieku 25 lat, chociaż potencjalnie była jeszcze przed nim długa, być może owocna kariera.
– Wydaje mi się, że Henio był szczerze zakochany w boksie. Nawet do szkoły przychodził w butach bokserskich, żeby podkreślić swój związek z tym sportem. Dzisiaj pewnie wzbudziłby śmiech, ale wtedy czasy były inne – podsumowuje Waldemar Michalski.
fot. archiwum rodzinne
Last modified: 7 stycznia, 2024
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS