Jak często bywa w co bardziej zanarchizowanych krajach, rebelia o niskiej intensywności tliła się przez lata – aż po Arabską Wiosnę. Wówczas Huthi wykorzystali próżnię władzy: fala protestów przeciw rządom prezydenta Alego Abdullaha Saleha przerodziła się w Jemeńską Rewolucję. Po roku przepychanek, demonstracji i pogróżek, reżim w końcu poszedł w rozsypkę na początku 2012 r. Tyle że razem z nim Rewolucja zdmuchnęła też, i tak dosyć iluzoryczny, aparat państwa i armię.
W tym czasie oddziały Huthi buszowały w prowincji Saada. Ale próżnia władzy, jaka pojawiła się po upadku reżimu Saleha, sprawiła, że droga do stolicy – Sany – stanęła otworem. Emisariusze rebeliantów pojawili się w mieście już w 2012 r.: najpierw organizując protesty przeciw fatalnym warunkom życia, dyskryminacji szyickiej społeczności stolicy i kraju, przeciw obecności i wpływom USA w Jemenie i całym regionie. Eksperci są dziś zdania, że w ramach przygotowań do tych demonstracji rebelianci stopniowo przerzucali do miasta bojowników i arsenał. Protesty jesienią 2014 r. przekształciły się w starcia z państwowymi służbami bezpieczeństwa – w efekcie do stolicy weszły główne siły rebeliantów i błyskawicznie przejęły kontrolę nad Saną.
I to zapoczątkowało wojnę domową prowadzoną już na pełną skalę. Po dziesięciu latach tego tragicznego w skutkach dla Jemeńczyków konfliktu Huthi kontrolują zapewne nieco więcej niż czwartą część kraju na północnym-zachodzie, z większością jemeńskich brzegów Morza Czerwonego włącznie. Walki – toczone z armią podległą uznanemu przez świat rządowi, innym plemionom, a także z korpusem interwencyjnym Arabii Saudyjskiej – pochłonęły już setki tysięcy ofiar, a życie 80 proc. Jemeńczyków trwale uzależniły od pomocy humanitarnej.
Rozgrywający zza pleców
Co to ma wspólnego z jednym z kluczowych szlaków transportu surowców oraz innych towarów? Rebelia Huthi – jak wiele innych wojen domowych – ma swoje międzynarodowe oblicze. Jako szyici Huthi mogą liczyć na wsparcie Iranu, który aspiruje do roli patrona wszystkich religijnych pobratymców na świecie. Teheran przez lata oficjalnie odżegnywał się od odgrywania jakiejkolwiek militarnej roli w jemeńskim konflikcie – ale było jasne, że potencjalne rządy Huthi to dla Irańczyków okazja, by uchwycić przyczółek u bram regionalnego arcyrywala, Arabii Saudyjskiej.
Nikogo zatem nie dziwiły tropy wiodące od Huthi do irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji czy, zależnego również w sporej mierze od Teheranu, libańskiego Hezbollahu. W swoim czasie – do upadku podczas Arabskiej Wiosny – rebeliantów miał też wspierać inny przeciwnik Saudyjczyków, libijski przywódca Muammar Kadafi, a istnieją … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS