A A+ A++


Zobacz wideo

Nowa ministerka edukacji Barbara Nowacka, na antenie TVN24 stwierdziła, że dwie godziny lekcji religii “to jest przesada”, bo, jak wskazała, dzieci mają więcej religii niż innych przedmiotów. Nowacka w związku z tym zaproponowała ograniczenie katechezy do jednej godziny płatnej z budżetu państwa, przesunięcie lekcji religii na pierwszą bądź ostatnią godzinę lekcyjną oraz to, żeby oceny z tego przedmiotu nie pojawiały się na świadectwach.

Na propozycję Nowackiej Kościół już kręci nosem. – Mamy prawo gwarantowane konkordatem do dwóch godzin lekcji religii w szkole tygodniowo, choć bywały już uzgodnienia o jednej godzinie – powiedział metropolita częstochowski abp Wacław Depo w rozmowie z Polską Agencją Prasową.

Religia w szkole. “Abp Depo jest ignorantem albo świadomie kłamie”

Okazuje się jednak, że kościelny hierarcha wprowadził opinię publiczną w błąd. – Albo arcybiskup Wacław Depo jest prawnym ignorantem albo świadomie kłamie. Niech uważnie przeczyta konkordat z 1993 r. i zastanowi się, co publicznie mówi. Jak można takie oczywiste nieprawdy otwarcie głosić – powiedział w rozmowie z tokfm.pl prof. UW dr hab. Paweł Borecki z katedry Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji UW.

Profesor prawa wskazał na artykuł 12 współczesnego polskiego konkordatu, który brzmi: “Uznając prawo rodziców do religijnego wychowania dzieci oraz zasadę tolerancji, Państwo gwarantuje, że szkoły publiczne podstawowe i ponadpodstawowe oraz przedszkola, prowadzone przez organy administracji państwowej i samorządowej, organizują zgodnie z wolą zainteresowanych naukę religii w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych”. Ekspert podkreślił, że nie ma tu nic o wymiarze godzin religii w publicznych: szkole, czy przedszkolu. – Więc to, co mówi abp Depo, to przejaw ignorancji albo kłamstwo z premedytacją – zaznaczył raz jeszcze prof. Borecki.

Co dalej z religią w szkole? “Niech się cieszą, że nie jako szkółka sobotnia”

Rozmówca tokfm.pl tłumaczył, że obok konkordatu z 1997 r. jest jeszcze deklaracja wyjaśniająca rządu RP z 15 kwietnia 1997 roku, przyjęta w uzgodnieniu ze Stolicą Apostolską, która w punkcie 4. stanowi wyraźnie, że o kwestiach szczegółowych (poza kwestią kwalifikacji zawodowych wymaganych od nauczycieli religii) decyduje prawo polskie. – Aktualnie obowiązuje w tym zakresie rozporządzenie ministra edukacji narodowej z 14 kwietnia 1992 r. w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach. I to jednostronnie ustanowione rozporządzenie ministra określa, że to są aktualnie dwie godziny w tygodniu a także, że wymiar ten może być zmniejszony za zgodą biskupa diecezjalnego – wyjaśnił prawnik.

Jak dodał ekspert prawa wyznaniowego, ministerka edukacji Barbara Nowacka może w każdej chwili sama zmienić postanowienia tego rozporządzenia. – Minister edukacji może uchylić przepis, że zmniejszanie wymiaru odbywa się za zgodą biskupa, może wprowadzić, że wymiar czasu wynosi jedną godzinę tygodniowo czy jedną godzinę na dwa tygodnie – wskazał prof. Borecki i dodał, że powinna ona wcześniej zaczerpnąć opinii wszystkich związków wyznaniowych, które nauczają religii w systemie oświaty publicznej, ale opinia ta jest niewiążąca. – To jest, koniec końców, decyzja jednostronna ministra – zaznaczył.

Prof. Borecki wskazał także, że postulat umiejscowienia religii na pierwszej lub ostatniej lekcji jest najbardziej rozsądnym rozwiązaniem organizacyjnym dla ochrony sumienia i wyznania dzieci nieuczęszczających na religię. – I niech się wyznania cieszą, że lekcje religii nie mają być organizowane w sobotę – jako szkółka sobotnia. Gdyż takie rozwiązanie też można by lansować – stwierdził. 

Młodzi rezygnują z religii

Wygląda na to, że zmian odnośnie katechezy oczekuje społeczeństwo. Z sondażu dla Wirtualnej Polski wynika, że aż 67 proc. ankietowanych pozytywnie ocenia pomysł Barbary Nowackiej. Przeciwnego zdania jest 28,7 proc. badanych. Polacy idą nawet jeszcze dalej. Inne badanie – tym razem dla “Super Expressu” pokazuje, że aż 51 proc. Polaków uważa, że lekcje religii powinny odbywać się przy parafii, a tylko 33 proc., że w szkołach.

Dlaczego Kościołowi zaś tak zależy na religii w szkole? Jej dotychczasowe efekty nie są przecież spektakularne, polska młodzież w niesamowitym tempie się laicyzuje, coraz więcej uczniów rezygnuje z uczęszczania na katechezę. – Myślę, że chodzi o to, aby jednak mimo wszystko starać się jakoś przekazać treści religijne dzieciom i młodzieży. Na zasadzie – czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci. Ale widać, że jest to kontrproduktywne, ponieważ rodzice, którzy uczęszczali na lekcje religii do szkół, dzisiaj w dużej mierze nie chcą swoich dzieci na te lekcje wysyłać – powiedział prof. Borecki. 

W jego ocenie katecheza w tej chwili w szkole “to przekaz wiary, zajęcia formacyjne, których treść pozostaje w dysonansie z treścią przedmiotów świeckich – biologii, fizyki, historii”. – Może to prowadzić do swoistego rozdwojenia jaźni ucznia. Gdyż z jednej strony słyszy o sztucznej inteligencji, procedurze in vitro, a z drugiej o niepokalanym poczęciu – zauważył rozmówca tokfm.pl.

Specjalista prawa wyznaniowego dodał, że nie można zapominać także o kontekście finansowym. – Szacuje się, że co roku ze środków publicznych około 2 miliardów złotych jest przeznaczanych na pokrycie wynagrodzeń katechetów świeckich i duchownych. A nikt nie liczy też kosztów ponoszonych przez szkoły publiczne – kosztów mediów, wynajmu sal. A to są konkretne pieniądze, ponieważ trzeba płacić za prąd, ogrzewanie, środki czystości itd. – wyliczał.

– Ten aspekt finansowy, materialny uważam za przeważający, ale wspomniany uprzednio aspekt nazwijmy to formacyjny, propagandowy też jest moim zdaniem ważny – stwierdził prof. Borecki.

“Czas wrócić z katechezą do salek przyparafialnych”

W ocenie rozmówcy tokfm.pl czas wrócić z katechezą do salek przyparafialnych. – Oczywiście frekwencja będzie znacznie niższa, ale trzeba spróbować odbudować więź młodych z parafią, którą “koncertowo” Kościół zniszczył w 1990 roku, doprowadzając do wprowadzenia nauczania religii do szkół publicznych. Ja doświadczyłem tego “na własnej skórze”. Wiem jak było fajnie, sympatycznie na dobrowolnej katechezie przyparafialnej przed rokiem 1990, a co uczyniono z katechezy potem. Zrobił się z tego przedmiot de facto urzędowy, niby dobrowolny, ale jednak uczęszczało się nań pod presją – ocenił.

I dodał, że “abp Depo jest już hierarchą starego pokolenia”. – Pokolenia, które odchodzi. I nie do końca do niego dociera, że trzeba się zmieniać i to szybko. Bo dziś ludzie umieją czytać i pisać, każdy młody człowiek praktycznie ma smartfona, jest sztuczna inteligencja. Czasy zupełnie się zmieniły i Kościół musi się dostosować do nowych okoliczności, jeśli chce przetrwać – przekonywał prof. Borecki.

Jak mówił, do tej pory Kościół Katolicki w Polsce po roku 1989 nie umiał jednak czytać tych znaków czasu. – Teraz trzeba ratować to, co jest jeszcze do uratowania, bowiem inaczej Kościół straci młode pokolenie do końca. Zostanie zerwany do końca pokoleniowy przekaz wiary. I Kościół będzie tylko funduszem inwestycyjnym vel emerytalnym lub agencją zarządzania nieruchomościami – skwitował prof. Paweł Borecki.

Posłuchaj podcastu:

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDarmowe konsultacje z dietetykiem w gabinecie Projekt Zdrowie w Łańcucie
Następny artykułJaki jest najmocniejszy kolagen dla sportowców?