Mamy konkurenta dla zagranicznych robotów medycznych. To „Robin Heart” z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu. Potrzebne jest jednak finansowaniPolski rynek zdominowały roboty amerykańskie, chińskie. Wiele odmian posiadają Indie. Każdy z nich ma swoje wady i zalety – koszty kupna, serwisowania, parametry techniczne. Najpierw były wykorzystywanie w kardiochirurgii, ale lista specjalizacji, w których są niezbędne, w ciągu ostatnich lat rozszerzyła się o schorzenia ginekologiczne, układu pokarmowego, czy urologiczne.
W Polsce najpopularniejsze są amerykańskie roboty „da Vinci”. Polscy konstruktorzy z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu im. prof. Zbigniewa Religi i Śląskiego Uniwersytetu Medycznego mogą pochwalić się najnowocześniejszą wersją robota „Robin Heart”, ale żeby wszedł do produkcji i stał się konkurencyjny wobec zagranicznego sprzętu potrzeba co najmniej 300 mln zł.
– Szacujemy, że za 5 – 6 lat będziemy w stanie przedstawić najnowocześniejszego i najbardziej wszechstronnego robota polskiej produkcji. Wtedy też , jak obliczam, ruszy wymiana zakupionego w ostatnim czasie do szpitali zagranicznego sprzętu. Szacowany okres potrzebny do skomercjalizowania polskiego robota wieloramiennego to około 3 lata – mówi dr hab. Zbigniew Nawrat, profesor Instytutu Protez Serca Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii i Zakładu Biofizyki SUM Wydziału Nauk Medycznych w Zabrzu. – Uruchomienie własnej linii robotów dla medycyny daje szansę na pozyskiwanie inwestorów zagranicznych. Zyskujemy przecież globalny produkt technologiczny , zapewne w przystępniejszej cenie i szansę na rozwój tej dziedziny w postaci rodzimej myśli technicznej.
Jak wyjaśnia prof. Nawrat budowa polskiego robota zaczęła się szybciej niż konkurencyjnych, ale działaliśmy z niewspółmiernie mniejszym budżetem. – Robotyka chirurgiczna w Polsce rozpoczęła się na Śląsku. Kiedy kończyliśmy wraz z prof. Zbigniewem Religą pierwszy projekt „Robin Hearta” mieliśmy prototyp o siedmiu stopniach swobody i funkcjonalności zbliżonej do „da Vinci”, który wtedy raczkował, a w chwili, kiedy w Cambridge pokazywano drewniany model „Versiusa”, my kończyliśmy pierwsze eksperymenty na zwierzętach z największym pewnie robotem chirurgicznym na świecie, modelem „Robin Heart mc2” – wyjaśnia prof. Nawrat.
W 2010 r. specjaliści z Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii zrobili pierwszy eksperyment modelowy teleoperacji na odległości Zabrze (FRK) – Katowice (Centrum Medycyny Doświadczalnej SUM)
– Do tej pory na projekt robota „Robin Heart” wydaliśmy od 2000 roku kwotę rzędu… 5 mln zł. Czyli jedną trzecią ceny jednego robota „da Vinci” – dodaje Nawrat.
Według prof. Nawrata robotyka jest przyszłością chirurgii, bo absolwenci medycyny coraz rzadziej wybierają tę specjalność. Skutek – brakuje młodych chirurgów. – Jeszcze niedawno każdy chciał być jak Religa, „Bóg”, ,który pierwszy skutecznie przeszczepił serce w Polsce w 1985 roku. Dziś już nie chcą. Zawód chirurga trzeba uczynić atrakcyjnym, ale też odpowiednio dobierać kandydatów do zawodu, bo muszą mieć określone umiejętności, nie tylko manualne, ale m.in. psychologiczne: odporność na stres, decyzyjność – ocenia prof. Nawrat.
Najnowsza wersja tworzonego w FRK robota jest wyposażona w sztuczną inteligencję. – To w dzisiejszych czasach po prostu niezbędne. Sztuczna inteligencja pozwoli uczyć się robotom na podstawie nabytych doświadczeń i reagować na powstałe sytuacje. W Fundacji rozwijamy właśnie prace w zakresie użycia robota „Robin Heart” do teleoperacji. Zmniejszenie ryzyka operowania podczas występowania przerw lub dużych opóźnień komunikacji operatora z robotem wymaga, abyśmy usamodzielnili robota w takiej sytuacji. Żeby robot mógł podjąć decyzję „co robić”, gdy oceni, że nie ma kontaktu z lekarzem. Robot musi „wiedzieć” co robi. Musi również znać swój zakres obowiązków w momencie zagrożenia życia pacjenta. Tego nie da się zrobić bez wprowadzenia sztucznej inteligencji – podkreśla prof. Nawrat.
Visited 5 times, 4 visit(s) today
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS