O autorze
Kali Linux doczekał się, jak ujmują to autorzy, pierwszego wydania nowej dekady. I jest to wydanie o tyle szczególne, że podczas instalacji wymusza stworzenie konta administratora bez praw roota, co w opinii twórców zapewnia kolejną powłokę bezpieczeństwa.
Jak wiadomo, Kali Linux nie jest typową dystrybucją do codziennego użytku, a służy głównie do testów penetracyjnych i audytów systemów bezpieczeństwa. Sami twórcy podkreślają, że system nie jest testowany w klasycznych scenariuszach produkcyjnych i nie życzą sobie nawet raportowania błędów z tym związanych. Choć oczywiście dla chcącego droga wolna.
Zwłaszcza, że tym razem Kali Linux, w świeżej wersji 2020.1, jest bez wątpienia nieco mniej siermiężny niż wcześniej. Liczba obrazów uległa znaczącemu zmniejszeniu. Jedno ISO pozwala bowiem podczas instalacji określić środowisko graficzne. Od czasów wydania 2019.4 domyślnym wyborem pozostaje Xfce i tu się nic nie zmienia, ale GNOME, KDE, MATE czy LXDE można wskazać jako alternatywę. Bez konieczności korzystania z odrębnego obrazu.
Prócz tego, twórcy zdecydowali się na drobny lifting GNOME, dodając m.in. dedykowane skórki jasną i ciemną, a ponadto dorzucili kilka paczek: cloud-enum, emailharvester, phpggc, sherlock, splinter.
Wraz z desktopowym Kali Linux 2020.1, ukazało się także nowe wydanie Kali NetHunter do testów penetracyjnych sprzętu z Androidem. Największa nowość w tym przypadku to wariant rootless, który, jak sama nazwa wskazuje, nie wymaga rootowania urządzenia do uruchomienia. Nie mówiąc już o modyfikacji recovery czy kernela. Można go zainstalować poprzez Termux. To jednak, co zrozumiałe, wiąże się z kilkoma ograniczeniami, w tym… brakiem roota.
Obrazy z Kali Linux 2020,1, a także nowy Kali NetHunter znajdziecie pod tym adresem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS