Dwa zdarzenia z jednego dnia na dogach powiatu. Rano w Paszczynie kolizja samochodu z sarną, już po zmroku w Czarnej zderzenie z łosiem.
Rozbite samochody, ludziom nic się nie stało, zwierzęta opuściły miejsca zdarzeń o własnych siłach. Pozostaje mieć nadzieję, że rzeczywiście wyszły ze spotkania z autem na tyle lekko poturbowane, że unikną kalectwa. Ale mogło być i tak, że napędzane adrenaliną pobiegły do lasu i tam przez wiele godzin odchodziły w męczarniach na skutek obrażeń po wypadku.
Nie oceniam kierowców, nie było mnie tam, nie widziałam. Miałam za to bardzo podobną sytuację i naprawdę nie było szansy, by wyhamować, bo sarna pojawiła się jak duch i z prędkością błyskawicy. Na szczęście jechałam powoli i tylko ją drasnęłam zderzakiem. Za nią na drogę wbiegło całe stado. Wierzę, że ta „moja” wyszła bez szwanku. Samochód tak, a to w jakiś sposób jest miarą siły uderzenia.
Zatem nie oceniam, bo może się zdarzyć nawet jeśli jedziemy z przepisową prędkością i rozglądamy się na boki, bo dookoła las, który jest domem zwierząt. Albo pola, przemierzane przez dziki, sarny i łosie.
Ale na drodze pomiędzy Chotową a Czarną, która prowadzi przez teren zalesiony, ciągle widuję tych królów szos, co to za nic mają, że akurat przejeżdżają przez obszar, który do dzikich zwierząt po prostu należy.
Tacy po wypadku będą udowadniać pewnie, że zwierząt jest za dużo, że są niebezpieczne, stwarzają zagrożenie, itd., itp. Do głowy im nie przyjdzie refleksja, że największym zagrożeniem są oni sami, również dla siebie.
Na koniec mądre zdanie znalezione w internetach: to nie jeleń, sarna łoś czy dzik biegną przez drogę – to droga przebiega przez las.
Na zdjęciach łosie sfotografowane przez Jacka Warżałę. Piękne i na szczęście daleko od szosy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS