Pańska najnowsza książka „Wyzwoleni. Czy freelancing jest dla Ciebie?” to porcja ogromnej wiedzy na temat samozatrudnienia. Komu jest ona dedykowana, komu poleciłby ją Pan w pierwszej kolejności i czego można się z niej nauczyć?
Rynek pracy bardzo dynamicznie się zmienia, na co z pewnością wpływ miała pandemia, wojna, kryzys i idące za nimi poczucie niestabilności. Coraz więcej z nas decyduje się na freelancing, co widać w szybko rosnącej ilości wolnych strzelców w Polsce. Niestety, mimo powszechnego przekonania, że taki tryb życia jest uniwersalnym ideałem, rzeczywistość okazuje się być znacznie bardziej zróżnicowana.
Osobiście nie zamieniłbym freelancingu na inny styl życia, jednak zdaję sobie sprawę, że korzyści, które z niego czerpię, mogą stanowić poważne wyzwanie dla innych. Książka i podcast „Wyzwoleni” są dla osób, które szukają dla siebie zawodowego miejsca, stoją w obliczu decyzji o przejściu na swoje lub zwyczajnie są ciekawe świata wolnych strzelców. Są dla ludzi, którzy chcą odpowiedzialnie i świadomie podjąć decyzję o rewolucji w swoim życiu, a nie szukają wyłącznie recept na mniejszą ilość pracy i większe pieniądze.
Podcast i książka są też dla samych freelancerów, bo razem z moimi gośćmi rozmawiamy nie tylko o momencie podjęcia decyzji, ale także o codziennych wyzwaniach związanych z byciem na swoim. Co ciekawe, książka jest też dla osób, którym na freelancingu jest źle i zastanawiają się nad powrotem na etat, bo do wywiadu w mojej książce – oprócz przedsiębiorców i freelancerów, specjalistów z zakresu HR, employer brandingu, marki osobistej, badań, psychologii czy coachingu – zaprosiłem także osobę, która zdecydowała się wrócić z freelancingu na etat. Książką i podcastem chcę pokazać prawdziwy świat freelancingu z jego blaskami i cieniami, nie ten lukrowany podawany nam często w mediach społecznościowych.
Jakie wymieniłby Pan niezbędne narzędzia, które powinna mieć i którymi powinna dysponować osoba, decydująca się na prowadzenie działalności gospodarczej?
Warto rozmawiać o narzędziach, bo one są niezbędne do prowadzenia działalności gospodarczej, bez względu na to, czy chcemy być freelancerami, czy właścicielami organizacji zatrudniającej pracowników. Niemniej, warto pamiętać, że zanim sięgniemy po narzędzia i będziemy zastanawiać się nad rozwiązaniami IT, zapleczem finansowym czy wynajmem biura, należy zastanowić się nad wewnętrznymi zasobami, które są absolutnie kluczowe, a które często są niestety pomijane. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrafimy samodzielnie organizować swoją pracę, czy potrafimy sami się motywować, czy mamy umiejętności interpersonalne, czy potrafimy samotnie stawiać czoła problemom, czy potrafimy sprzedawać swoje usługi, wreszcie czy mamy wybudowaną markę osobistą.
To na te pytania powinniśmy sobie odpowiedzieć w pierwszej kolejności, a jeśli odpowiedź będzie negatywna, powinniśmy zastanowić się, czy jesteśmy w stanie te zasoby uzupełnić. Nie bez znaczenia pozostaje nasza kondycja psychiczna, bo wiele osób podejmuje decyzję o przejściu na swoje w kryzysie, wierząc, że freelancing pomoże im poradzić sobie na przykład z wypaleniem zawodowym. Warto zastanowić się, czego w życiu szukamy i czy freelancing na pewno nam to da. Decyzji o przejściu na swoje nie determinowałbym dostępnymi narzędziami, które można uzupełnić w zależności od potrzeb, ale wewnętrznymi zasobami, umiejętnościami i energią konieczną do dokonania zmiany i rozkręcenia własnego biznesu.
Kto tak naprawdę ma szansę osiągnąć sukces? Czy korzystanie z coachowych poradników ma sens, czy lepiej inwestować czas w studiowanie bardziej specjalistycznej wiedzy?
Warto zacząć od definicji sukcesu, która jest rzeczą bardzo indywidualną. Dla jednych są to pieniądze, dla drugich większa elastyczność, a jeszcze inni docenią większą możliwość samostanowienia i pracę poza zhierarchizowanymi strukturami. Jednak każdy medal ma dwie strony, bo freelancing to przecież także brak regularnych dochodów, konieczność dostosowania się do wymagań różnych klientów i samotna praca poza strukturami firmy. Dlatego pierwszym krokiem, jaki powinniśmy zrobić to odpowiedzieć sobie na pytanie, czego w życiu szukamy, jak definiujemy sukces, co pozwoli nam ten sukces osiągnąć.
Z doświadczenia moich rozmówców i mojego wynika, że freelancing nie jest dla osób, dla których wyznacznikiem szczęścia są wyłącznie pieniądze. O sukcesie po przejściu na swoje z pewnością będą mogli powiedzieć ci, którzy z jednej strony cenią swobodę i są otwarci na nowe, z drugiej – akceptują pracę w samotności, nie mają potrzeby pięcia się po opisanej stanowiskami drabinie kariery zawodowej, potrafią się motywować i są dobrze zorganizowani. Bycie wolnym strzelcem jest dla tych, którzy nie chcą zmienić pracy, tylko chcą zmienić styl życia, bo przejście na swoje jest rewolucją wielowymiarową.
Moim zdaniem, zarówno poradniki dotyczące zmiany, jak i specjalistyczne publikacje są istotne. Z jednej strony zawsze warto uzupełniać twardą wiedzę, bo na tej podstawie sprzedajemy swoje usługi. Z drugiej, warto dobrze przygotować się do przejścia, bo nasz sukces nie zależy tylko od tego, jak dobrymi jesteśmy specjalistami, lecz także od naszego nastawienia, motywacji, zadowolenia z obranej drogi.
Często mówi się, że będąc na swoim jesteśmy „Panami samych siebie” i decydujemy o swojej pracy. Czy na pewno tak jest? Czym różni się praca dla klientów od pracy u kogoś?
To prawda. Będąc freelancerami mamy znacznie większe możliwości decydowania o swojej pracy czy życiu w ogóle. Trzeba jednak pamiętać, że zamiast o beztroskiej wolności powinniśmy mówić o odpowiedzialnej elastyczności, która pozwala nam zarówno na czerpanie z tego, co daje nam bycie poza strukturami, jak i na skuteczną pracę.
Praca u kogoś znacznie różni się od pracy na etacie. Oprócz rzeczy, o których już rozmawialiśmy, przede wszystkim należy zwrócić uwagę na brak zaplecza, jakie na etacie daje nam organizacja. Wiele osób przechodząc na swoje myśli, że pozbywa się wyłącznie przełożonego, podczas kiedy pozbywa się także wsparcia innych działów czy marki, która uwiarygadniała sprzedawane usługi czy produkty. Przechodząc na swoje nie wykonujemy wyłącznie tej części pracy, w której jesteśmy wyspecjalizowani, ale także zajmujemy się sprzedażą swoich usług, organizacją pracy czy podatkami.
Inną istotną różnicą jest to, że mając wielu klientów przestajemy być częścią jednej organizacji. Nie jesteśmy już w jej strukturach. Jesteśmy zewnętrznym dostawcą ze wszystkimi złymi i dobrymi stronami tego rozwiązania. Mamy możliwość czerpania wiedzy z wielu projektów i od wielu klientów, ale trudno nam podpisać się pod jednym dużym sukcesem.
Czy sukces zawsze zależy od nas samych, czy może od branży, w której chcemy ten sukces odnieść? Czy Pańskim zdaniem istnieją branże, w których powodzenie jest niemożliwe, czy w każdej branży nasz biznes ma szansę na powodzenie?
Niestety, mimo doskonałego przygotowania, nie każdy specjalista odniesie sukces jako freelancer. Ten sposób pracy po prostu nie jest odpowiedni do realizacji wszystkich rodzajów zadań. Potwierdza to chociażby raport Useme, który wskazuje, że najpopularniejsze branże wśród polskich freelancerów to copywriting, social media, fotografia, animacja, grafika czy tworzenie stron internetowych. Zadania związane z tymi specjalizacjami łączy to, że mogą być wykonywane indywidualnie lub delegowane poza strukturę organizacji jako niezależna część większego projektu.
Z tego samego powodu trudno sobie wyobrazić, że zlecenia wymagające ciągłej współpracy z innymi członkami zespołu, pełnego zaangażowania w projekt czy specyficznej wiedzy na temat konkretnej organizacji zostaną zlecone freelancerowi. Takie zadania raczej leżą w kompetencjach pracowników etatowych.
Czy to jednak oznacza, że nie każdy może odnieść sukces pracując na własny rachunek? Znam wiele osób, dla których korzyści wynikające z freelancingu były na tyle istotne i kuszące, że postanowiły zdobyć nowe umiejętności i rozpocząć pracę na własny rachunek w dziedzinie, której wcześniej nie praktykowały na etacie.
Jak zaczęła się Pańska przygoda z freelancingiem? Jak wspomina Pan swoje początki?
W moim przypadku decyzja o przejściu na swoje nie była wynikiem impulsu chwili. Ten krok planowałem przez długi czas i dokładnie go przemyślałem. Nie oznacza to jednak, że nic mnie nie zaskoczyło, ponieważ – jak zawsze podkreślam – przechodzenie z etatu na freelancing jest nie tylko zmianą pracy, ale przede wszystkim zmianą stylu życia. Tutaj zmienia się znacznie więcej niż moglibyśmy sobie wyobrażać, bo z jednej strony zyskujemy większą swobodę, a z drugiej ponosimy większą odpowiedzialność. W moim przypadku przejście na freelancing było zmianą skokową, bo moja rzeczywistość – chociaż w sposób zaplanowany – zmieniła się nagle z dnia na dzień.
Na pewno pozytywnie zaskoczyła mnie siła mojej marki osobistej, która szybko przyczyniła się do zdobywania nowych zleceń i utrzymania widoczności w mediach, co z pewnością dodawało mi skrzydeł. Z drugiej strony zaskoczyła mnie samotność, której się spodziewałem, ale nie przypuszczałem, że będzie tak intensywna. Niemniej jednak, ten stan dość szybko minął, ponieważ wraz z ilością zleceń, moje kręgi zawodowe zaczęły się dynamicznie rozszerzać. Stałem się także członkiem freelancerskiej społeczności, która okazała się bardzo przyjaznym środowiskiem.
Sztuką jest przekuwać porażki w sukces. Z pewnością każdy freelancer miał w życiu momenty kryzysowe, które demotywowały do dalszego prowadzenia działalności. Jakie sytuacje biznesowe były dla Pana najbardziej zniechęcające?
Wiele osób mówi, że rozpocząłem swoją przygodę na swoim w najgorszym możliwym momencie, bo kilka miesięcy po moim starcie rozpoczęła się pandemia. Rzeczywiście był to trudny okres, bo byłem jeszcze nieopierzonym wolnym strzelcem, który musiał odnaleźć się w nowej sytuacji zawodowej, której skomplikowanie było potęgowane przez lockdowny i widmo kryzysu.
Czy byłem zniechęcony? Pewnie były takie momenty, w których zastanawiałem się nad sensem zrobionego kroku, ale w ostatecznym rozrachunku, w pierwszym, najtrudniejszym roku pandemii, moje zarobki liczone długookresowo były wyższe niż podczas pracy na etacie, a do tego miałem więcej czasu dla siebie i dla rodziny. Trudno jednak było to docenić w tamtym czasie i bywały dni, w których byłem zniechęcony. Ten trudny czas nauczył mnie jednak, że nie warto się poddawać i że praca przynosi efekty.
Branding jest ważnym elementem każdej firmy, która prowadzi własną działalność. Jakie są niezbędne elementy skutecznej identyfikacji wizualnej w dzisiejszych czasach?
Jak zawsze stawiałbym na spójność i konsekwencję. Dobry branding to nie tylko kwestia „ładnego” logo, zachowania jednolitej kolorystyki czy wybrania konkretnego kształtu, ale także budowania spójności z atrybutami marki i głębszymi wartościami kultury firmy. Wierzę, że skuteczna identyfikacja wizualna powinna być odzwierciedleniem tożsamości marki na wielu poziomach.
Niepokojącym zjawiskiem jest jednak to, że wiele organizacji nadal upraszcza swoje rozumienie brandingu do postawienia estetycznego neonu na biurowcu. Taka tendencja często prowadzi do niewłaściwego interpretowania jego roli w budowaniu marki i może być nieefektywna w osiąganiu zamierzonych celów. Wydaje się, że skupianie się jedynie na aspektach wizualnych to powierzchowne podejście, które nie uwzględnia pełnego potencjału, jaki może zaoferować kompleksowa identyfikacja wizualna.
W procesie tworzenia tożsamości marki istotne jest spojrzenie poza samą estetykę i zrozumienie, jakie wartości i idee chcemy przekazać. Spójność nie powinna dotyczyć tylko wyglądu, ale powinna być zakorzeniona głęboko w misji, wizji i działaniach firmy. W ten sposób branding staje się bardziej holistycznym narzędziem, które nie tylko przyciąga wzrok, ale również komunikuje istotę marki.
Czym powinny wyróżniać się firmy, które rozpoczynają działalność, wchodzą na rynek i chcą zdobyć jak najwięcej klientów? Jak dorównać bardziej doświadczonym i lepiej znanym markom?
Doświadczenie i renoma marki odgrywają kluczową rolę w osiąganiu sukcesu, jednak nie oznacza to, że rynek jest niedostępny dla nowych brandów. Istotą jest zdolność do wyróżnienia się poprzez świadome działania i wykorzystanie unikalnych cech. Kluczowe elementy obejmują określenie wyjątkowej wartości dodanej, identyfikację nisz rynkowych, efektywną komunikację, doskonałą obsługę klienta, innowacyjność oraz budowanie trwałych relacji z klientami.
Nawet mniejsza organizacja i ograniczony budżet nie stanowią przeszkody dla sukcesu, chociaż oczywiście zbudowanie wielkiej korporacji wymaga czasu. Mniejsze organizacje mają zazwyczaj przewagę w szybszej reakcji na zmiany w otoczeniu rynkowym, efektywniejszym marketingu, konkurencyjnych cenach i dodatkowych korzyściach. Kluczem do sukcesu nowych firm jest elastyczność, umiejętne wykorzystanie dostępnych zasobów i skoncentrowanie się na budowaniu trwałych relacji z klientami.
„Jak zarobić i się nie narobić” – z pewnością zna Pan takie powiedzenie. Niektórzy uważają, że nie ciężka, ale efektywna praca powinna być priorytetem. Oba terminy nie są synonimiczne, jednak czy to oznacza, że najmniejszy wysiłek może długotrwale przynosić największe przychody?
Analizując trendy rynkowe, szybko zauważamy, że ludzie coraz mniej cenią wielogodzinną, ciężką pracę. Zwłaszcza dla młodszych pokoleń praca przestaje być priorytetem. Wolimy pracować inteligentnie i elastycznie, dostosowując obowiązki do naszych potrzeb. Stąd choćby tak wielkie przywiązanie do home office. Stąd też rosnąca popularność freelancingu i fakt, w że w ciągu 5 lat freelancerzy mają stanowić aż 20 proc. wszystkich pracujących.
Jako freelancer zwracam uwagę na efektywność. W przeciwieństwie do pracy na etacie, moje obowiązki nie są ściśle związane z ośmiogodzinnym dniem pracy, lecz raczej z wykonaniem konkretnych zadań. Z mojej perspektywy chciałbym podkreślić jeszcze jeden istotny aspekt. Uważam, że pieniądze, choć oczywiście istotne, nie są wszystkim.
Czasami decyduję się na przyjęcie zlecenia pomimo niższego wynagrodzenia, bo ważne są dla mnie ciekawe i nowe doświadczenia. Takie podejście wzbogaca moją wiedzę zawodową, umożliwiając mi podchodzenie do pracy jak do pasji, a nie jedynie obowiązku. Długofalowo przekłada się to na większe zyski, bo inwestuję w rozwijanie się i zdobywanie nowych umiejętności.
Marketing w dzisiejszych czasach jest dziedziną wiedzy, którą opanować powinny nie tylko osoby, które się nią interesują, ale każda osoba decydująca się na prowadzenie działalności, niezależnie od branży. Których narzędzi marketingowych Pańskim zdaniem nigdy nie może zabraknąć przy rozwijaniu własnego startupu?
Dzisiaj marketing nie jest już jedynie kwestią zainteresowań, ale stanowi obowiązek każdej osoby prowadzącej działalność gospodarczą, niezależnie czy jest to freelancer czy właściciel potężnej firmy. Niestety, problem polega na tym, że marketing – obok piłki nożnej i medycyny – staje się tematem, na którym zna się niemal każdy. Powodem tego stanu rzeczy jest oczywiście nieświadoma niekompetencja. Dlatego też wiele organizacji błędnie postrzega marketing jedynie jako korzystanie z mediów społecznościowych, gdzie umieszcza się posty z promocjami oraz życzeniami z okazji Dnia Kobiet.
Uważam, że warto tu zrobić krok wstecz i sięgnąć, choćby po nie zawsze modne, ale nadal istotne koncepcje 4P czy 4C. Warto spojrzeć na marketing w sposób bardziej holistyczny, wyjść poza własną bańkę i dostrzegać konsumentów takimi, jakimi są, a nie takimi, jakimi chcielibyśmy, aby byli. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe. Dlatego też warto zatrudniać ekspertów od marketingu, podobnie jak zatrudniamy specjalistów od finansów czy logistyki. Marketing to nie tylko estetyczne obrazki, lecz głównie zrozumienie potrzeb konsumentów, ich generowanie i skuteczne odpowiadanie na nie.
Czy freelancing rzeczywiście jest daleki od życiowej stabilizacji? Mówi się, że są w nim okresy, w których możemy dużo zyskać oraz okresy, gdzie dużo stracić. Czy jednak rzeczywiście działalność na własny rachunek jest mniej bezpieczna od pracy etatowej?
Nie sądzę, aby osiągnięcie życiowej stabilizacji było trudniejsze na freelancingu, niż na etacie. Ostatecznie jaką stabilność daje nam umowa o pracę, nawet jeśli jest nazwana umową na czas nieokreślony? Jako freelancer, dbając o rozsądne budowanie portfela klientów, doświadczam nawet większej stabilności niż przy tradycyjnym zatrudnieniu. Wynika to z faktu, że moje bezpieczeństwo opiera się nie na jednym, ale na wielu źródłach.
Oczywiście, w pracy freelancera wiele osób zwraca uwagę na brak stałych, miesięcznych dochodów. Uważam jednak, że to kwestia zmiany perspektywy. Bycie wolnym strzelcem wymaga planowania zarobków i wydatków w dłuższej perspektywie, co może być wyzwaniem dla tych, którzy są przyzwyczajeni do regularnych wypłat przy pracy na etacie. Uważam jednak, że takie doświadczenie jest bezcenne i buduje poczucie własnej wartości oraz przekonanie, że zawsze poradzimy sobie, że po gorszym okresie przychodzi lepszy, tak jak po lepszym czasem przychodzi gorszy.
O tym, co sprawia, że rynek fashion stanowi ideale pole do prowadzenia badań w zakresie Brand Purpose i o markach najskuteczniej wykorzystujących Brand Purpose w swoich strategiach marketingowych rozmawiamy z Bartkiem Bobczyńskim – Marketing & Commerce Offering Leaderem w Deloitte Digital.
Certifier to polski startup, który podbił rynek poświadczeń cyfrowych i pozyskał ponad 3 miliony złotych od inwestorów. Zapraszamy do rozmowy, w której CEO – Sergey Butko oraz CTO – Vlad Turak opowiadają o początkach istnienia startupu, popularności poświadczeń cyfrowych i przyszłych planach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS