Pytania o drewno pozyskane w ten sposób przez miasto co rusz docierały do naszej redakcji.
Tajemnicą Poliszynela było, że część połamanych gałęzi, choćby tych z Parku Jordanowskiego, zabrali sami mieszkańcy, z myślą o nadchodzącej zimie. Jednak pod naporem wichury padały drzewa, których nie sposób było zabrać. Tuż po nawałnicy mówiło się, że było ich co najmniej kilkaset, w tym około 200 na terenach miejskich.
– Te, które padły na prywatnym terenie, pozostawały jego właścicielowi. A co z tymi wyłamanymi w parkach, czy na innych terenach należących do miasta? Co się z nimi stało? Kto je zabrał? – pyta jeden z naszych Czytelników sugerując, że drewno w ten sposób pozyskane mogło się rozejść w sposób, w który niekoniecznie powinno się to odbyć. Twierdzi nawet, że drzewo mogące pochodzić z wycinki po wichurze widział na podwórku jednego z urzędników dębickiego Ratusza, choć jego nazwiska ujawniać nie chce.
Tymczasem bardzo możliwe, że może mieć rację. Urzędnik mógł je po prostu kupić, bo burmistrz Mariusz Szewczyk twierdzi, że część drewna pozyskanego w ten sposób trafiło do sprzedaży.
– Każdy z mieszkańców mógł i nadal może je kupić, wystarczy zadzwonić do Zakładu Usług Miejskich i umówić się na odbiór – wyjaśnia.
Potwierdza to Andrzej Osocha, prezes ZUM. Twierdzi, że pocięte drzewa leżą na terenie spółki, można zadzwonić, przyjechać, zapakować sobie na samochód i zabrać. Jego cena jest niższa niż cena drewna opałowego w składach.
– Sprzedajemy je po 200 zł za metr przestrzenny, a to dlatego, że jest to drewno mieszane. Są to sosny, dęby, akacje, topole, zależy co gdzie wichura połamała. Trzeba tylko pamiętać, że jego załadunek i transport to już sprawa klienta – zastrzega.
Na sprzedaż przeznaczone zostało drewno z najgrubszych drzew. Te drobniejsze, jak i gałęzie trafiły pod rębak. W ten sposób udało się uzyskać aż 600 metrów przestrzennych zrębków, które trafią do elektrociepłowni w Krośnie. Część już została tam wywieziona.
Pozostaje jednak jeszcze kwestia drzew, które nadal zalegają w Parku Skarbek-Borowskiego.
– Jedną rzecz trzeba wyjaśnić, bo mieszkańcy nie do końca się w tym orientują. Do miasta należy tylko część tego zadrzewionego terenu gdzie jest park. Reszta należy do Firmy Oponiarskiej i drzewa na tym terenie to sprawa firmy – mówi Andrzej Osocha.
Jeśli chodzi o te na terenie miejskim, to szef ZUM chce się spotkać z właścicielami lokalnych tartaków, którzy określą, czy nadają się one do przeróbki, chociażby na deski. Jeśli nie, to również trafią do sprzedaży.
Autor: Tomasz Ratuszniak
/ Debica24.eu
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS