Sprinty wprowadzono w 2021 roku. Przez pierwsze dwa sezony krótka rywalizacja każdorazowo towarzyszyła trzem weekendom. W tym roku podwojono tę liczbę, a w Brazylii rozegrano ostatni sprint.
Z kolei tuż przed pierwszym – w Azerbejdżanie – dokonano zmian w harmonogramie formatu. Sprint otrzymał własną czasówkę (sesję Shootout), która odbywała się w sobotni poranek. Tego samego dnia po południu ścigano się na krótkim dystansie. W ten sposób cała sobota stała się oddzielną całością. Kwalifikacje do grand prix powędrowały na piątek.
Zmiany zakłóciły jednak naturalny bieg weekendu, wprowadzając zamieszanie wśród kibiców. A do całej idei sprintu niektórzy kierowcy wciąż nie są przekonani. Według Maxa Verstappena są zupełnie niepotrzebne. Kolejne wątpliwości pojawiły się po sprincie w Sao Paulo, który – choć dzięki degradacji opon miał trochę „akcji” – nie przyniósł wielkich emocji.
Trwają już dyskusje na temat przyszłego sezonu. Wielce prawdopodobna jest ponowna zmiana kolejności sesji – Shootout w piątek, sprint w sobotni poranek, kwalifikacje do grand prix tego samego dnia po południu. Jednak zdaniem Pereza Formuła 1 powinna zastanowić się nad bardziej radykalnymi modyfikacjami, z odwróceniem kolejności startowej włącznie.
– Myślę, że jeśli chcą zachować sprinty, trzeba je zmienić – uznał Perez, pytany o sprawę przez Motorsport.com. – Zaproponowałbym odwrócenie stawki. To byłoby bardziej interesujące dla kibiców. W tej chwili nie osiągamy zamierzonych celów.
– W tego typu wyścigach niewiele się dzieje. Odwrócenie kolejności startowej wprowadziłoby trochę zamieszania i sprzyjało wyprzedzaniu. Jeśli mamy zachować ten format, spróbujmy czegoś zupełnie innego. Przez ostatnie dwa lata dobrej rywalizacji nie było zbyt wiele.
W Sao Paulo podczas sprintu większość kierowców musiała dbać o opony zamiast atakować. Jednak zdaniem Norrisa, gdyby wszyscy posiadali trwałe mieszanki pozwalające na atak na dystansie całego wyścigu, akcji byłoby jeszcze mniej.
– I tak sporo się ciśnie. Może nie tak, jak w kwalifikacjach, ale tego akurat chyba nigdy nie było w Formule 1. No i przynajmniej w tyle stawki pojawiło się trochę dobrego ścigania. Gdyby wszyscy mogli jechać pełnym gazem, wyprzedzania byłoby jeszcze mniej. Wyścig byłby nudniejszy, a tego nie chcemy.
– To, co czuliśmy dziś, było niełatwe i pewnie nie dawało sporej frajdy. Nie ciśniesz mocno, ale i tak jedziesz na granicy przyczepności. To wyzwanie dla kierowców. Ekscytujące i dla tych, którzy sobie radzą, i dla tych, którzy sobie nie radzą. Jednak gdyby nie było degradacji, pewnie przez cały wyścig nie byłoby żadnego wyprzedzania.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS