A A+ A++

Tak naprawdę nigdy nie znałam Dzidki. Jadwigi. Jadwigi Trzcińskiej, dopisującej na swoich obrazach przydomek “Prandota”, by podkreślić, jak bardzo szlacheckie ma korzenie – pisze Magdalena Kopeć, kuratorka wystawy “Osobna. Jadwiga Trzcińska – sztuka i życie”.

Z pierwszych zasłyszanych opowieści o niej utkwiło mi w głowie słowo „dziwaczka”. Śmierdząca na odległość dziwaczka. No bo chodziła po Kielcach taka wielka rozczochrana baba, przypominająca bardziej lumpa niż kobietę. Prowadzała dwa potężne owczarki niemieckie, a w wielkich rękach zakończonych wielkimi dłońmi nosiła siaty odpadów mięsnych.

Gdy moi kolejni rozmówcy wchodzili na nieco intymniejsze tory, pojawiało się określenie „babochłop”. “Ona była obojnakiem. Wszyscy wiedzą, że miała operację w Szwecji. I to w tych czasach!”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMuniek Staszczyk kończy 60 lat
Następny artykułOdpadający tynk oraz zagrzybione ściany w budynku, który miasto wynajmuje pod gastronomię