Głuche echa przeszłości
Ale 1973 rok oznaczał przede wszystkim embargo przyjęte przez kraje OPEC, a więc znacznie szersze grono niż kilka państw bezpośrednio wplątanych w konflikt z Izraelem – jak Egipt i Syria, które wówczas zaatakowały ten kraj podczas święta Yom Kippur. Trudno byłoby zapewne ze stuprocentową pewnością odtworzyć dziś ówczesne motywy wszystkich członków kartelu, ale niewątpliwie liczyły się takie czynniki jak solidarność państw arabskich, chęć zagrania na nosie Zachodowi oraz uzyskania lepszych warunków współpracy z zachodnimi koncernami czy – jak choćby w przypadku rządzącego wówczas Iranem szacha – chęć maksymalizacji dochodów ze względu na wybujałe wydatki z państwowej kasy.
Dziś realia są jednak inne: kartelem mają rządzić de facto dwaj gracze. Oczywiście, tak Rosja, jak i Arabia Saudyjska, zapewne nie miałyby nic przeciw temu, żeby cena surowca poszybowała. Zarówno Kreml, jak i Rijad, zareagowały na atak Hamasu stosunkowo mętnie i oględnie – w pierwszym przypadku można zakładać, że Moskwa nie chce zrażać do siebie Arabów, u których konsekwentnie w ostatnich latach odbudowywała swoją niegdysiejszą pozycję z czasów ZSRR; w drugim – Saudyjczycy od kilkudziesięciu lat zabiegają o to, by być siłą przewodnią świata muzułmańskiego (a przynajmniej arabskiego), rywalizując na tym polu z Iranem i Katarem, poparcie sprawy palestyńskiej jest obligatoryjnym wymogiem na tej drodze. A jednocześnie nie jest tajemnicą, że wcześniejsze relacje Putina z Netanjahu były całkiem niezłe, zaś Dom Saudów stopniowo zbliża się do decyzji o normalizacji stosunków z Izraelem. Nie wygląda też na to, żeby któryś z tych graczy postanowił jednoznacznie zerwać z Izraelem.
Czytaj więcej
Gaz najdroższy od marca. W tydzień podrożał o połowę
W ciągu tygodnia gaz w Europie podrożał o 54 procent. W piątek cena przekroczyła granicę 600 dol. za tysiąc metrów sześciennych. Tak drogi gaz był na europejskim rynku ostatnio w marcu. Ponieważ obecnie nie ma wolnego miejsca w unijnych magazynach, pozostaje pytaniem, gdzie trafi zakupiony dzisiaj gaz.
Co więcej, w ciągu pół wieku żar „palestyńskiej sprawy” najwyraźniej wygasł. O ile w latach 70. czy 80. arabscy przywódcy mogli sarkać, że Jaser Arafat jest mitomanem czy salonowym rewolucjonistą, to jednak dzięki niemu Palestyna była regularnie obecna w światowym dyskursie i świadomości. Jego następcy – zarówno z Fatahu, jak i Hamasu – praktycznie zaprzepaścili ostatnie dwadzieścia lat: o solidarności arabskiej mało kto dziś mówi, instytucje takie jak Liga Państw Arabskich czy Organizacja Konferencji Islamskiej mają marginalne znaczenie, wysłanników Palestyny otwarcie traktuje się z lekceważeniem lub instrumentalnie. Niegdysiejszych żarliwych zwolenników niepodległej Palestyny (jak Muamar Kadafi, Saddam Husajn czy Hafez Asad) zabrakło i w zasadzie arabscy liderzy z ulgą wreszcie mogli zapomnieć o „sprawie”.
Być może zatem Hamas z pełną premedytacją zaplanował swój brutalny rajd i kryzys zakładników, by ponownie … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS