Od wczesnej wiosny trwa w mieście zamieszanie z dzikami, które ryją miejskie trawniki w poszukiwaniu pędraków i żołędzi. Prawdopodobnie chodzi o stado lub stada liczące łącznie 30 zwierząt, bo na taką ich liczbę problem oceniają urzędnicy
Część mieszkańców jest zbulwersowana wyjątkową nieskutecznością działań odpowiednich służb. Mówią, że tak dalej być nie może, żeby w obawie przed dzikami nie mogli wyjść z domu. Nie chcą też płacić za naprawę trawników, które dziki ponownie ryją, z zadziwiającą regularnością, po każdej naprawie. Stąd podejrzenia, że może stado jest w jakiejś zmowie z firmą zajmującą się utrzymaniem zieleni.
Z drugiej strony, obrońcy zwierząt apelują żeby nie robić dzikom krzywdy, a co najwyżej je wywozić z miasta lub płoszyć. Winą za obecność stada w mieście obarczają też ludzi, którzy dokarmiają zwierzęta, a czego nie powinno się robić. W końcu też twierdzą, że to nie dziki są intruzami, którzy wkraczają na nasze terytorium, ale to my niszczymy ich naturalne ostoje, wycinamy lasy i zmuszamy je do szukania nowych siedlisk.
Tak czy owak, problem od wiosny nie został rozwiązany. Okazuje się wywózka dzików z miasta w odległe rejony jest niemożliwa ze względu na panującą epidemię ASF. Dlatego władze miasta zdecydowały się na ich eliminację przy pomocy środków farmakologicznych. Ogłosiły nawet w tym celu przetarg, którego celem jest eliminacja miejskich dzików do dnia 24 grudnia br.
A może zrobić coś, co pogodziłoby obie strony sporu, a i dzikom mogłoby przypaść do gustu. Zaproponował to rozwiązanie, może nieco z przekąsem, jeden z mieszkańców. Stwierdził on, że skoro władze od dawna nie potrafią sobie poradzić z obecnością dzików w mieście, to może najwyższy już czas – aby dzika umieścić w herbie miasta.
Paweł Szyling
Komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS