26-letni, pochodzący z Ukrainy Dmytro Nikiforenko zmarł we wrocławskim Ośrodku Pomocy Osobom Nietrzeźwym po brutalnej interwencji pracowników placówki oraz policji. Drastyczne nagrania ze zdarzenia, do którego doszło 31 lipca 2021 roku, po ponad dwóch latach opublikował Onet.
Wobec mężczyzny użyto gazu, skuto go kajdankami, siedem osób okładało go pięściami, dusiło. A gdy okazało się, że nie żyje, próbowano mataczyć, że brał narkotyki i wymusić na załodze karetki pogotowia, aby zabrała zwłoki i zeznała, że Nikiforenko zmarł w drodze do szpitala. 26-latek miał 1,5 promila alkoholu we krwi, ale nie stwierdzono w jego organizmie obecności narkotyków ani dopalaczy.
Czterej (byli już) policjanci, trzej opiekunowie, lekarka oraz kierowniczka zmiany pod koniec maja br. zasiedli na ławie oskarżonych. Biegli sądowi są zgodni co do tego, że nadużyli swoich uprawnień.
“Policja może udzielać wsparcia, jeżeli ma do czynienia z osobą agresywną”
Jak podkreślił na antenie TOK FM ekspert ds. terroryzmu i terroru kryminalnego Andrzej Mroczek, zgony na izbie wytrzeźwień nie są czymś nadzwyczajnym, co nie zmienia faktu, że w przypadku Dmytra Nikiforenki złamano szereg procedur – po raz pierwszy jeszcze przed przywiezieniem mężczyzny do izby wytrzeźwień. – Pamiętajmy, jaki był główny argument wprowadzenia kamerek nasobnych na mundury policjantów – żeby policja oficjalnie mogła pokazać, że taka interwencja jest uzasadniona. Tu te kamerki zostały wyłączone jeszcze “na mieście” – mówił gość audycji “A teraz na poważnie”.
To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty “taniej na zawsze”. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>
Ponadto – zwrócił uwagę ekspert – zachowanie pijanego 26-latka nie wymagało tak brutalnej reakcji policji. – Gdy policjanci dowożą na SOR czy do izby wytrzeźwień zatrzymanego, któremu trzeba udzielić pomocy, to odpowiedzialność za jego zdrowie i życie bierze na siebie personel medyczny. Policja może udzielać wsparcia, jeżeli ma do czynienia z osobą agresywną. Nie widziałem u tego zatrzymanego takiej agresji, która byłaby adekwatna do użycia takich środków przymusu bezpośredniego – zaznaczył ekspert w rozmowie z Mikołajem Lizutem. Gość TOK FM odniósł się także do fragmentu nagrania, w którym obezwładnionego mężczyznę położono na łóżku wyposażonym w pasy, gdzie jeden z opiekunów podduszał go za pomocą gumowej pałki. – Takie “oprawianie” leżącego mężczyzny nijak się ma do tej sytuacji – dodał.
Ponadto – podnosił gość TOK FM – izba wytrzeźwień powinna być wyposażona w sprzęt medyczny dostosowany do szybkiego reagowania. – Tu nie widziałem, żeby został użyty. Dopiero ratownicy medyczni użyli właściwego sprzętu – zaznaczył ekspert ds. terroryzmu i terroru kryminalnego.
“Gdy nad głowami wisi odpowiedzialność karna, lojalność pęka”
Gdy funkcjonariusze zorientowali się, że Nikiforenko nie daje znaku życia, przeniesiono go na podłogę i rozpoczęto reanimację. – Tylko jeden z sanitariuszy izby wytrzeźwień, zresztą ten sam, który go wcześniej “oprawiał”, zaczął udzielać pomocy. Policjanci i policjantka nie zrobili nic, a przy tak intensywnym uciskaniu klatki piersiowej potrzeba dużo siły fizycznej, a więc wsparcie kolejnych osób aż do przyjazdu profesjonalnego zespołu medycznego. Lekarka też nie podjęła żadnej próby reanimacji – komentował Andrzej Mroczek.
Do zawieszenia osób biorących udział w tragicznej interwencji nie doszło od razu, a dopiero na początku września 2021, po tym jak sprawę opisała “Gazeta Wyborcza”. – Bardzo dziwię się, że dochodziło do takich matactw. W tak dużej grupie policjanci i sanitariusze musieli zdawać sobie sprawę z tego, że nie są w stanie tego ukryć, zwłaszcza przy włączonych kamerach. W mojej ocenie to bardziej było mataczenie w panice, na zasadzie “a może się uda”. Nie ulega dyskusji, że istnieje taka wewnętrzna lojalność, jednak gdy nad głowami wisi określona odpowiedzialność karna, ta lojalność pęka. Podejrzewam, że w toku procesu zobaczymy, jak to będzie postępowało, jeżeli chodzi o przypisanie winy konkretnym policjantom i sanitariuszom – mówił Andrzej Mroczek na antenie TOK FM.
Ukrainiec skatowany na izbie wytrzeźwień. Jest stanowisko wrocławskiej policji
W środę po południu wrocławska policja wydała oświadczenie. Wyjaśnia w nim, że sprawa śmierci Ukraińca była wyjaśniana – na polecenie Komendanta Miejskiego Policji we Wrocławiu – jeszcze zanim pojawiły się doniesienia medialne.
“Zebrany w trakcie prowadzonych czynności materiał dał podstawy do wszczęcia postępowań dyscyplinarnych wobec funkcjonariuszy biorących udział w interwencji. W związku z powyższym zostali oni natychmiast zawieszeni w czynnościach służbowych. Jednocześnie wobec każdego z nich zostały wszczęte postępowania administracyjne, które zakończyły się ich zwolnieniem ze służby” – czytamy w komunikacie.
Dalej Zespół Komunikacji Społecznej KMP we Wrocławiu zapewnia, że w tej sprawie policja utrzymywała stały kontakt z prokuraturą prowadzącą postępowanie, która przedstawiła zarzuty funkcjonariuszom oraz pracownikom izby wytrzeźwień, a po zakończeniu śledztwa skierowała do sądu akt oskarżenia.
“Nie może być więc żadnej mowy i zarzutów o próbę zatuszowania tej sprawy” – przekonują funkcjonariusze. “Należy z całą stanowczością zaznaczyć, że nie ma i nigdy nie było przyzwolenia na tego typu zachowania” – dodają.
“Kierownictwo policji zawsze dokłada wszelkich starań, aby nie dochodziło do tego typu nieakceptowalnych sytuacji, a jeżeli jednak zaistnieją, to osoby dopuszczające się tego rodzaju karygodnych zachowań, muszą się liczyć z poważnymi konsekwencjami” – podsumowuje wrocławska KMP.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS