A A+ A++

Już dziś wiadomo, że czekające nas wybory parlamentarne będą jednymi z najważniejszych od 1989 roku. 15 października przy urnach wybierzemy, czy chcemy, by obecna polityka rządu była kontynuowana, czy zdecydujemy się na jej zmianę. A co może oznaczać taka zmiana, wiemy dość dobrze. Doświadczaliśmy jej do 2015 roku.

Prawo i Sprawiedliwość dość jasno precyzuje swój program wyborczy. Na pierwszym miejscu stawia bezpieczeństwo Polski – zarówno to zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Deklaracje rządzących są jasne. Będą wzmacniać rozbudowę polskiej armii, kontynuować uszczelnianie granicy i zdecydowanie sprzeciwiać się przymusowej relokacji migrantów, którą chce nam narzucić będąca pod niemieckim nadzorem Unia Europejska. Dodatkowo kontynuować programy społeczne i politykę prorodzinną.

Choć politycy opozycji deklarują, że te cele również są im bliskie, czyny jednak mówią zupełnie co innego. To rządy Tuska i Ewy Kopacz przy wsparciu PSL, systematycznie rozbrajały Polskę Wschodnią, deklarowały przyjęcie takiej liczby migrantów, jaka będzie konieczna i rozkładały na łopatki polskie koncerny zapewniające nam bezpieczeństwo energetyczne. O programach socjalnych już dziś mówią, że muszą być “zmienione”, co w praktyce może oznaczać wszystko.  Mimo że Polacy odsunęli ich od władzy, oni nie zmienili swojego podejścia. Świadczą o tym głosowania na forum Unii Europejskiej, gdzie politycy PO-PSL jednym głosem mówią z politykami niemieckimi czy francuskimi. Mimo że na potrzeby wyborcze deklarują, że nie będą przyjmować migrantów, w kuluarach głośno mówi się o tym, że decydujący głos w tej sprawie ma mieć Unia Europejska. Co więcej, Europejska Partia Ludowa, do której należą PO i PSL, już złożyła wniosek o szybkie przyjęcie paktu migracyjnego z przymusową relokacją migrantów do Polski.

Europoseł Patryk Jaki, który jest na bieżąco z zawiłościami europejskiej polityki mówi wprost: Grozi nam Tusk i PSL z paktem migracyjnym, który zamieni naszą ojczyznę w piekło.

O tym, czym kończy się przyjmowanie rzesz migrantów na każdym kroku przekonują się mieszkańcy Włoch, Francji a ostatnio także krajów skandynawskich.

Premier Szwecji Ulf Kristersson w orędziu do narodu obiecał wykorzystanie do walki z gangami wojska oraz zaostrzenie kar. Na poprawę bezpieczeństwa ma wpłynąć również ograniczenie imigracji, czynnika pomijanego przez poprzednie władze.

Kristersson, stojący na czele prawicowego rządu Szwecji, w wyemitowanym w czwartek wieczorem wystąpieniu po raz pierwszy mocno zaakcentował związek między wojnami gangów a masową imigracją.”Do sytuacji, w jakiej jesteśmy, doprowadziła nas polityczna naiwność i brak wiedzy, nieodpowiedzialna polityka migracyjna oraz nieudana integracja” – wskazał premier.Szwedzi nauczyli się na własnych błędach, lepiej żebyśmy my byli mądrzy ich doświadczeniem.

Kristersson odpowiedzialnością obarczył głównie swoich poprzedników z Partii Robotniczej-Socjaldemokraci oraz Zielonych, którzy rządzili w latach 2014-2022. Były premier Stefan Loefven w 2015 roku podczas fali migracyjnej przekonywał, że jego Europa nie buduje murów. W tym samym czasie w Szwecji wniosek o azyl złożyło rekordowo 162 tys. imigrantów, a rząd zmuszony został przywrócić kontrole na granicach. Wówczas za integrację nowo przybyłych odpowiadała obecna komisarz UE, zajmująca się sprawami migracji Ylva Johansson.

Dziś widzimy czym to się skończyło.

Źródło: stefczyk.info/Twitter/PAP Autor: pf

Fot.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPłockie Forum Gospodarcze już wkrótce. Co zaplanowano?
Następny artykułStudent na freelance – czyli jak zarobić i zdobyć cenne doświadczenie