Przed tygodniem PGE zaprezentowało nową strategię grupy. Zakładała przyspieszenie o 10 lat dojścia do zeroemisyjności, co miało wydarzyć się w 2040 roku, a z używania węgla grupa miała zrezygnować już w roku 2030. Spółka miała postawić w tym czasie na rozwój odnawialnych źródeł energii. A zgodnie z zapowiedziami wszelkie kopalnie, przemysł wydobywczy ma zostać przejęty przez NABE – Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego, więc nikt nie mówił o zamykaniu kopalni.
Z drugiej strony Polska Grupa Energetyczna jest największym klientem Polskiej Grupy Górniczej, a zgodnie z umową społeczną węgiel ma być wydobywany w Polsce co najmniej do 2049 roku.
Zapowiedzi szybszej dekarbonizacji w PGE rozwścieczyły związkowców ze Śląska, którzy obawiają się, że ktoś ich oszukuje – największy konsument węgla zrezygnuje z niego 19 lat przed zakończeniem pracy kopalń? Coś tu nie pasuje. Jednak tematu NABE związkowcy nie podjęli. Wysłali za to list do premiera z żądaniem reakcji i gwarancji, że wszystkie umowy społeczne są nadal w mocy, a kopalnie będą pracować jeszcze przez wiele lat. Domagali się też głowy prezesa – chcieli odwołania z funkcji Wojciecha Dąbrowskiego, który prezentował strategię. Strategię zatwierdzoną przez zarząd i radę nadzorczą, a prezentowaną w obecności wiceministra aktywów państwowych Karola Rabendy. Ale przecież idą wybory, więc dla polityków kluczowe są głosy wyborców na jesieni, a nie to, co wydarzy się za 7 czy 17 lat.
Akcje spółki nie zaczęły raptownie spadać po ogłoszeniu nowej strategii. Nieco straciły, ale ich kurs się ustabilizował. Runęły dopiero po proteście związkowców i doniesieniach medialnych o możliwej dymisji prezesa spółki. Tak właśnie działa jawność wpływu polityki na biznes, ręcznego sterowania, tym bardziej że nowa strategia PGE broni się merytorycznie.
W momencie pisania artykułu notowania Polskiej Grupy Energetycznej spadły dziś o 1 proc., tuż po otwarciu sesji było to nawet 1,5 proc. na minusie.
Jednak jeśli spojrzymy na wykres od momentu zaprezentowania strategii do dziś, to okazuje się, że parkiet na plany spółki zareagował 2-3 proc. spadkiem. Potem sytuacja się ustabilizowała, notowania zaczęły odbijać w górę, aż przyszedł piątek, pełen górniczych protestów i medialnych doniesień. Wówczas cena akcji PGE spadła w ciągu kilku godzin o 5 proc. Dziś nadal traci, łącznie mówimy o ośmioprocentowym spadku, który jest wyłącznie konsekwencją politycznych nacisków.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS