A A+ A++


Zobacz wideo

Marcin Józefaciuk to popularny łódzki nauczyciel. Zrobiło się o nim głośno, gdy jako dyrektor (a później wicedyrektor szkoły) zrobił siedem fakultetów, aby nauczać różnych przedmiotów, gdy zabrakło nauczycieli. Znany jest też ze swojej pasji do biegania. Brał udział w zawodach długodystansowych, w lutym bił rekord świata w biegu na bieżni. A niedawno na 600-lecie Łodzi przebiegł aż 701 km.

W programie “Magazyn TOK FM” Józefaciuk opowiadał o swoim ostatnim wyczynie, misji ulepszania świata i wielkiej pasji do biegania. – Wszystko, co mogło się wydarzyć, wydarzyło się w trakcie tych pięciu lat, gdy byłem dyrektorem. Bieganie pozwoliło mi przetrwać, bo podczas lockdownu byłem jedyną osobą, która mogła jeździć do pracy. Gdy wprowadzono zakaz wstępu do lasów, biegałem po szkole – po piętrach, po sali gimnastycznej i tam robiłem swoje maratony, ultramaratony, bo to mi pomagało. Wiele rzeczy można sobie poukładać wtedy w głowie – mówił nauczyciel i wicedyrektor szkoły Zespołu Szkół Rzemiosła w Łodzi.

Józefaciuk wciąż podejmuje kolejne wyzwania. W lutym bił rekord świata w 48 godzin na bieżni, a teraz ponad 700 km w łódzkim Orientarium. – Robię to częściowo dla moich uczniów, a częściowo dla osób, które mnie znają i mnie dopingują (…) Myślę, że wnoszę taką nutkę szaleństwa, która jest potrzebna w każdym mieście – mówił gość Przemysława Iwańczyka.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj z oferty “taniej na zawsze”. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Uczniowie go stopują: Niech pan na ten bieg nie jedzie

Wydaje się, że Józefaciuk jest rozpędzony i wciąż wyznacza sobie nowe cele. – Wie pan, że ta historia jest w pewnym sensie taką drogą bez finiszu? Bo zawsze można przebiec jeden kilometr więcej, jedną godzinę dłużej – zauważył prowadzący. – Mam ponad 500 osób, które są moimi stoperami. Moje dzieciaki w szkole często do mnie podchodzą i mówią: “Może jednak by pan trochę przystopował? Weźmiemy pana na wycieczkę. Niech pan na ten bieg nie jedzie, bo jeżeli pan będzie miał kontuzję, to będzie pan niezadowolony. To się na nas przełoży i to my będziemy niezadowoleni” – opowiadał gość TOK FM.

Uczy siedmiu przedmiotów, wstaje o trzeciej rano 

Józefaciuk rzeczywiście ma kogo inspirować i zarażać pasją do życia. Rok temu zrezygnował z dyrektorowania Zespołowi Szkół Rzemiosła im. Jana Kilińskiego w Łodzi. Został wicedyrektorem. Jego decyzja wynika z kolejnego wyzwania. Uczy siedmiu przedmiotów: języka angielskiego (także zawodowego w architekturze krajobrazu), języka polskiego jako obcego w oddziale przygotowawczym, WF-u, informatyki, etyki i fizyki. Z wykształcenia jest anglistą i to w nauczaniu tego przedmiotu czuje się najpewniej. Jest także wychowawcą w klasie ukraińskiej.

Jak godzi pracę z tak wyjątkową pasją? Idzie spać ok. godz. 22-23, a wstaje ok. godz. 3.00. Zajęcia zaczyna około 9. i zwykle nie kończy ich przed godz. 16. Dziennie potrafi zrobić 60 km, zarówno biegiem, jak i pieszo. Do zajęć potrafi się przygotować nawet podczas treningu. – Jeśli postawisz sobie odpowiednie priorytety, to jesteś w stanie naprawdę wykonywać swoją pasję w sposób swobodny i na tym nie ucierpi ani twoje życie rodzinne, ani zawodowe – przekonywał nauczyciel.

Ważna lekcja – dla dorosłych i uczniów 

Nie zawsze jednak wszystkie inicjatywy kończyły się sukcesem. I choć nie udało mu się trafić do Księgi Rekordów Guinnessa i pobić w 48 godz. rekordu świata na bieżni, to była to dla niego ważna lekcja. – W pewnym momencie cała szkoła zaczęła mnie dopingować. Dzieciaki wysyłały mi ze szkoły nagrania, jak mnie wspomagają (…) Podrzucały mi karteczki. A gdy już wiedziałem, że nie uda mi się osiągnąć  rekordu świata, to bardziej mi dopingowały i gratulowały. One teraz widzą, że nie zawsze się udaje, ale człowiek mimo to walczy. To było bardzo mocnym doświadczeniem – przyznaje łodzianin. 

Bo relacje, które łączą tego pedagoga ze swoimi wychowankami, są niezwykłe. Co więcej, wprowadził w kontakcie z nimi tajemne kody. – Na samym początku nauczyliśmy się kilku kodów, które “dzieciaki” pokazywały mi na dłoniach (…) Wychodziłem przed portiernię z kubkiem i uczniowie mi pokazywali: Czy chcą przybić żółwika? Czy podać sobie cześć? Przytulić się? A może: Zostaw mnie, człowieku, w świętym spokoju. W taki sposób się witamy i w podobny sposób też się żegnamy – opowiadał.

Takie partnerskie podejście nie każdemu się podoba. Nauczyciel opowiadał, że pisano na niego różne skargi, musiał się tłumaczyć. – Zarówno ja, uczniowie, jak i pracownicy wiedzą, po co to robię. Jeżeli ktoś ma z tym problem, to jest to problem tej osoby, bo ja niczego złego nie robię (…) Przybicie żółwia nie jest niczym złym, czego powinienem się wstydzić – mówił z przekonaniem.

Na pytanie, co panu Marcinowi sprawiło – jak dotąd – największą satysfakcję w karierze nauczyciela i dyrektora, odpowiada: “Uśmiech dzieciaka, uśmiech współpracownika, poczucie bycia razem”. – Zawsze okazuję moim uczniom szacunek i jeżeli ten szacunek wróci do mnie, to ja niczego więcej nie chcę. Niczego innego nie oczekuję – zapewnia.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNie ma już przedszkola nr 9, placówki z blisko 100-letnią tradycją. Rada Miejska podjęła decyzję
Następny artykuł„X” będzie zbierać dane biometryczne od użytkowników