Wczoraj wieczorem w miejscowości Babie Doły w Gdyni doszło do sytuacji, która wzbudziła wiele kontrowersji wśród odwiedzających plażę. Kierowcy, pomimo jasnych i czytelnych znaków drogowych, zablokowali dojazd do plaży. W efekcie, na polecenie wójta gminy Kosakowo, Marcina Majek, na miejscu pojawił się patrol Straży Gminnej z Kosakowa.
Wielu bywałych tej plaży było zdziwionych obecnością Straży Gminnej z Kosakowa, a nie z Gdyni. Mieszkańcy Babi Dołów przyznają, że to pierwszy raz, kiedy widzieli tam patrol z Kosakowa. Dlaczego? Otóż, chociaż Babi Doły znajdują się w Gdyni, teren ten należy do gminy Kosakowo i to właśnie tamta jednostka jest odpowiedzialna za porządek publiczny w tej części miasta.
Sam wójt, Marcin Majek, opisał całą sytuację na swoim profilu na Facebooku.
Decyzja wójta, która skutkowała kilkoma interwencjami i dziewięcioma postępowaniami, wywołała liczne kontrowersje. Czy w okresie wakacyjnym, kiedy tłumy ludzi szukają odpoczynku na plaży, taka reakcja była adekwatna?
Z jednej strony, przepisy są po to, aby chronić nas wszystkich i zapewniać płynność ruchu. Z drugiej – niektórzy mieszkańcy i turyści uważają, że reakcja była zbyt ostra, biorąc pod uwagę sezon wakacyjny i naturalne zwiększenie ruchu w tak atrakcyjnych miejscach.
Nie można też zapomnieć o roli edukacji. Może zamiast surowych kroków Strażników Gminnych, lepszym rozwiązaniem byłyby kampanie informacyjne dla kierowców? Edukacja może być kluczem do unikania podobnych incydentów w przyszłości.
Podczas gdy mieszkańcy Gdyni, zwłaszcza z Babi Dołów, dyskutują o skuteczności i proporcjonalności działań wójta, jedno jest pewne — sytuacja na dojazdowej drodze do plaży w Babi Dołach stała się przypomnieniem o tym, że przepisy ruchu drogowego są po to, aby służyć nam wszystkim.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS