A A+ A++

Właścicielem tajemniczy inwestor z Białorusi. Trenerem fachowiec, którego w przeszłości łączono między innymi z Lechem Poznań. W składzie Karol Struski i Mariusz Stępiński. Aris Limassol, najbliższy rywal Rakowa Częstochowa w eliminacjach do Ligi Mistrzów, to naprawdę interesujący klub, przeżywający obecnie najpiękniejsze momenty w całej swej historii. Napędzana wschodnioeuropejskim kapitałem drużyna zagrała niedawno na nosie najbardziej utytułowanym ekipom cypryjskiej ekstraklasy i niespodziewanie wywalczyła mistrzostwo kraju, a teraz ma również chrapkę na pokazanie się z dobrej strony w Europie. Celem prezesa Arisu jest skonstruowanie zespołu, który przykuje uwagę nie tylko Cypryjczyków, ale (przede wszystkim) rosyjskojęzycznych mieszkańców wyspy.

Zatem co czeka Raków w konfrontacji z Arisem?

Zapraszamy do lektury.

Pierwszy tytuł w historii

Dla Arisu Limassol sezon 2022/23 bez wątpienia może uchodzić za najlepszy w dziejach. I nie trzeba nawet długo szukać uzasadnień dla takiej opinii – ekipa z Alphamega Stadium po raz pierwszy w dziejach sięgnęła bowiem po mistrzostwo kraju. Do tej pory w rubryce największych sukcesów w historii Arisu figurował występ (zresztą zakończony porażką) w finale Pucharu Cypru w 1989 roku. Niezbyt imponujące osiągnięcie, przyznacie sami. Nie było się za bardzo czym chwalić. Choć sam klub szczyci się tym, że zawsze stronił od powiązań z politykami i właśnie z uwagi na brak odpowiedniego umocowania nie odnosił żadnych sukcesów.

Zawodnicy „Lekkiej Brygady” przez całe lata nie rozpieszczali swoich nielicznych fanów, przyzwyczajając ich w XXI wieku do błąkania się gdzieś na granicy między cypryjską ekstraklasą a jej zapleczem. 2001 rok? Spadek do drugiej ligi. 2002? Awans. 2003? Spadek. 2004? Awans. 2005? Spadek. 2006? Awans. Widzicie sami, w jaki sposób to się mniej więcej kręciło. Aris był klubem wciąż wyrastającym nieco ponad drugi poziom rozgrywek, ale jednocześnie brakowało mu potencjału, by na stałe wymościć sobie miejsce w elicie, choćby jako zespół środka tabeli. Nieco optymizmu przyniosły wszakże lata 2016-2017, gdy Aris potrafił uniknąć degradacji, ale już w sezonie 2017/18 ekipa z Limassolu ponownie się rozsypała. I tym razem przyszło jej czekać na awans aż przez trzy lata.

Biorąc to wszystko pod uwagę, nie może dziwić, że Aris także we własnym mieście długo stanowił zaledwie trzecią siłę i znajdował się głęboko w cieniu Apollonu (czterokrotny mistrz Cypru) oraz AEL-u (sześciokrotny mistrz). Jednak na przełomie 2020 i 2021 roku nadeszły dla „Lekkiej Brygady” piękniejsze czasy.

Ze względu na strumień białoruskich pieniędzy.

Nie jest wielką tajemnicą, że oligarchowie ze Wschodu uwielbiają Cypr i świetnie się po nim poruszają – zarówno w wymiarze, ujmijmy to, imprezowo-wypoczynkowym, jak i biznesowym. Nie inaczej jest w przypadku niejakiego Władimira Fiodorowa, który w błyskawicznym tempie uczynił z Arisu potentata cypryjskiej ekstraklasy. Już w sezonie 2021/22 drużyna pokazała się znakomitej strony, plasując się na czwartym miejscu w stawce. No a rok później było jeszcze lepiej. Drużyna z Limassolu fenomenalnie się spisała w grupie mistrzowskiej i niespodziewanie zakończyła ligowe zmagania na najwyższym stopniu podium. Do historycznego triumfu powiódł ją białoruski szkoleniowiec Alaksiej Szpileuski, który trenerskiego fachu uczył się w Niemczech (m. in. w RB Lipsk), a w 2020 roku wywalczył mistrzostwo Kazachstanu z Kajratem Ałmaty. W przeszłości łączono go zresztą z polskimi klubami, choćby Lechem Poznań i… Rakowem Częstochowa.

Połączenie głupka i bandyty. Przed państwem Aleksandr Kokorin

Jedną z kluczowych postaci w taktycznej układance Szpileuskiego był natomiast Aleksandr Kokorin, swego czasu uchodzący za czołowy talent rosyjskiego futbolu. Jego kariera załamała się jednak w wyniku pozaboiskowego skandalu, po którym 48-krotny reprezentant kraju wylądował w więzieniu. Ważną rolę w kadrze Arisu pełnił też Julius Szöke, Słowak z przeszłością w lidze kazachskiej i białoruskiej. Do wyliczanki można równie dokooptować Jauhiena Jabłonskiego, w przeszłości wielką gwiazdę BATE Borysów. Choć ten ostatni na Cyprze się akurat nie za bardzo sprawdził, grał rzadko i aktualnie pozostaje bez klubu.

Tak czy owak, wschodnich tropów odnajdziemy w Arisie całe mnóstwo.

Nowy właściciel zaangażował się w klub, traktuje Aris jak swoje dziecko. I co? Sukces mówi sam za siebie. Udało mu się zdobyć mistrzostwo, teraz czas na kolejne sukcesy.

Daniel Sikorski na łamach „Przeglądu Sportowego”

Nowy właściciel, nowa era

Kim zatem właściwie jest Władimir Fiodorow, który tak zgrabnie wprowadził Aris Limassol na europejskie salony? Warto się przy tej postaci zatrzymać na dłuższą chwilę. O opinię poprosiliśmy Karola Bochenka, który od lat bacznie obserwuje wschodnioeuropejską scenę piłkarską. Jednak nawet on nie zna wielu szczegółów.

Fiodorow to postać nad wyraz tajemnicza.

– Trudno jest znaleźć o Władimirze Fiodorowie jakiekolwiek wiarygodne informacje – przyznaje ekspert. – Kim dokładnie jest, czym się zajmuje, na czym zbił kapitał? Na ten temat media piszą bardzo ogólnikowo. Przedstawia się go jako inwestora, który prowadzi interesy na Cyprze, ale znowu – jakie interesy? Tego nikt nie precyzuje. Stopień tajności, jakim objęte jest jego życie, najlepiej obrazuje fakt, że dopiero w zeszłym roku rosyjski „Championat” ustalił, iż Fiodorow… nie jest Rosjaninem, jak wcześniej podawano (i wciąż się niekiedy podaje), tylko Białorusinem. Oczywiście nie przekazano żadnych więcej szczegółów.

– Niewątpliwie Białorusini stanowią dziś o sile Arisu. Na czele projektu stoi naturalnie Fiodorow, który obmyślił całą strategię biznesową klubu. Jego celem jest zainteresowanie losami zespołu jak największej liczby rosyjskojęzycznych mieszkańców Cypru. Za aspekt czysto sportowy odpowiada rzecz jasna trener Alaksiej Szpileuski. Z kolei posadę dyrektora ds. marketingu zajmuje były białoruski dziennikarz Alaksiej Dazarcau [Aliaksei Dazortsau]. To ten tercet rozdaje w Arisie karty i trzeba przyznać, że ich działania przynoszą dobre efekty. Aris urósł nie tylko sportowo, ale i kibicowsko. Wzbudza coraz większe zainteresowanie – dodaje Bochenek. – Oczywiście trzeba zawsze pamiętać, że dla tak zwanych rosyjskich „biznesmenów” Cypr to po prostu jedna, wielka pralnia pieniędzy. Ich liczna obecność na cypryjskim rynku odbija się na rynku piłkarskim czy branży turystycznej. Ale jak naprawdę jest z Arisem? Na razie pozostają nam domysły.

Alaksiej Szpileuski

Fiodorow na pewno roztacza piękne wizje, opowiada o budowie wielopokoleniowego klubu, o wartościach, o wpływie futbolu na społeczeństwo. Ale nie można wykluczyć, że to przykrywka, która – jak dotąd skutecznie – maskuje jakieś inne jego działania – uważa Bochenek.

Ukłony Arisu w kierunku rosyjskojęzycznej publiczności widać właściwie na każdym kroku. Główny klubowy portal można czytać w trzech językach – greckim, angielskim i właśnie rosyjskim. Jednym z najważniejszych partnerów ekipy z Limassol jest natomiast… wspomniany „Championat”, wiodący rosyjski tytuł sportowy. Na łamach tego portalu również możemy przeczytać o „rosyjskim” charakterze Arisu. – Klub prowadzili liczne kampanie wizerunkowe, obliczone na przykucie zainteresowania wśród rosyjskojęzycznej widowni. Ściągnięcie Aleksandra Kokorina miało nie tylko wymiar sportowy, ale i marketingowy.

Jesienią 2022 roku „Championat” przygotował o Arisie szeroki materiał, wzbogacony o wypowiedzi Fiodorowa i Szpileuskiego.

Fakt, że rosyjskojęzyczni inwestorzy coraz częściej pojawiają się w cypryjskich klubach nie może uchodzić za jednorodny trend. Każdy z nas ma swoją własną historię – stwierdził Fiodorow. – Piłka nożna od zawsze była moją pasję, prowadzenie klubu traktuję jak spełnienie marzeń z dzieciństwa. Trafiłem do klubu z tradycjami, z mocną bazą wiernych kibiców, ale jednocześnie z wieloma problemami organizacyjnymi. Dwa lata temu Aris grał w drugiej lidze i nie miał wielkich ambicji sportowych. Szczerze współczułem społeczności kibicowskiej Arisu. Tutaj dziadkowie przekazują miłość do klubu wnukom, najważniejsza dla ludzi jest lojalność i tradycja. Dlatego na początku traktowano mnie z nieufnością. Ale przekonaliśmy sceptyków szybkim progresem.

Z kolei Szpileuski zapewnił, że nawet jeśli klub swój medialny przekaz kieruje często do przybyszów z byłych republik radzieckich, to tego rodzaju argumenty nie wchodzą w grę przy konstruowaniu kadry. – Działamy według schematu: weź młodego piłkarza, rozwiń go i sprzedaj. Mamy skautów, którzy stale śledzą potencjalne wzmocnienia naszych drużyn młodzieżowych. Nasz system obserwacji działa w taki sposób, byśmy o piłkarzu wiedzieli wszystko. To naprawdę imponujące, na Cyprze niewiele klubów dysponuje równie rozwiniętym skautingiem. Czujemy na sobie uwagę dziennikarzy, wydzwaniają do nas agenci, ale to nas nie rusza. Właściciel wie, że to droga donikąd. Nie ma dla nas znaczenia, kogo znasz i kim jesteś – Afrykaninem, Białorusinem, Rosjaninem czy kimś innym. Szukamy piłkarzy, którzy będą pasowali do naszego zespołu. Klub chce też na transferach zarabiać. I ja mam w tym Arisowi pomóc.

Chcemy wygrywać – to najważniejsze. Pod tym kątem organizujemy całą naszą działalność. Ale nie zacznę nagle naciskać na transfery trzydziestolatków i nie będę opowiadał, że ich też można rozwinąć. Wynik wpływa w klubie na wszystko – nastroje, jakość pracy na treningach, wszystko. Jednak nam zależy również na rozwijaniu młodych talentów. W moim pojęciu, można stawiać na młodych graczy i jednocześnie walczyć o najwyższe cele

Alaksiej Szpileuski na łamach „Championatu

Polskie wątki

Klub ma być zatem rentowny, ma promować młodych piłkarzy, ma walczyć o mistrzostwo kraju i ma zaistnieć w Europie – w podobne tony uderza w zasadzie cała wierchuszka Arisu – i Fiodorow, i Szpileuski, i wspomniany wcześniej Dazarcau, i Światosław Podorożny (dyrektor wykonawczy Arisu). A to wszystko – ku uciesze lokalnych i rosyjskojęzycznych fanów. Działacze „Lekkiej Brygady” prześcigają się w pomysłach, by przyciągnąć na trybuny jak najwięcej widzów. Podczas jednego z meczów zorganizowali „dzień teściowej” (darmowe bilety dla kobiet, które przyjdą na stadion w towarzystwie zięciów), uatrakcyjnili programy meczowe, przygotowują podarunki dla najmłodszych widzów. Delegacje Arisu pojawiają się też w szkołach. Pod wieloma względami jest to nowa jakość na Cyprze.

Swoją drogą – na upartego wschodnioeuropejskich powiązań w Arisie można się doszukiwać już w latach 80. minionego stulecia, ponieważ to właśnie w tym klubie swoją bogatą w sukcesy karierę zakończył legendarny Ołeh Błochin, zdobywca Złotej Piłki w 1975 roku.

A co z polskimi powiązaniami?

Historycznie, nie ma ich summa summarum zbyt wielu. W 1997 roku drużynę prowadził krótko Jerzy Engel, lecz bez większych osiągnięć. Ostatnie akapity swojej cypryjskiej historii dopisał tu Łukasz Sosin, ale on najlepsze lata przeżył za miedzą, w barwach Apollonu, gdzie bił strzeleckie rekordy. Epizodyczne przygody w ekipie „Lekkiej Brygady” zanotowali także Tomasz Wełna, Marcin Jarząbek, Waldemar Adamczyk czy Roger Guerreiro. O nich pamiętają jednak wyłącznie najzagorzalsi miłośnicy Arisu. Natomiast aktualnie w drużynie Szpileuskiego jest, jak na ironię, całkiem biało-czerwono. I pal już licho Daniela Sikorskiego, który w sezonie 2022/23 rozegrał we wszystkich rozgrywkach ledwie 278 minut i zdobył tylko jednego gola, po czym oficjalnie ogłosił zakończenie kariery.

Skupmy się na Mariuszu Stępińskim oraz Karolu Struskim.

Ten pierwszy w mistrzowskiej kampanii Arisu występował znacznie częściej (30 meczów we wszystkich rozgrywkach), ale na ogół jako zmiennik. W spotkaniach decydujących o losach tytułu dostawał wręcz ogony – po kilka, w porywach do kilkunastu minut. Co też pokazuje, jak dynamicznie rozwija się ekipa z Limassolu.

Mariusz Stępiński

Jeszcze jesienią 2021 roku Stępiński opowiadał bowiem na antenie Kanału Sportowego, że przeprowadzka do ligi cypryjskiej ma być dla niego szansą na regularną grę i zaimponowanie wyczynami strzeleckimi. Nie spodziewał się zapewne wówczas, że przyjdzie mu w niedalekiej przyszłości rywalizować o pierwszy plac na przykład z Kokorinem. – Na początku byłem sceptyczny wobec Limassolu – mówił były piłkarz Hellasu Werona. – Odmówiłem im raz czy dwa. Później czekałem na jakąś ofertę do rozważenia, nie taką z przeciętnego klubu Serie B. Ale pomyślałem, że skoro sam właściciel Arisu do mnie dzwoni, naciska, chce mnie, to mogę w to wejść. Pomyślałem też, że to może być dobra decyzja. By pójść do ligi cypryjskiej, strzelić z 15-20 goli, wtedy mogę wrócić do Włoch do lepszego klubu.

Trzeba jednak zaznaczyć, że ostatnie tygodnie są dla Polaka bardziej udane. Stępiński trafił do siatki w starciu o Superpuchar Cypru, dwukrotnie pokonał też bramkarza BATE Borysów w meczach eliminacyjnych do Ligi Mistrzów. Naprawdę obiecująco to wygląda.

A Karol Struski? To niewątpliwie jeden z tych młodych graczy, na których Aris chce w przyszłości zarobić przyzwoitą sumkę. 22-latek w sezonie 2022/23 spędził na murawie blisko 2000 minut we wszystkich rozgrywkach i dołożył sporą cegiełkę do mistrzostwa Cypru. Wprawdzie pomocnik ma jeszcze trochę problemów z boiskową dyscypliną – dość często się kartkuje i Szpileuski rzadko daje mu grać od deski do deski – lecz jego rozwój na ogół jest chwalony i doceniany. Sama przeprowadzka z Białegostoku na Cypr była oczywiście nietypowym, czy wręcz kontrowersyjnym posunięciem (agentem piłkarza jest Mariusz Piekarski, świetnie czujący się w kontaktach z działaczami z Rosji i okolic), ale z dzisiejszej perspektywy – należy ją chyba ocenić pozytywnie.

Struski: Liga cypryjska to nie są rozgrywki emerytów, choć sam tak myślałem

Sam piłkarz opowiadał nam przed rokiem: – Zainteresowanie ze strony Cypryjczyków i trenera Alaksieja Szpileuskiego pojawiło się jeszcze w trakcie sezonu 2021/22. Przez jakiś czas zbierałem informacje o klubie i lidze. Wbrew pozorom, bo większość nadal tak myśli, ekstraklasa cypryjska to nie są rozgrywki dla emerytów. Liga się rozwija. No i sam Aris to ciekawy klub, ciągle idący do przodu, z mądrym właścicielem. Rozmawiałem z nim. Widać, że ma konkretną wizję rozwoju klubu, żyje nim i dobrze dogaduje się z trenerem Szpileuskim, którego osoba również miała znaczenie. To wszystko pozwoliło mi się zdecydować. Aris krok po kroku idzie do przodu i cieszę się, że będę częścią tego projektu. […] Najważniejsze było, że wykonuję krok do przodu. Traktuję ten kierunek jako przystanek do dalszego rozwoju. Fajnie, że klub zaproponował czteroletnią umowę. Daje mi to stabilizację i komfort pracy. Nie planuję jednak spędzić na Cyprze reszty swojej kariery. Chciałbym, żeby była to trampolina do wielkiego futbolu. A przy okazji mogę te plany połączyć z fajnym życiem na co dzień. 

Widać, że w klubie mają wobec mnie naprawdę duże oczekiwania. Zrobię wszystko, żeby ich nie zawieść

Karol Struski na łamach Weszło

Pucharowe ambicje

Kto – poza Struskim – należy do najciekawszych graczy Arisu z potencjałem sprzedażowym? Choćby pochodzący z Ghany prawy obrońca Eric Boakye (rocznik 1999), gaboński skrzydłowy Shavy Babicka (2000) czy pochodzący z tego samego kraju stoper Alex Moucketou-Moussounda (2000). Do tego dodajmy Senegalczyka Mamadou Sane (2004), Serba Veljko Nikolicia (1999) czy Holendra Jadena Montnora (2002). W kadrze Arisu znajdzie się nawet Anglik, wychowanek Leicester City – Morgan Brown (1999). Dla graczy ściągniętych z Afryki liga cypryjska stanowi rzecz jasna ciekawy przystanek na drodze do mocniejszych piłkarsko krajów, natomiast piłkarze, którzy w młodym wieku nie zrobili furory w topowych ligach – na przykład wspomniany Brown – mogą na Cyprze zakosztować regularnej gry na profesjonalnym poziomie i to w dodatku za niezłe pieniądze oraz – nie ukrywajmy, to też ma znaczenie – w bardzo przyjemnych okolicznościach przyrody.

Oczywiście bardziej doświadczonych postaci w talii Szpileuskiego również nie brakuje. To bramkarz Vana Alves; obrońcy Franz Brorsson i Steeve Yago i Caju; pomocnik Julius Szoke czy snajper Yannick Gomis. Kadra Arisu to prawdziwy zlepek zawodników ze wszystkich stron globu – poza Cypryjczykami, znajdziemy w niej Polaków, Brazylijczyków, Gabończyków, Senegalczyków, Szwedów, Serbów, a także przybyszy z Anglii, Holandii, Algierii, Słowacji, Kamerunu, Wybrzeża Kości Słoniowej, Bułgarii, Nigerii, Republiki Południowej Afryki, Burkina Faso, a nawet Sierra Leone, gdzie urodził się Osman Koroma.

Istna wieża Babel. Szkoleniowiec Arisu zapewnia jednak, iż klub kładzie mocny nacisk na kursy języka angielskiego dla wszystkich piłkarzy i komunikacja wewnątrz zespołu nie jest problemem. Trudno nie wierzyć mu na słowo, skoro zespół z Limassolu wywalczył mistrzostwo Cypru. Atmosfera w szatni jest doskonała.

– Mieliśmy serię bez wygranego meczu. Postanowiliśmy coś zmienić, pójść w inną stronę. Ktoś zaproponował wspólnego grilla. I po tym grillu poszło, wygraliśmy 3:1 z Apollonem. Od tego momentu nie przegraliśmy. Przychodziło po 10-12 osób i siedzieliśmy przy tym grillu. Ostatnio miałem urodziny i z życzeniami zadzwonił prezes. To było przed derbami z Apollonem. Na koniec zapytał, czy zrobiliśmy grilla? A on jest bardzo przesądny. „Nie, bo przyleciała moja rodzina” – odpowiedziałem. Zaniepokoił się: „Jak to? Dlaczego? Ale po meczu już zróbcie!” – opowiadał Stępiński w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.

***

Inna sprawa, że aktualnie Aris wydaje się być jednak minimalnie słabszy niż w minionej kampanii. Już wtedy zespół przeżywał zresztą niekiedy gorsze chwile – po rundzie zasadniczej plasował się na trzecim miejscu w stawce, dopiero kapitalnym finiszem rozgrywek zapewnił sobie tytuł. Co ważne, po zakończeniu okresu wypożyczenia do Fiorentiny powrócił Aleksandr Kokorin i jak dotąd nie udało się go zastąpić piłkarzem o równie szerokich możliwościach. Aczkolwiek jeśli chodzi o wyniki, to fani Arisu na razie nie mają na co narzekać. Superpuchar? Zwycięstwo 2:0 u siebie z Omonią Nikozja. Eliminacje do Champions League?

No, tutaj to już istne szaleństwo. Wygrana 6:2 z BATE Borysów u siebie i 5:3 na wyjeździe.

Taka siła ognia musi robić wrażenie. Nie oznacza to oczywiście, że w Częstochowie mają powody do paniki. Aris ma za sobą wspaniałe miesiące, lecz pozostaje klubem niedoświadczonym w europejskich pucharach i wciąż nie udowodnił, że potrafi utrzymać się na szczycie. To oponent będący w zasięgu częstochowian, może nawet łatwiejszy do ogrania niż pucharowi wyjadacze z Karabachu. Ale „łatwiejszy” na pewno nie równa się „łatwy”.

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

fot. FotoPyk

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułВлад Яма раптово похвалився подякою від військових
Następny artykułPoprosił policjantów o interwencję, trafił “za kratki”