“Łzy. Łzy radości. Co za drużyna. Co za klub. Co za miasto. Co za historia. Wspaniały doping. To jest nierealne” – ten wpis pojawił się na oficjalnym koncie KI Klaksvik zaraz po tym, jak drużyna Magne Hosetha wyeliminowała po rzutach karnych mistrza Szwecji BK Hacken i awansowała do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów.
Mistrzowie Wysp Owczych są rewelacją tegorocznych eliminacji. W I rundzie pokonali mistrza Węgier Ferencvaros, zespół prowadzony przez byłego trenera Legii Stanisława Czerczesowa. Już bezbramkowy remis na Wyspach Owczych w pierwszym meczu był niespodzianką. Ale już zwycięstwo Klaksviku 3:0 na Węgrzech było gigantyczną sensacją.
Przed tygodniem drużyna Hosetha znów zremisowała 0:0 na własnym stadionie. Tym razem ze wspomnianym Hacken. W środę w Szwecji po 90 minutach było 2:2. Po dogrywce 3:3. Klaksvik awansował po serii rzutów karnych, zapewniając sobie pucharową jesień. Drużyna Hosetha zagra co najmniej w Lidze Konferencji Europy, stając się pierwszym zespołem z Wysp Owczych, który awansował do fazy grupowej europejskich pucharów.
“To kolejny odcinek serialu pod tytułem ‘nie rozumiemy, jakie to wielkie osiągnięcie’. Kilka domów, miliony owiec i zgrana, bardzo dobra drużyna. Klaksvik” – napisał na Twitterze norweski trener i komentator Lars Tjaernas. Klub z pięciotysięcznego miasteczka już napisał niezwykłą historię. Ale się nie zatrzymuje.
Elektryk, który został obrońcą i bramkarzem
Mimo że w Klaksviku grają przedstawiciele handlowi, dyrektorzy czy elektrycy, to drużyna Hosetha jest jedyną, która na Wyspach Owczych zasługuje na miano profesjonalnej. W historię Klaksviku jeszcze trudniej uwierzyć, gdy spojrzymy na nią oczami bramkarza – Jonatana Johanssona.
31-latek skończył karierę w kwietniu 2021 r. i został elektrykiem. Johansson mieszkał w Norwegii, skąd pochodzi jego żona. Cztery miesiące temu otrzymał telefon od kolegi, który zaproponował mu, by wrócił na boisko. Ale nie, nie do Klaksviku. Johansson przyjął ofertę i został środkowym obrońcą w piątoligowej drużynie w Norwegii – Majorstuen FK.
Po sezonie wyjechał z rodziną na krótkie wakacje na Rodos. To tam odebrał telefon od Hosetha. – Trener zapytał, czy nie przyjechałbym na Wyspy Owcze, by pełnić rolę drugiego bramkarza w czerwcu, lipcu i sierpniu. Przedłużyłem urlop w pracy i zaryzykowałem. Reszta jest historią – mówił Johansson w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem “Sportbladet”.
31-latek niespodziewanie został pierwszym bramkarzem, gdy jego rywal do gry doznał kontuzji. W środę Johansson został bohaterem, broniąc uderzenie Simona Sandberga w ostatniej serii rzutów karnych. – Nie czuję się bohaterem. Może i odbiłem jeden strzał, ale w trzech innych przypadkach rzuciłem się nie w tę stronę, co potrzeba. Jaki ze mnie za bohater? – śmiał się Johansson zaraz po meczu.
– Nasza historia jest po*****a. Sześć tygodni temu ciężko pracowałem w Oslo, a przed chwilą awansowałem co najmniej do Ligi Konferencji Europy. Szybka sprawa, nie? Doskonale się bawimy i mam nadzieję, że tak będzie do samego końca – dodał.
– To najlepsze wakacje mojego życia. No właśnie, wakacje. Nie wiem, czy będę mógł zagrać jesienią w pucharach. Muszę zapytać szefa, czy przedłuży mi urlop. Nie chcę rzucać pracy w Norwegii, bo ona daje mi stabilizację – mówił Johansson.
“Myślałem, że życie tu będzie spokojniejsze”
Architektem sukcesu Klaksviku jest jednak Hoseth. Były reprezentant Norwegii, który w kadrze narodowej rozegrał 22 mecze i strzelił jednego gola, przejął drużynę w listopadzie zeszłego roku. W tym sezonie Klaksvik zachwyca nie tylko w Europie. W lidze farerskiej zespół Hosetha wygrał wszystkie 16 meczów i ma aż 12 punktów przewagi nad 11-krotnym mistrzem kraju – B36 Thorshavn.
Hoseth od razu wzmocnił drużynę zawodnikami, których znał z ligi norweskiej. To przede wszystkim dzięki niemu do Klaksviku trafili obrońcy Vegard Forren i Patric da Silva, pomocnik Luc Kassi czy napastnik Sivert Gussias. Forren to nawet 33-krotny reprezentant Norwegii i były zawodnik m.in. Southampton czy Brighton.
– Mieliśmy wiele pracy, musieliśmy się nauczyć wielu rzeczy, ale bardzo mi się to podobało. Ludzie tutaj są fantastyczni, a zawodnicy bardzo oddani i chętni do pracy. Takich też zawodników sprowadziliśmy. Przede wszystkim musieli pasować do grupy i etyki naszej pracy. Niczego więcej mi nie potrzeba – mówił Hoseth w niedawnej rozmowie z norweskim Eurosportem.
– Moi zawodnicy bardzo mi imponują. 60 albo 70 proc. z nich codziennie pracuje, a mimo to ich podejście do zawodu piłkarza jest fenomenalne. Sam grałem w piłkę, więc wiem, jak ważna jest dieta i trening. Moi zawodnicy, mimo że mają mnóstwo innych obowiązków, przykładają do tego wielką wagę. To niesamowite – dodał.
– Myślałem, że życie tu będzie spokojniejsze. Przez grę w eliminacjach w europejskich pucharach bywa naprawdę ciężko. Mecze co trzy dni, planowanie, podróże. To wszystko pochłania mnóstwo czasu i energii. To potrafi dać w kość, ale daje nam to wiele radości. W końcu wygrywamy mecz za meczem.
Podwójne życie
Obecne życie Hosetha to jednak nie tylko radość z zawodowych sukcesów. Jak sam przyznał w szczerej rozmowie z norweskim dziennikiem “Dagbladet”, prowadzi podwójne życie. To drugie – prywatne – jest nieporównywalnie trudniejsze.
To przez nie zastanawiał się, czy wyjazd na Wyspy Owcze ma sens. Żona Hosetha Monica od lat choruje na nowotwór. M.in. z tego powodu nie mogła zamieszkać z mężem w Klaksviku. Jak ujawnił Hoseth, ma nadzieję, że ta sytuacja zmieni się w styczniu. O ile oczywiście będzie dalej trenerem drużyny.
– O chorobie żony dowiedzieliśmy się w 2013 r. Od tamtej pory miała kilka nawrotów. Mocno odczuwa skutki nowotworu, ale mimo to wciąż jest obok mnie i mnie wspiera. Jest nieprawdopodobnie silną osobą. Chciałbym, żeby kiedyś sama opowiedziała swoją historię, ale jest zbyt skromna, by to zrobić – mówił Hoseth.
– Jej historia nauczyła mnie pokory i tego, by nie marnować czasu na bzdury. Dzięki niej wszystko, co robię, robię na 100 proc. Często mam przez to wyrzuty sumienia, bo wiem, że zaniedbuję życie rodzinne. Ale to nierozłączna część pracy trenera. Jestem odpowiedzialny za wielką grupę, co sprawia, że nawet gdy jestem w domu, jestem nieobecny, bo myślę o czymś innym – dodał.
Legenda najbliższego rywala
W III rundzie eliminacji Ligi Mistrzów Klaksvik zagra z Molde. Dla Hosetha to przeciwnik wyjątkowy, bo w tym klubie spędził aż osiem lat jako zawodnik. Z Molde zdobył trzy tytuły mistrza Norwegii i jeden puchar kraju.
W sumie rozegrał w klubie 332 mecze, strzelił 103 gole, miał 66 asyst. “Dagbladet” wprost nazwał Hosetha “legendą Molde”. – Mnie się ten rywal nie podoba. Moja żona pochodzi z tamtych okolic i nie wiem, komu będzie kibicowała. Poza tym liczyłem na dalsze podróże i bardziej egzotycznych rywali – po meczu z Hacken żartował bramkarz Klaksviku.
Mecz Klaksvik – Molde we wtorek 8 sierpnia. Rewanż tydzień później w Norwegii.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS