Czy powinniśmy bagatelizować zagrożenie, jakie stwarza obecność przy polskiej granicy z Białorusią najemników z Grupy Wagnera? Wątpliwości rozwiewa w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Piotr Grochmalski, specjalista ds. wojskowości, korespondent wojenny, dziennikarz i wykładowca w Instytucie Studiów Strategicznych na Wydziale Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Sztuki Wojennej.
Wagnerowców nie wolno zlekceważyć
Wagnerowcy przy naszych granicach to problem rzeczywisty. Nie można go lekceważyć. Tym bardziej, że jest to specyficzna formacja – sprawdzona już nie raz w boju. Zwłaszcza widać to było w Bachmucie, gdzie działania Grupy Wagnera były bardzo intensywne, świadczyły o wysokich kompetencjach bojowych dowódców Grupy w walce z nawet bardzo wymagającym przeciwnikiem
— przekonuje prof. Grochmalski. Zwraca uwagę, że to najemnicy, którzy m.in. podczas działań Afryce nie tylko byli sprawnymi żołnierzami, ale tworzyli specyficzną siatkę, w której zawiera się i świat przestępczy, i kanały przemytnicze ludności. Opanowali także w wysokim stopniu np. technikę obsługi dronów.
Prof. Grochmalski zwraca uwagę na niedawne spotkanie Prigożyna z szefem białoruskiego MSW Iwanem Kubrakowem, który już w 2012 roku zainicjował zbudowanie z formacjami rosyjskimi specjalnie wyszkolonych formacji w ramach białoruskiego MSW, które odegrały w 2020 roku kluczową rolę w pacyfikacji białoruskiej opozycji po wyborach prezydenckich.
Obecnie – przypuszczalnie na podobnej zasadzie – odbywa się szkolenie przez kadrę dowódczą wagnerowców na nowo wyselekcjonowanych formacji białoruskich do działań o charakterze dywersyjnym i tworzenia siatek przestępczych. A więc już mamy do czynienia z konkretnymi działaniami związanymi z obecnością wagnerowców na Białorusi. Zwróćmy uwagę, jak szybko zapadły decyzję dotyczące stworzenia tam infrastruktury dla ich przyjęcia
— stwierdza rozmówca portalu wPolityce.pl.
Generalnie wagnerowcy są jak narośl nowotworu. W jaki sposób rak zaatakuje organizm? Szuka słabych miejsc przerzuca się na nie. Ich celem jest niszczenie, destabilizacja. To klasyczna ruska szkoła. Są de facto „lewą armią Putina i GRU”, które Rosja wykorzystuje do szczególnych misji. Nie można tego wszystkiego lekceważyć
— dodaje.
Migranci w rękach Grupy Wagnera
Zdolności Grupy Wagnera wygenerowania potencjału – co pokazali w przypadku Bachmutu w oparciu o zwykłych bandytów, z których zrobili skuteczne mięso armatnie, króliczków wypuszczanych do rozpoznania terenu i sytuacji, rozpoznawania słabych miejsc na granicach Polski czy Litwy – są wysokie. Możemy więc łatwo wyobrazić sobie, że takim mięsem armatnim są migranci
Nie ma wątpliwości, że migranci będą wykorzystywani, by eskalować napięcie na granicach. Będą ich wyposażać i uczyć posługiwania się narzędziami i bronią, które mogą stanowić dla nas śmiertelne zagrożenie. Możemy sobie wyobrazić, że tak to będzie wyglądać i to wpisuje się w szerszy projekt Moskwy i Mińska
— przekonuje prof. Grochmalski.
Cele Putina
Rozmówca portalu wPolityce.pl podkreśla, że powyższe działania wagnerowców mogą powodować pewne pęknięcia w strukturach NATO.
Wyszkoleni i uzbrojeni przez wagnerowców migranci atakujący polską czy litewską granicę – kiedy i Łukaszenka, i Putin będą twierdzić, że to nie są ich ludzie – mogą stanowić problem, gdy nasze wojska wejdą z nimi w konflikt, co do interpretacji art. 5 NATO. Są to klasyczne elementy wojny hybrydowej, rozmiękczanie działań rosyjskich i białoruskich pod progiem wojny
— mówi prof. Grochmalski.
Są także inne możliwe cele Putina. Wagnerowcy na Białorusi oddziałują na granicę z Ukrainą, czyli powoduje konieczność pewnej dyslokacji ukraińskich sił. Nie można także zapomnieć, że w ten sposób tworzony jest wystarczający potencjał do – jeśli taka będzie potrzeba – wymiany Łukaszenki.
Nasza odpowiedź
Czy możemy się spodziewać, i w jakiej perspektywie czasu, np. akcji zaczepnych, prowokacji na naszej granicy zorganizowanych przez najemników Grupy Wagnera?
Efekty ich obecności na Białorusi widzimy już w tej chwili, choćby przez fakt przesuwania wzdłuż naszych granic polskich formacji i znacznego wzmocnienia tych formacji, co już zostało bardzo ciepło przyjęte przez społeczność międzynarodową. Świat docenia to, że Polacy wiedzą, jak się za te rzeczy brać. To dowód, że my czytamy pewne zamiary wagnerowców i wcześniej już budujemy pełną zdolność odstraszania
— mówi prof. Grochmalski dodając że polska odpowiedź na działania wagnerowców na Białorusi jest adekwatna.
W perspektywie krótkofalowej zwiększenie potencjału obronnego i przesunięcia w polskich formacjach i zbudowanie pewnej infrastruktury obronnej zanim jeszcze dojdzie do eskalacji działań od strony Białorusi – to właściwe działania. I tu działamy wzorcowo. Możemy mówić o skutecznym odstraszaniu.
— ocenia prof. Grochmalski. A odpowiedź długofalowa?
Tu scenariusze mogą być naprawdę różne. Trzeba przypomnieć, że wagnerowcy nie są klasycznymi żołnierzami stosującymi konwencjonalne metody walki. To barbarzyńcy, ludzie brutalni i prymitywni. To, swoją drogą, ma wywoływać wśród naszej ludności pasa nadgranicznego pewne emocje. Wydaje się jednak, że z operacyjnego punktu widzenia, kiedy zasadniczym konfliktem jest agresja Rosji na Ukrainie, chodzi głównie – w sytuacji, gdy Ukraina w istotnym stopniu wyczerpuje zdolności rosyjskie na Zaporożu – o zmuszanie wojsk ukraińskich do przesunięcia części formacji na granicę z Białorusią, by zmniejszyć dynamikę kontruderzeń Ukrainy
— podsumowuje prof. Piotr Grochmalski.
CZYTAJ TAKŻE:
— Tusk prowokuje ws. wagnerowców. Rzecznik PiS: Jest gotowy posłużyć się każdym kłamstwem, byleby tylko ściągnąć na siebie uwagę
— TYLKO U NAS. Jakubiak: Zagrożenie ze strony wagnerowców istnieje. Ale dla Polski i Polaków, nie dla Tuska. On odnajdzie się w każdych warunkach
— Premier Morawiecki odpowiada na kpiny Tuska z bezpieczeństwa Polski: „Zawsze pilnuje interesów swych mocodawców”
notował Radosław Molenda
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS