W Katowicach przy okazji jarmarku towarzyszącemu odpustowi w Nikiszowcu uruchomiono dwie bezpłatne linie autobusowe. Problem w tym, że niektórzy na imprezę nie dojechali. Kierowca ominął przystanek, na którym były tłumy.
W niedzielę w Katowicach odbył się popularny Jarmark na Nikiszowcu. Na imprezę przez cały dzień ściągały tłumy. W związku z tym 30 lipca uliczki osiedla zostały zamknięte, więc dojazd samochodem był bardzo utrudniony. Auto można było zostawić na przykład obok cmentarza przy ul. Murckowskiej. Miasto zachęcało do tego, żeby w ogóle zrezygnować z samochodu. W celu umożliwienia dojazdu uruchomiono, jak co roku, dwie bezpłatne linie autobusowe – S1 i S2.
Ta druga kursowała wahadłowo tylko między osiedlem a cmentarzem. Pierwsza, S1, dowoziła mieszkańców z centrum miasta. Autobus zaczynał kursy pod dworcem kolejowym, a następnie jechał na Nikiszowiec przez dworzec autobusowy przy ul. Sądowej i centrum przesiadkowe w Zawodziu. Problem w tym, że nie wszystko działało tak, jak powinno. Jeden z pierwszych kursów, o godz. 10.30, nie został zrealizowany. – Autobus jadący spod dworca PKP o 10.30 elegancko wyminął peron pełen czekających ludzi i pusty pojechał na Sądową – pisała jedna z mieszkanek i potwierdziły to kolejne osoby.
Faktycznie na stanowisku był tłum, ale autobus się tam nie zatrzymał. Jak informuje PKM Katowice, który realizował bezpłatne połączenia, doszło do pomyłki. Kierowca pomylił stanowiska na dworcu i ominął oczekujących pasażerów. Ci pojechali dopiero następnym autobusem, pół godziny później. Jednak w tym czasie na przystanku zgromadziło sie jeszcze więcej osób. Dlatego nie wszyscy zmieścili się do pojazdu. Na kolejnych przystankach kierowca również nie mógł wpuszczać kolejnych pasażerów, bo autobus był przepełniony. Dlatego niektórzy na jarmark nie dotarli specjalną linią. Pozostałe kursy odbyły się już bez utrudnień.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS