Przesłuchanie w formie wideokonferencji odbyło się w środę (26.07.) w Sądzie Okręgowym w Rybniku. Zeznawała osadzona w zakładzie karnym kobieta, która opowiedziała o powiązaniach z członkami grupy, o działalności związanej z handlem dopalaczami oraz o swoim uzależnieniu.
Postępowanie dowodowe
Pierwsza rozprawa z udziałem świadka w sprawie grupy pseudokibiców z Jastrzębia-Zdroju odbyła się w środę (26.07.) przed Sądem Okręgowym w Rybniku. Przesłuchiwana kobieta znajduje się aktualnie w Zakładzie Karnym w Goleniowie. Odbywała wyrok za handel dopalaczami, teraz – za kradzież w jednym z marketów. Zeznania złożyła za pośrednictwem wideopołączenia, pod przysięgą – na wniosek jednego z obrońców złożyła przyrzeczenie.
“Świadomy znaczenia mych słów i odpowiedzialności przed prawem przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę, niczego nie ukrywając z tego, co mi jest wiadome”.
Na początku rozprawy, jeden z adwokatów poprosił o okazanie obecnych na sali oskarżonych. Kobieta z dużą pewnością rozpoznała kilku z nich, przyznała, że niektórych kojarzy po pseudonimach, tożsamości niektórych nie jest pewna, gdyż minęło już trochę czasu, pozostałych nie rozpoznała.
Przed osadzeniem jej w więzieniu, jak sama stwierdziła, “nie była nigdzie zatrudniona, zajmowała się sprzedażą dopalaczy”. Trwało to od 2019 do 2022 roku, od powrotu z Wielkiej Brytanii do momentu osadzenia w ZK. W ciągu tych trzech lat kupowała od kilku osób, różne ilości – czasem nawet po pół kilograma, w zależności od tego ile miała pieniędzy.
Ceny wahały się w zależności od wielkości zamówienia i dilera, u którego kupowała. Część towaru sprzedawała innym, pozostałe ilości sama wypalała. Przyznała, że była uzależniona od alfy i nie była sobie w stanie sama z tym poradzić. Odkąd jest w więzieniu, bierze udział w leczeniu i terapii odwykowej.
– Dziennie wypalałam około 5-10 gramów alfy. Była różnej jakości, miała inne kolory, różny smak, czasem towar śmierdział jak kocia kuweta i nawet jak był dobry, to trudno się go paliło przez ten zapach – wyjaśniała.
W swoich zeznaniach wskazała od kogo kupowała dopalacze. Początkowo jej dostawcą był Piotr B., później Ariel F., który wielokrotnie – wg jej słów – sam mówił, że zaopatruje się u “Kokena”. Bywało, że jeździła z AF po dostawy, ale nie mogła wchodzić i czekała w samochodzie. Osobiście nigdy nie poznała Kokena. Zdarzyło się jednak, że ktoś się pod niego podszywał – do tego wątku wracamy w dalszej części artykułu.
Opisała również transakcje z Sebastianem G. z Cieszyna. W swoich zeznaniach wymieniła także Monikę M., która “miała łatwy dostęp do grupy”, a także Kamila W. i Mariusza D. Stwierdziła, iż nie jest w stanie wyliczyć, ilu osobom sprzedała dopalacze. Handlowała nimi m.in. w Zebrzydowicach, Jastrzębiu-Zdroju, Cieszynie.
“Długo nie wiedziałam, że jestem w ciąży”
Kobieta przyznaje, że licząc na łagodne potraktowanie przez wymiar sprawiedliwości, zdecydowała się powiedzieć o wszystkim, co jest jej wiadome w sprawie. Motywacją do deklarowanej przez nią chęci zmiany są m.in. dzieci. Opisywała, iż długo nie zorientowała się, kiedy była w ostatniej ciąży. Była przekonana, że to 3-4 miesiąc, okazało się, że 7-8. Chce odzyskać dzieci i zacząć żyć normalnie.
Zeznała, iż większość osób należała do pseudokibiców GKS-u, grupa miała określoną strukturę, każdy miał pozwolenie na handel na wyznaczonym terenie, “jeśli któryś z dilerów się do tego nie stosował, miał wjazdy na chatę” i otrzymywał groźby. Dodała również, iż AF mówił jej, że jest w grupie z kibicami gieksy, i że “oni sami tego nie mogą palić, bo chodzi o jakiś szacunek”.
Początkowo kupowała tylko na własny użytek, później zaczęła handlować, dorabiała m.in. wożąc dilerów na miejsca transakcji za co płacili jej alfą.
Raz zdarzyło się, że kiedy chciała kupić alfę, skontaktował się z nią ktoś, kto podał się za Kokena. Kupiła od niego 100 gramów za 3000 złotych, cieszyła się z “fajnej ceny”, jednak szybko zorientowała, że to co dostała, to turbomąka (heksa, heksen), a nie alfa. Zadzwoniła do AF, by wyjaśnić sprawę, okazało się, że ten od którego właśnie kupiła towar to jakiś “fałszywy Koken”, bo ten prawdziwy był właśnie u AF.
“Wszystko co miałam, przećpałam”
Sprzedała biżuterię, wyposażenie domu, by mieć na dopalacze. Ciągle handlowała, ale ze względu na swoje własne uzależnienie, jak sama przyznaje – “bardzo mocne”, zysk ze sprzedaży to było za mało, by pokryć zakupy kolejnych porcji towaru. Sama bowiem wypalała duże ilości. Codziennie przez jej ręce przechodził towar za około 2 tysiące złotych.
Wystawiła na sprzedaż również swój dom w Kaczycach. Po tej transakcji wzbogaciła się o 330 tysięcy złotych. Kwota topniała w szybkim tempie. Za te pieniądze wynajęła hotel w Zakopanem, by tam, jak wyjaśniła, odpocząć. Zaprosiła znajomych, zabrała ze sobą pół kilograma alfy. W Bielsku-Białej sporo czasu spędziła grając na maszynach, ale i tam szybko nawiązała znajomości z kolejnymi klientami.
– Po alfie byłam bardzo pobudzona, nie spałam, nie jadłam, byłam obojętna. Ważniejsze dla mnie było, żeby palić. Co godzinę paliłam, kończyłam jedną lufkę, zaczynałam kolejną. Zawsze miałam coś pod ręką, jak mi się kończyło, to już kupowałam – wyjaśniała, wskazując, że kiedy w końcu zasypiała, spała nawet dwa dni.
Przez swoje uzależnienie “nic nie zarobiła”. Dziś, jak twierdzi, nie ma zupełnie nic.
– Wszystko co miałam, przećpałam – podsumowała.
Na kolejną rozprawę, która ma się odbyć pod koniec sierpnia, zaplanowano przesłuchania czterech kolejnych świadków. W sprawie powołano ich w sumie 37.
***
Czytaj w sprawie:
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS