Gdy straż pożarna przysłała do Szpitala im. Żeromskiego list pochwalny dla Jonasza Waśki z podziękowaniem za uratowanie życia tonącego chłopca, o krakowskim ratowniku zrobiło się głośno. On sam nie chwali się tym, co zrobił. Mówi: “Piekarz jak upiecze bułki, nie oczekuje medalu”.
Przyjechała karetka, chłopaka zapakowali do środka, Jonasz coś jeszcze mówił do ratowników. Policja spisała zeznania, Jonasz odpowiadał spokojnie.
A potem zebrał swoje rzeczy, postawił hulajnogę, którą cisnął w krzaki, i odjechał. Ubłocony, mokry.
Pod szkołą była już żona, Joasia.
– Jonasz, człowieku, jak ty wyglądasz! Co się stało?
On do niej, na spokojnie, na luziku:
– A wiesz, dzieciak się topił, to wskoczyłem.
I tyle. Jakby nic się nie stało. Ktoś się topił, to się uratowało, wyciągnęło, wtłaczało powietrze.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS