Sadownicy twierdzą, że nie ma innego rozwiązania, by powstrzymać je przed wyjadaniem owoców. Urządzenia strzelają co kilkadziesiąt sekund i to od godziny 6.00 rano, huk słychać na całym osiedlu Górczyn. Mieszkańcy wskazują, że przez to cierpią zarówno ludzie, jak i zwierzęta.
– Wystrzały, huki, po co to robią, ja tego nie mogę zrozumieć.
– Taki darmowy budzik?
– Tak, ponieważ od razu trzeba wtedy wstać. Chwilę usiądę i puszczam sobie spokojną muzykę, tak by tego nie słyszeć
– mówi mieszkaniec w rozmowie z naszym reporterem.
Inny mieszkaniec wskazuje, że jego psy przez hałas zachowują się bardzo agresywnie.
Zwierzęta też zasługują na naszą empatię. One reagują bardzo brutalnie, ponieważ mam porysowane okna, podrapane i pogryzione drzwi. A wszystko przez huk, bo te psy są wystraszone
– mówi mieszkaniec.
Część mieszkańców, a szczególnie najbliżsi sąsiedzi sadowników, twierdzą, że hałas im nie przeszkadza. Ponieważ się do niego przyzwyczaili.
Właściciele jednego z sadów w Lubaszu, którzy używają armatek, powiedzieli naszemu reporterowi, że jest to jedyne legalne rozwiązanie powstrzymujące zwierzęta, które wyjadają im czereśnie.
Bo to chmara tych szpaków nas atakuje. Nie mówimy o jednym czy dwóch ptakach. Jak one zaczną żerować, to jest po drzewie, po owocach, wszystko spada na ziemię. Zresztą to jest jedno z lepszych urządzeń, które je odstrasza. Armatka funkcjonuje u nas od ponad 20 lat, więc ja się dziwię, co się teraz dzieje. Dlaczego to nagle zaczęło komuś przeszkadzać
– mówi sadownik.
Policja twierdzi, że w tym przypadku ma związane ręce. Bo jeśli sadownicy mają wszelkie zezwolenia i urządzenia są zalegalizowane, to mogą ich używać, jeśli przestrzegają ciszy nocnej. Innym rozwiązaniem mogą być siatki, którymi osłania się drzewa. Sadownicy, z którymi rozmawiał nasz reporter twierdzą jednak, że takie rozwiązanie jest wręcz niemożliwe do realizacji ze względu na koszty i warunki techniczne.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS