Polski zespół stanął na starcie zdeterminowany, by kontynuować świetną passę. Przez dużą część pierwszej połowy wyścigu zajmował miejsce w czołowej trójce i ostatecznie finiszował na piątej pozycji.
– Nie można wygrać każdego wyścigu, a dzisiaj zdobyliśmy ważne punkty w mistrzostwach – powiedział menadżer zespołu Sascha Fassbender. – Jesteśmy na drugim miejscu w punktacji, a nasz rywal zdobył pięć oczek więcej, ale przed nami jeszcze dwa wyścigi. Teraz skupiamy się w pełni na rundach w Fuji i Bahrajnie. Będziemy cisnąć i walczyć o mistrzostwo świata do samego końca.
– Zespół wykonał fantastyczną robotę. Postoje przebiegły idealnie. Mamy bardzo mocną ekipę i świetnych kierowców. Ciężko pracowaliśmy na ten wynik, a będziemy pracować jeszcze ciężej, aby uzyskać oczekiwane rezultaty w kolejnych wyścigach.
Zespół i kierowcy – Kuba Śmiechowski, Fabio Scherer i Albert Costa Balboa – przybyli do Włoch zmotywowani i gotowi na kolejną potyczkę z rywalami na torze. Oreca #34 okazała się szybka od samego początku weekendu, osiągając trzeci i drugi czas w piątkowych treningach. W sobotę odbyła się kolejna sesja treningowa, a następnie sesja kwalifikacyjna, w której Albert zajął piąte miejsce, wyrównując najlepszy wynik zespołu w kwalifikacjach w tym sezonie.
W niedzielę, dzień wyścigu, było od rana słonecznie i bardzo gorąco. Na pierwszej zmianie pojechał Kuba. Dość szybko pojawił się na torze samochód bezpieczeństwa, stwarzając okazję, by po 30 minutach wyścigu zjechać do boksu po paliwo przed powrotem na tor na szóstym miejscu. W końcówce pierwszej godziny Kuba jechał tuż za prototypem zespołu Vector #10, odpierając ataki rywali i utrzymał szóstą pozycję.
– Jechało mi się całkiem dobrze. Owszem, było ekstremalnie gorąco. Opony mocno dostały w kość ze względu na temperaturę. Starałem się ich nie przegrzać na początku. Uważałem na wszystko co, co działo się na torze, żeby nie uszkodzić samochodu jednocześnie utrzymując dobre tempo. Szło całkiem nieźle – mówił Śmiechowski dla motorsport.com o swoim stincie.
Na początku drugiej godziny Kubę zastąpił w kokpicie Fabio. Pit stop miał miejsce trzy okrążenia wcześniej zanim zrobiła to większość rywali, dzięki czemu Szwajcar miał przed sobą czysty tor i awansował na trzecią pozycję.
Nastąpił długi okres zielonej flagi. Po dwóch godzinach wyścigu Fabio zajmował czwarte miejsce zaledwie osiem sekund za liderem, ścigając prototyp #22 zespołu United.
Podczas drugiej interwencji samochodu bezpieczeństwa i kolejnego postoju Fabio przekazał samochód Albertowi. Rywale ponownie zjechali do boksów kilka okrążeń później, a w tym momencie załoga polskiego zespołu była już druga, zaledwie pięć sekund za liderem wyścigu.
Piąty postój miał miejsce tuż przed okresem full course yellow, a Albert powrócił na tor trzeci. Po kolejnej zmianie, po czterech godzinach wyścigu Fabio był piąty, 11 sekund za liderem, a pomimo błędu i przejazdu przez żwir w szykanie Ascari, utrzymał tę przewagę do następnego postoju.
– W ostatecznym rozrachunku ta przygoda [red. Scherera, w chwili walki z Alpine o pozycję] aż tak dużego znaczenia nie miała. Straciliśmy na tym trochę czasu. Jednak wiadomo, to są wyścigi. Tutaj ciężko się wyprzedza, jazda bok w bok to bardzo częsta sytuacja i wszystkie próby wyprzedzania muszą być bardzo agresywne, podobnie jak obrona – odniósł się Śmiechowski do powyższej sytuacji.
Czas wywieszenia żółtych flag i trzeci wyjazd samochodu bezpieczeństwa, gdy na torze zatrzymało się Porsche ekipy Proton, nie był szczęśliwy dla polskiego zespołu, który został zmuszony do awaryjnego pit stopu i uzupełnienia paliwa, a następnie, trzy okrążenia później, musiał ponownie zjechać do boksu. Na 90 minut przed końcem Fabio zajmował szóste miejsce, ale to Albert jechał na ostatniej zmianie. Doprowadził żółto-zielony prototyp #34 do mety na piątym miejscu, zapewniając zespołowi dziesięć cennych punktów.
– Poziom LMP2 jest bardzo wysoki, a ostatnie sześciogodzinne wyścigi rozstrzygały się przez wyjazdy samochodu bezpieczeństwa i full course yellow. O wynikach nie decydowały osiągi – powiedział Scherer dla motorsport.com, przyznając, że jego zespół miał „szczęście”, zdobywając swoje pierwsze podium w Spa w kwietniu. – Nie znam rozwiązania, ale jakieś należy znaleźć. Nie może być tak, że za każdym razem taka sytuacja decyduje o wynikach. To nie jest dobre dla sportu.
– Nie rozumiem, dlaczego po wypuszczeniu na tor samochodu bezpieczeństwa nie otwiera się alei serwisowej. Każdy mógłby wtedy zrobić pit stop, utrzymać pozycję i wrócić do ścigania – dodał.
– Później wyścig wymknął nam się spod kontroli. Był full course yellow, następnie pojawił się samochód bezpieczeństwa, co stanowiło dla mnie zupełnie niezrozumiałą decyzję. Mogło zostać FCY – mówił Śmiechowski. – (Tamten samochód) można było ściągnąć w półtorej minuty. Cóż, dyrektor zawodów robi co chce. Cała ta sytuacja zniszczyła nam wyścig. Straciliśmy na tym sporo czasu.
– Tempo nie było takie złe. Trochę nam zabrakło do ścisłej czołówki. Piąte miejsce też jest dobre – podsumował.
Serię czeka teraz dwumiesięczna przerwa, a kolejna runda Długodystansowych Mistrzostw Świata odbędzie się 10 września na torze Fuji Speedway w Japonii.
Video: 6 Hours of Monza 2023 – Najważniejsze wydarzenia
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS