Z poczuciem wstydu naliczyłam 42 pary samych spodni. Ile z nich faktycznie noszę? Maksymalnie dziesięć. Reszta czeka na szczególne okazje, magiczny powrót do figury sprzed ciąży i rotacje w trendach. Uświadomiłam sobie, że połowa mojej garderoby to rzeczy, które przez ostatnie lata nie ujrzały światła dziennego, a niedomykające się drzwi szafy zaczynają drażnić oczy. Dlatego bez sentymentów postanowiłam pożegnać rzeczy czekające na swoje “5 minut”, które nigdy nie nadchodzi. Czy 85 sztuk ubrań to ilość, która pozwoli mi bawić się modą i ubrać stosownie do każdej okazji? Sprawdźmy.
85 sztuk ubrań to mało czy dużo?
Mieszkańcom kraju, w którym temperatura nie spada poniżej 20 stopni Celsjusza, a od stycznia do grudnia można chodzić w zwiewnej sukience, wieczorami uzupełnionej o lekki sweter – 85 sztuk ubrań to aż nadto. Ale w momencie, w którym przenosimy się do miejsca z czterema porami roku, zadanie wydaje się być niemałym wyzwaniem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Instytut zajmujący się propagowaniem zrównoważonej mody i przeciwdziałaniem trendowi fast fashion, włączył w wyliczenia odzież i buty, pomijając akcesoria oraz bieliznę. Liczba ubrań w ilości 85 sztuk jest zgodna z założeniami Porozumienia Paryskiego, którego celem jest dążenie do zmiany klimatu i ograniczenia wzrostu temperatury na Ziemi.
Okazuje się, że to także ilość, która pozwala przez cały miesiąc chodzić w innej stylizacji, ubrać się adekwatnie do pracy, na randkę, kawę z przyjaciółką, koncert, weekend poza miastem i wielką uroczystość rodzinną. Zatem wyjmuję z szafy:
- 7 par długich spodni,
- 8 sukienek
- 4 spódnice
- 3 szorty
- 25 t-shirtów, topów i longsleeve’ów,
- 6 koszul
- 8 swetrów,
- 4 bluzy
- 3 marynarki
- 1 kamizelkę
- 2 komplety ubrań sportowych
- 4 kurtki
- 3 płaszcze
- 7 par butów.
Zamknęłam się w przedziale 85-ciu ubrań i zaczynam eksperyment!
Dobra organizacja to podstawa
W 85-elementowej szafie łatwej odkryć potencjał ubrań. Oko wreszcie dostrzega pełną zawartość garderoby. Widzi to, co wisi na wieszakach i zgrabnie złożone leży na półkach. Dzięki temu głowa już nie snuje domysłów, co kryje się w trzecim rzędzie, który miesiące temu zniknął z pierwszego pola widzenia. Dlatego warto poświęcić chwilę swojej garderobie — segregując, przeznaczając półki poszczególnym kategoriom ubrań i układając je zgodnie z praktycznymi zasadami Marie Kondo.
Jedna spódnica na kilka sposobów
Odkąd w modzie rządzi eklektyzm, a stylizacyjne kombinacje ogranicza tylko wyobraźnia — jeden element garderoby można interpretować na dziesiątki różnych sposobów. Jako pierwszą “biorę na warsztat” różową spódnicę w czerwone róże, która świetnie sprawdzi się na wakacjach, kolacji w eleganckiej restauracji, weselu czy luźnym spotkaniu na mieście.
Siła koloru
Jak wzbogacić proste, uniwersalne i codzienne ubranie, aby wyglądało niesztampowo? Wystarczy postawić na kolor. Mocny odcień zneutralizowany tym łagodnym i drugoplanowym, zawsze wygląda dobrze. Ale we współczesnej modzie wszystkie ruchy są dozwolone, a nieoczywiste połączenia barw są szczególnie mile widziane.
Dlatego wyjmuję z szafy zielony płaszcz i bawię się trendem “na multikolor”. Eksperymentując z barwami pozostałych elementów stylizacji, zmieniam oblicza płaszcza. Liliowy sweter, grając “solo”, może zniknąłby w tłumie, ale w towarzystwie fioletowej czapki i płaszcza w odcieniu butelkowej zieleni – uwydatnia swój delikatny i romantyczny charakter.
Czytaj także: Jak wiązać szalik i apaszkę? 6 pomysłów, które podkręcą stylizację
Jeansy i biała koszula, czyli must-haves w szafie każdej kobiety
Są takie elementy garderoby, które nie wychodzą z mody. Wydostały się z klatki trendów i zaczęły żyć swoim własnym życiem, niezależnym od sezonowych przypływów i odpływów, sterowanych przez wyrocznie świata fashion.
Na top liście znajduje się biała koszula, klasyczna marynarka, gładki T-shirt, jedwabna “slip dress” i niebieskie jeansy, które od ponad 100 lat dzierżą tytuł króla ulicy, a nawet wkraczają na salony. Są niezawodne, plastyczne w stylizacji i uniwersalne. Stawiam na szersze nogawki, utrzymane w stylu lat 70., i zabieram ze sobą do pracy, w podróż i na spacer po parku.
Mniej znaczy więcej?
Im szerszy mamy wybór, tym większe problemy z podjęciem decyzji. Dlatego też odpowiednia liczba ubrań w szafie ma istotne znaczenie. Żyjemy w dobie konsumpcjonizmu i świecie, w którym dostęp do dóbr jest nieograniczony, a komfort życia osiągnął najwyższy poziom.
Ciągłe rozbudowywanie garderoby stanowi błędne koło. Co więcej, pogoń za trendami oraz spontaniczne zakupy paradoksalnie prowadzą do poczucia niedosytu. Dlatego też coraz więcej osób stawia na jakość, a nie ilość. Skłania się ku minimalizmowi i garderobie kapsułowej, co pozwala wyrwać się z wiru złudnych potrzeb.
Jak wychodzę z tego eksperymentu? Z poczuciem lekkości, wyzwolenia i kontroli nad własną szafą. Ale też z podejrzeniem, że przez ostatni rok wcale nie użytkowałam więcej niż 85 sztuk ubrań.
Zapraszamy na grupę na Facebooku – #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS