„Twoja krew ratuje życie” – to hasło jest zawsze aktualne i wszystko wskazuje, że nigdy się nie zestarzeje. Krew jest lekiem, którego nie da się zastąpić żadnym innym. Zapotrzebowanie na krew jest jednak ogromne i stale rośnie. Niestety liczba honorowych dawców krwi w Polsce systematycznie od lat spada. To smutna tendencja stawiająca Polskę na końcu europejskich statystyk. Dlatego niezwykle cenne są wszelkie działania zachęcające do oddawania krwi. Osoby decydujące się na oddanie krwi, robią to bezinteresownie i z perspektywy pacjenta – zupełnie anonimowo. Zawsze jest to szlachetny czyn, niezależnie czy jednorazowy, czy cykliczny.
W sposób formalny krwiodawstwo funkcjonuje w szkołach średnich w Brzesku od wielu lat. Szkolne koło krwiodawców działa przy Zespole Szkół Technicznych i Branżowych im. Bohaterów Westerplatte w Brzesku od 25 lat. W 2015 roku zostało przekształcone w klub międzyszkolny, kiedy to wszystkie szkoły średnie zostały zaproszone do współpracy i połączone w jeden system.
W ramach Międzyszkolnego Koła Krwiodawców pracuje społecznie szereg nauczycieli z poszczególnych placówek. Z Liceum Ogólnokształcące są to: Dorota Woda i Monika Klimczak, natomiast z Technikum Piłsudskiego to: Anna Gibes, Anna Nosal i Przemek Brzyk.
Poprosiliśmy Wiesława Gibesa – założyciela i siłę sprawczą szkolnego krwiodawstwa w Brzesku o przypomnienie historii Koła Krwiodawców.
Jak się to zaczęło?
Ode mnie się to zaczęło. To nie było planowane, jak to często w życiu bywa. Była potrzeba krwi dla dziecka przyjaciela. Akurat byłem wychowawcą klasy maturalnej, czyli dorosłych ludzi, którzy raz, że mieli te 18 lat, a dwa, że byli chętni. Pojechaliśmy autobusem do Prokocimia, do Szpitala dziecięcego, żeby krew oddać
i to był właściwie jeden taki incydent w 1995 r.
Później pojawiła się znowu taka potrzeba i wtedy połknąłem bakcyla. Stało się to regularne. Wyjeżdżaliśmy 3 razy do roku, bo tak wynika z regulaminu szkolnego i terminów kiedy możemy tą krew oddawać.
Zanim powstało zdeklarowane koło, była to pojedyncza inicjatywa, a później kiedy już Klub powstał to działaliśmy. Nie były to planowe akcje tak jak w klubach policyjnych czy strażackich. My robiliśmy to bardziej spontanicznie.
Przynależność do klubu krwiodawców to oferta dla młodzieży, a do 2005 roku była to oferta dla maturzystów. Pomysł przewodni był taki, że przed pierwszym egzaminem mogą oddać krew. Początkowo ktoś nawet napisał, że był to egzamin z dorosłości. Taka jest idea tego naszego krwiodawstwa.
W pewnym momencie tych potencjalnych dawców było mniej. Mam to szczęście, że moja żona też pracuje w szkole na terenie Powiatu Brzeskiego i zaproponowała mi, że może byśmy współpracowali i tak się zaczęło, że oni przygotowali swoją młodzież, my swoją.
Ja szukałem sponsora na autokar, wsiadaliśmy i jechaliśmy do Prokocimia do Szpitala Dziecięcego, bo to było dla dzieci. Raz się zdarzyło, że nie mieliśmy środków finansowych, ale informacja rozeszła się po mieście i środki się znalazły.
Na stronie jest cała lista sponsorów, długo by wymieniać kto nas w tym okresie wspomagał. Brzydko mówiąc wykorzystywałem kogo się dało. Czasem przeglądałem książkę telefoniczną firm brzeskich i nikt nie odmówił. Wtedy były to koszty w granicy 600- 800 zł, teraz pewnie już nie co więcej, ale właściciele autobusów nie wymagali od nas kosztów z górnej, tylko
z dolnej granicy.
Czasem było tylu chętnych, że nie mieścili do autokaru, a ze względu na ograniczenia organizacyjne w jednym dniu nie mogło oddać krwi więcej niż 50 osób. Ta krew ma swoją wartość do godziny 13-14, bo później, jeżeli przekroczymy ten czas to krew nie zostanie pobrana. Ale bywały momenty gdy nie było na tyle maturzystów. Raz pojechaliśmy w czerwcu w 8 osób, ale ja wyszedłem z założenia, że czy jest nas 5 czy 10 czy 50 to ta krew ratuje życie.
W tej naszej działalności idea oddawania krwi dla szpitala dziecięcego była taką przewodnią, to jest taki jakby haczyk, mówiąc po młodzieżowego, bo młodzież wspaniale reagowała na ten pomysł.
Fajnie to funkcjonowało, ale niestety musiało się zmienić, ponieważ stacja krwiodawstwa w Prokocimiu uległa przebudowie i my z tą 50-osobową grupą młodzieży nie mieściliśmy się.
Starostwo, nie powiem, że poszło nam na rękę. Chętnie nam użycza miejsce w Schronisku Młodzieżowym na akcje krwiodawstwa. Jest to idealne miejsce do krwiodawstwa, gdzie wszyscy chcą do nas przyjeżdżać.
Zmiany mimo wszystko były korzystne – np. odpadają nam koszty autokaru. W tym roku akurat dostałem pieniądze z Browaru i kupiłem upominki dla tych wszystkich osób wyróżniających się, czyli tych, którzy oddali krew w cyklu szkolnym przynajmniej dwa razy. Byli też tacy, którzy sześć razy oddali krew, ponieważ pozwalała im na to data urodzenia.
Kupowałem dla nich np. pendrivy, długopisy Parkery na maturę. Szkoła od siebie oczywiście przekazuje dyplomy, książki, albumy i odznaczenia, które zawsze wręcza Dyrektor. Nie chodzi w tym o dużą wartość materialną, ale o samo wyróżnienie. Jest to dla młodych krwiodawców wzruszające.
W szkole mamy taką gablotę, gdzie po każdej akcji, a było ich już 70 zawieszamy nazwiska i zdjęcia. Niektórzy pytają: Proszę Pana czy ja będę wisiał w tej gablocie? Tak będziesz wisiał. Tablica jest koło pokoju nauczycielskiego, opisana, są zdjęcia z której klasy. Idziemy z duchem czasu – informacja jest też podawana przez dziennik elektroniczny.
Spotykamy się, patrzymy sobie w oczy i pytamy o stan zdrowia. Dbamy o swoich krwiodawców. Krwiodawstwo ma swoje plusy. Jesteśmy w systemie informatycznym, są ankiety, wiem ze słyszenia, że w przypadku, gdzie coś wyszło nie tak w badaniach krwi, to była informacja zwrotna bezpośrednio do potencjalnego dawcy. Jest to też weryfikacja zdrowia dawców, bo laboratorium jest badanych tyle tych parametrów krwi, że nic nie umknie.
Była też taka akcja, jedna z pierwszych, że nauczyciele brali udział i oddawali krew. Spośród tych opiekunów wszyscy oprócz jednej Pani oddają krew. Moja żona jest już nawet zasłużonym dawcą i oddała ponad 5 litrów, Pani Woda oraz Pan Brzyk też się zbliżają do tego wyniku. To jest dobry przykład, bo jak się patrzy na zdjęcia, to w Prokocimiu ja zawsze kładłem się pierwszy, żeby było widać, że to się da przeżyć.
Do tej pory krew oddało wspomniane 2500 tysiące osób co daje około 1500 litrów krwi. Jedno pobranie krwi wystarcza na dwie standardowe operacje.
Oczywiście lokalnie uczniowie też chętnie biorą udział w oddawaniu krwi. Np. kiedy trzeba było krwi, bo ktoś był chory. Wiele takich akcji organistowaliśmy. W tej chwili na przestrzeni czasu już dokładnie nie pamiętam, ale było około 10 takich akcji. Kojarzyliśmy się z tą krwią.
Jeśli chodzi o połączenie się kilku szkół i stworzenie wspólnego Koła, to było to tak, że oferta krwiodawstwa była atrakcyjna. To bardzo fajna praca, dla nas opiekunów również. Młodzież podchodzi do sprawy z ambicją, żeby pomóc, oddać część siebie, zadbać o zdrowie, dowiedzieć się o swoim zdrowiu. Brakowało nam w Kole płci pięknej, bo u nas na Zielonce to był wtedy męski zespół. Z perspektywy czasu okazało się, że dziewczyny radzą sobie w krwiodawstwie na równi z chłopcami. Są bardziej zdeterminowane, odważne, nie boją się igły, przygotowują się, cieszą.
Robię podchody, żeby ktoś to przejął w naszej szkole i żeby Zielonka nadal była liderem, natomiast tamte szkoły są bardzo zaangażowane i myślę, że taka działalność będzie trwała wiecznie, bo te potrzeby zawsze są i niczym krwi nie zastąpimy, a to jest dobra krew, młoda krew i jest nas trochę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS