A A+ A++

Życie na własnych zasadach

Podpowiadam jak szukać swojego celu, jak radzić sobie z trudnościami i jak odnaleźć się jako solopreneur – przedsiębiorca działający w pojedynkę.

Dzisiaj urodziny bloga. Pierwszy wpis ukazał się tutaj równo 6 lat temu – 2 lipca 2012 r. 9 miesięcy później – w marcu 2013 r. – otworzyłem firmę, która miała mi pomóc komercjalizować blogową działalność. W 2015 r. po raz pierwszy wystąpiłem na konferencji infoShare z prezentacją zatytułowaną „Zaufanie jako waluta przyszłości”. Aż trzech lat potrzebowałem, aby jej główne przesłania przekuć . Spokojne tempo, cierpliwość, długa inkubacja pomysłów – to najlepsza charakterystyka tych sposobów mojego działania, które pomagają mi być skutecznym.

Na początku tego roku Grzegorz Borowski – organizator konferencji infoShare – postawił przede mną trudne zadanie. Poprosił mnie, aby moje tegoroczne wystąpienie było bardziej inspirujące niż poradnikowe. Chciał, abym zmierzył się z tematem, na który staram się za wiele nie mówić, czyli jak pokonywać różne trudności, zwątpienia, jak motywować siebie i gdzie szukać oparcia – szczególnie wtedy, gdy jesteśmy solopreneurami.

Delikatnie mówiąc miałem mieszane uczucia. Z jednej strony potrafię zauważyć korzyść z dzielenia się doświadczeniami – także tymi negatywnymi. Z drugiej strony – bardzo nie chcę przekraczać cienkiej granicy pomiędzy referowaniem własnych doświadczeń a byciem uznawanym za pseudo-kołcza udającego, że ma recepty na życie innych. Bo tak naprawdę nie mam.

Jak zwykle w takich sytuacjach wróciłem jednak do mojego „why”, czyli moich indywidualnych, przemyślanych i mocnych motywacji „dlaczego robię to co robię”. Opracowałem temat i wystąpiłem na infoShare 2018. Dziś możecie obejrzeć zapis mojego wystąpienia. Ufam, że nieco z niego wyniesiecie – chociaż część tych treści już od dawna przewija się w moich podcastach, wystąpieniach oraz książkach.

Zapraszam do obejrzenia. 🙂

Życie na własnych zasadach – infoShare 2018

Trzonem tego wpisu jest film z mojego wystąpienia na tegorocznym infoShare. Tam zawarłem większość myśli, które chcę Wam przekazać w szóste urodziny mojego bloga. Niemniej jednak pod filmem zamieściłem jeszcze kilka akapitów, w których luźno eksploruję najważniejsze przemyślenia – także spoza zakresu tej prezentacji.

Aby powiększyć film na cały ekran, wystarczy na nim dwukrotnie kliknąć. Samą prezentację w formacie PDF możecie  (UWAGA: 80 MB).

Kilka dodatkowych przemyśleń

A skoro już obejrzeliście to wystąpienie, to podzielę się kilkoma dodatkowymi przemyśleniami próbując zdiagnozować, dlaczego tak dobrze mi się powodzi w tej mojej blogowej przygodzie.

Być może w ocenie niektórych osób, zbyt daleko oddaliłem się od idei „bloga sprzed lat”, ale ja sam jestem bardzo zadowolony z przebiegu ostatnich sześciu lat. Mam coraz bardziej uporządkowane podejście do otaczającej rzeczywistości, w coraz większym stopniu słucham siebie i jednocześnie – mam w tym coraz większy komfort psychiczny. Z drugiej strony – trochę mnie to niepokoi. W tym sensie, że nie chcę spocząć na laurach. Szukam zatem odpowiedzi na pytanie, jak być po prostu lepszym człowiekiem. Jak z jednej strony mniej się przejmować codziennością, a z drugiej – stale się rozwijać i robić rzeczy ważne – ważniejsze niż wyłącznie moje zadowolenie.

Gdy cofam się pamięcią do momentów, które były dla mnie szczególnie stresujące bądź trudne na przestrzeni ostatnich lat, to doceniam kilka cech i czynników, które – jak mam wrażenie – były kluczowe dla znalezienia się tu, gdzie dzisiaj jestem.

Podczas wystąpienia wspominałem już o szukaniu i precyzowaniu własnego „why” oraz pisaniu „kontraktu z samym sobą”. Jest jednak jeszcze kilka elementów, które mi osobiście bardzo pomagają.

1. Praca jako źródło motywacji

Uczciwie mówiąc ciężko mi jest się motywować do pracy tak po prostu. Mam wrażenie, że w czasach gorszej formy dosyć naiwnie zakładałem, że jak sobie coś zaplanuję i przemyślę strategicznie, to łatwiej będzie mi się zmotywować do tego, aby w końcu zabrać się do wykonywania konkretnych zadań na drodze do celów. Niestety mam wrażenie, że działało to tylko połowicznie. W miarę precyzyjne określenie i rozumienie mojego „why” także nie jest wystarczającym motywatorem, aby codziennie siadać do pracy. Co więc mnie motywuje?

Zapewniam, że niemalże codziennie nie chce mi się pracować i to pomimo, że robię w zasadzie tylko te rzeczy, które mnie interesują. Znacznie milej mi się wyspać, zjeść śniadanie z Gabi, porozmawiać, poczytać książkę, pograć, nawet wyjść na spacer i pobiegać albo obejrzeć filmy – niż usiąść do pracy.

Do rozpoczynania pracy po prostu się zmuszam. Nie ma tu magii. Robię sobie listę punktów do wykonania (najczęściej w Nozbe) i po prostu zabieram się do zrobienia pierwszego z listy. Gdy już go robię, to zazwyczaj robota jakoś zaczyna się kleić. Kluczowe jest tylko to, aby jej nie przerywać przeszkadzajkami.

Myślicie, że chciało mi się pisać ten artykuł? Absolutnie nie. Chciałem by BYŁ napisany. Bym mógł cieszyć się efektami, ale samo jego pisanie – nie oszukujmy się – nie jest niczym fajnym i to pomimo, że mogę powiedzieć, że lubię pisać. Do pracy po prostu się zmuszam, a potem jakoś to już idzie. Motywację do dalszej pracy czerpię przede wszystkim z dotychczasowych efektów – radując się z tego co już zrobiłem. Patrząc do przodu – widzę przede wszystkim demotywującą listę projektów i zadań. I nawet jeśli gdzieś tam na horyzoncie jest jakaś obietnica „sukcesu”, to jednak ogrom pracy w międzyczasie po prostu mnie przytłacza. Zamiast nad tym rozmyślać i zamartwiać się, po prostu narzucam sobie reżim codziennej pracy – czy mi się podoba czy nie, czy idzie czy nie idzie. Jeśli nie idzie – zrobię mniej, ale jednak coś zrobię. Tak właśnie popycham wszystko co robię do przodu.

2. Cierpliwość i systematyczność

Nic, co mógłbym uznać za sukces, nie przyszło łatwo. Wszystko wymagało cierpliwości, uporu – czasami wbrew innym – i po prostu systematycznego wykonywania pracy (do której, jak już wiecie, wcale nie lubię siadać).

Czasami bardzo długo zabieram się za realizację konkretnych pomysłów i bardzo długo obracam je w głowie. Nauczyłem się już jednak, że jest mi to potrzebne, bo pomaga dobrze przemyśleć to, co chcę zrobić, oraz powody, dla których chcę to robić. Z premedytacją pomagam także w ten sposób opaść pierwszemu entuzjazmowi. Dopiero, gdy nie udaje mi się porzucić pomysłu, to zabieram się za jego realizację.

Gdy już jednak na coś się decyduję, to zazwyczaj wczepiam się w to wszystkimi zębami i nie puszczam aż do końca – no chyba, że po drodze ewidentnie widzę, że po prostu popełniłem błąd. Znacznie częściej takie „wyciągnięcie wtyczki” przytrafia mi się jednak, gdy działam pod wpływem chwilowych emocji i zauroczenia jakąś ideą, niż gdy zaczynam realizować coś, co wcześniej tygodniami czy miesiącami poobracałem w głowie.

Cieszę się, że im dłużej prowadzę bloga, tym mniej nieprzemyślanych rzeczy robię. A przynajmniej takie mam wrażenie.

3. Tłumienie ego i postawa ucznia

Gdy – według swojej subiektywnej oceny – coś się już osiągnie, to łatwo jest przyjąć postawę narcystyczną. „Jestem mądry, to moja zasługa, zapracowałem na to”. Za tym mogą iść inne zachowania np. uważanie się za lepszego od innych, np. tych, którym się tak dobrze nie powodzi. Wywyższanie się, chełpienie sukcesami, przypisywanie sobie wszelkich zasług – to wszystko przejawy wysokiego ego. Za tym idzie roszczeniowość, uzurpowanie sobie prawa do dyktowania warunków innym i inne niekorzystne zachowania.

Staram się to u siebie tępić. Staram się dostrzegać, że to, że coś mi się udało, nie jest wyłącznie moją zasługą. A w szczególności staram się być daleki od twierdzenia, że mogę powtórzyć którykolwiek z sukcesów, które udało mi się osiągnąć. Cieszę się z nich, ale jednocześnie zamykam za sobą te rozdziały – to najlepsze co mogę zrobić. Po niespodziewanym sukcesie trudno było mi się pogodzić z myślą, że prawdopodobnie nic większego już nie zrobię – a w efekcie – powstrzymywało mnie to od robienia czegokolwiek. Dziś wiem już jednak, że tak samo jak kiedyś musiałem nauczyć się przechodzić do porządku dziennego nad przeróżnymi porażkami, tak samo trzeba umieć zdystansować się do sukcesów. Nie rozpamiętywać. Po prostu być za nim wdzięcznym i robić dalej swoje.

We wszystkim co robiłem i robię bardzo pomaga mi umieszczanie siebie w roli ucznia – osoby, która nie wie wszystkiego i musi się po prostu dokształcać. Zamiast ego i uznawania, że w jakimś obszarze jestem ”wszechwiedzący i niepokonany”, wolę stawiać siebie w pozycji osoby, która zawsze może dowiedzieć się czegoś nowego, co poszerzy moje horyzonty i pomoże wykonywać jeszcze lepiej moją pracę. Jednocześnie taka postawa pomaga mi akceptować moje deficyty – skoro jest uczniem, to po prostu mam prawo czegoś nie wiedzieć… a w miarę poznawania danej dziedziny uświadamiać sobie, że dzięki temu, że już coś wiem, to widzę też, jak olbrzymi jest bezkres tego, czego jeszcze nie wiem.

4. Odpuszczanie i kompromisy

Nie da się zrobić wszystkiego. Zwłaszcza wtedy, gdy ktoś – tak jak ja – podejmuje decyzję, że chce być przedsiębiorcą jednoosobowym i nie chce zatrudniać pracowników. Wtedy albo delegujemy nasze zadania na podwykonawców zewnętrznych, albo świadomie podejmujemy decyzję o tym, że ucinamy niektóre aktywności – zwłaszcza takie, które wymagają sporo energii.

Dzięki temu, że jestem jednoosobowym przedsiębiorcą, to na bieżąco potrafię ocenić, które z czynności warto wykonywać, a których nie warto (bo boleśnie doświadczam wykonywania tych czynności na własnej skórze). Definicja oczywiście zmienia się w czasie. Niemniej jednak przez to, że nie zatrudniam pracowników, to pozbawiłem się także możliwości łatwego “spychania” na innych tej pracy, której po prostu nie warto wykonywać. W efekcie – mam wrażenie, że działam dużo bardziej asertywnie, a jednocześnie – nadal w 100% po swojemu i bez konieczności dopasowywania się do innych. Dla mnie to niesamowity luksus.

Cenię sobie również to, że nie muszę czuć się odpowiedzialny za los pracowników, których po prostu nie mam. Uwzględniając dodatkowo fakt, że w ten sposób znacząco ograniczam stałe koszty funkcjonowania mojej firmy, to mogę sobie pozwolić na podejmowanie decyzji o rezygnacji z części przychodów np. pochodzących z łatwo dostępnych dla mnie, ale nierealizowanych już współprac z markami.

Przez lata blogowania coraz bardziej uświadamiałem sobie, że święty spokój cenię bardziej od pieniędzy. Mógłbym cisnąć żeby firma zarabiała jeszcze więcej i jeszcze więcej, ale jakoś nie potrafię zobaczyć w tym wartości. Za to bardzo dobrze czuję się realizując niemalże chałupniczo moją blogową i podcastową działalność. W swoim tempie i z coraz mniejszą szkodą pracy dla innych obszarów życia.

5. Akceptacja i szukanie pozytywów

I ostatni element, o którym chcę dzisiaj wspomnieć, to takie specyficzne podejście do życia. Dużo lepiej czuję się i dużo lepsze efekty osiągam, jeśli po prostu godzę się z tym, co przynosi mi życie. Coś się nie udało? Widać tak miało być. Staram się nad tym nie rozczulać wychodząc z założenia, że czasu i tak nie cofnę. Myślenie życzeniowe post factum także nie zmieni sytuacji. Pozostaje tylko akceptacja i refleksja nad tym, czego mnie to uczy. W ten sposób nauczyłem się także szukać pozytywów nawet w tych słabszych sytuacjach.

Staram się stale trenować sam siebie. Zmuszać się do takich nieoczywistych refleksji nad codziennymi zdarzeniami. Jeśli zauważę, że robię się gderliwy, to próbuję się z tego po prostu wybić. Czasami pomaga wstanie z fotela i wyprostowanie, czasami głębszy oddech, a czasami wyjście do łazienki i umycie twarzy zimną wodą.

Mam wrażenie, że bardzo pomogła mi w tym właśnie samotna praca w ostatnich latach. Praca w skupieniu i brak wokół osób, które mogłyby mi w tym przeszkadzać – pomagają mi się wyciszyć. Trudniej mi także próbować obwiniać za coś kogoś innego niż mnie samego – chociaż uczciwie mówiąc ostatnio się nie obwiniam. Po prostu akceptuję to co się dzieje.

Dziękuję za ostatnie 6 lat!

Nie wiem, czy udało mi się dobrze przekazać to, co chciałem. Mam wrażenie, że słowo pisane słabo nadaje się do takich wynurzeń. Szczerze mówiąc wolałbym z każdym z Was po prostu usiąść na kawie i opowiedzieć, czego nauczyło mnie ostatnie 6 lat prowadzenia tego bloga.

Wiem jedno – jestem Wam niesamowicie wdzięczny za to, że poświęcacie swój czas na czytanie, słuchanie i oglądanie tego co wrzucam do internetu. Bardzo za to dziękuję!

Jeszcze mocniej dziękuję wszystkim tym osobom, którym chce się do mnie napisać maila lub komentarz z ciepłymi słowami. To jest najpiękniejsza część mojej pracy – wiedzieć, w jaki sposób przydaje się ona w Waszym życiu. Przed prowadzeniem bloga nawet nie wyobrażałem sobie, że coś takiego jest możliwe. Dziś jestem po prostu pełen wdzięczności.

Jednocześnie przepraszam tych wszystkich z Was, dla których moja działalność jest rozczarowująca, np. nie uważacie jej już za fajną i przydatną, chociaż kiedyś tak sądziliście. Idę swoją drogą – nie zawsze zbieżną z Waszą. Tak to w życiu bywa. Cieszę się jednak, że przynajmniej przez pewien czas Wam służyło.

Niedawno ktoś na spotkaniu we Wrocławiu zapytał mnie „czy za 4 lata zamkniesz bloga?”, bo napisałem, że co 10 lat zmieniałem profesję. Szczerze mówiąc to nie wiem co wydarzy się za kilka lat. Pożyjemy – zobaczymy. Wierzę, że ta przygoda ma szansę trwać znacznie dłużej. 🙂

I na koniec jeszcze mały sekret: występując na infoShare musiałem skrócić relację film Pata i przerwałem jego wyświetlanie tuż po tym, jak wyszedłem na scenę w Londynie. Łzy podpłynęły mi do oczu i byłem tuż przed rozklejeniem się na scenie infoShare – przed kilkoma tysiącami osób. Pomimo, że oglądałem ten fragment już kilka razy, to nadal ściska mnie on za gardło. W powyższym filmie znajdziecie całą, nieskróconą wypowiedź Pata dotyczącą naszego pierwszego spotkania.

Powodzenia!

Zdjęcie na początku: Anna “Bazylia” Samsonowicz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTrentino – szlakiem legendarnych podjazdów
Następny artykułZagadka dnia – gdzie pracuje ten człowiek? Zastanów się dobrze, zanim odpowiesz!