A A+ A++

Znany rosyjski bloger i pisarz Maksym Kałasznikow przebywał niedawno na Donbasie, gdzie nakręcił reportaż, który zamieścił w internecie. Materiał wywołał w mediach społecznościowych ożywioną dyskusję. Wzbudził zdziwienie nie tylko ze względu na swoją treść, lecz także osobę autora. Zanim przejdziemy do omówienia wspomnianego nagrania, warto zaprezentować pokrótce sylwetkę 57-letniego Kałasznikowa.

Obywatel Imperium

Naprawdę nazywa się Władimir Kuczerienko. Sam mówi o sobie „obywatel Imperium”. Za swoją największą tragedię osobistą uważa rozpad Związku Sowieckiego. Winę za tę geopolityczną katastrofę ponosi – jego zdaniem – biurokracja, która rozpanoszyła się w kraju po śmierci Stalina. Ma jednak nadzieję, że „wielka cywilizacja sowiecka” jeszcze nie zginęła, lecz dźwignie się z upadku i znów ożyje. Publicysta, bloger i pisarz daje wyraz swym poglądom w książkach i tekstach publikowanych pod pseudonimem Maksym Kałasznikow.

Jego aktywność nie ogranicza się jedynie do pisarstwa. Jest także działaczem politycznym i społecznym, angażującym się w przedsięwzięcia o charakterze imperialnym i nacjonalistycznym. W 2016 roku wziął np. udział w spotkaniu założycielskim „Komitetu 25 stycznia” pod przewodnictwem zbrodniarza wojennego Igora Girkina ps. „Striełkow”.

Kałasznikow sprzeciwia się nie tylko opcji prozachodniej w polityce rosyjskiej. Jest także przeciwnikiem ekipy Putina, uważając ją za zbyt chwiejną i niezdecydowaną w restaurowaniu imperium i budowie „ruskiego mira”. W sierpniu 2015 roku został wpisany przez władze w Kijowie na czarną listę osób stanowiących zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Ukrainy.

Dysonans poznawczy

Swoją podróż po Donbasie Kałasznikow zaczął od Doniecka, gdzie przeżył pierwszy dysonans poznawczy. Kremlowska propaganda nieustannie powtarza bowiem, że miasto od ośmiu lat jest systematycznie rujnowane, ponieważ podlega nieustannym ostrzałom artyleryjskim i bombardowaniom lotniczym przez armię ukraińską. Rosyjski bloger nigdzie nie dostrzegł jednak śladów owych zniszczeń.

Zobaczył natomiast całe wsie i miasta zrównane z ziemią i obrócone w ruinę na terenach, które w 2022 roku „oswobodziło” wojsko rosyjskie. Jedną z takich miejscowości jest Toszkiwka w obwodzie łuhańskim, gdzie jeszcze półtora roku temu mieszkało około 4 tysięcy mieszkańców. Dziś jest to osada-widmo, w której wegetuje 170 osób, z czego 60 nie ma żadnych środków utrzymania. Kałasznikow spotkał ich wśród gruzów, gdzie żyją od miesięcy bez prądu, gazu i wody. Nie mogą znaleźć pracy, ponieważ miejscowa kopalnia została zrujnowana przez „wyzwolicieli”.

Kałasznikow przyznaje, że wszystkich zniszczeń w Toszkiwce dokonała rosyjska artyleria, która ostrzeliwała domy mieszkalne ze znajdującymi się w środku ludźmi, nagrywając budynki nieustannym ogniem. W całej miejscowości pisarz doliczył się tylko siedmiu nieuszkodzonych domów. Jeden z napotkanych mężczyzn powiedział mu, że miejscowa ludność bardziej boi się rosyjskiej artylerii niż ukraińskiej, ponieważ ta pierwsza strzela, gdzie popadnie, i niszczy wszystko, co znajduje się w jej polu rażenia.

Totalne wyzwolenie

To jednak nie wszystko. Kałasznikow opowiada, że po obróceniu miast w ruinę rosyjska armia wkraczała do nich, zajmując się maruderstwem: rabując i grabiąc majątek ruchomy ze zniszczonych i opuszczonych mieszkań. Nawet dziś – jak przyznaje pisarz – ludzie żyjący na gruzowisku muszą pilnować resztek swego dobytku i nie zostawiać go bez opieki, ponieważ to, co im jeszcze pozostało, mogą ukraść rosyjscy żołnierze.

Jakby tego było mało, pozostali na miejscu mieszkańcy Toszkiwki, którzy utożsamiali się z Rosją a nie z Ukrainą, są dzisiaj poniżani przez rosyjskich żołnierzy jako zdrajcy, ponieważ mieszkali na terenach kontrolowanych przez Ukrainę. Pogorzelcy nie są w stanie wyrobić sobie nawet paszportów rosyjskich, ponieważ nie mają możliwości ani zrobienia zdjęć, ani wyjazdu do najbliższego centrum administracyjnego w Pierwomajsku, dokąd przejazd samochodem kosztuje 1500 rubli, zaś oni nie posiadają pieniędzy. Władza rosyjska nie udziela im żadnego wsparcia, a pomoc humanitarna od miejscowej administracji przychodzi raz w miesiącu.

I pomyśleć, że to są właśnie ci rzekomo prześladowani przez Ukraińców Rosjanie, w których obronie Putin rozpętał wojnę. Kałasznikow cytuje miejscowych mieszkańców, którzy nawiązując do kremlowskiej propagandy mówiącej, iż zostali wyzwoleni, pytają: od czego zostaliśmy wyzwoleni? Od naszych domów? Od naszych zapłat? Od naszego życia?

„Ruski mir” jak dżuma

Wielkoruski imperialista z goryczą przyznaje, że wyzwalana przez Rosjan ziemia zamieniała się w strefę apokalipsy, a mieszkający tam ludzie nie są faktycznie oswabadzani, lecz praktycznie karani. To samo – jak podkreśla – dzieje się nie tylko w Toszkiwce, lecz także innych zajętych przez rosyjską armię miastach, takich jak np. Kreminna, Rubiżne, Popasna, Siewierodonieck itd. To sprawia, że sens tracą w ogóle jakiekolwiek rozmowy o „ruskim mirze”, bo widząc coś takiego wszyscy będą od „ruskiego miru” uciekać jak od dżumy. Na określenie stanu, w jakim znaleźli się z winy Rosjan tamtejsi mieszańcy, Kałasznikow używa dosadnego słowa: piekło.

Prawdę mówiąc, takiego świadectwa moralności nie wystawił rosyjskiej armii i administracji do tej pory nawet żaden z komentatorów ukraińskich, jak właśnie ów popularny rosyjski bloger. Powtarza on dokładnie to samo, co od ponad roku mówi strona ukraińska – że Rosjanie zamiast wyzwolenia przynoszą śmierć, zniszczenie, grabież, nędzę i brak jakiejkolwiek troski o los „wyzwalanych”. Jego relacja może mieć w Rosji oddziaływanie znacznie większe niż przeciwników wojny, ponieważ sam od lat nawoływał do wchłonięcia Ukrainy i popierał zeszłoroczną agresję.

Kałasznikowowi trzeba przyznać jedno: nie jest człowiekiem zakłamanym. Wystarczyło, że postanowił sam na własne oczy zobaczyć, jak wygląda sytuacja w Donbasie, by przekonać się, iż nie ma ona nic wspólnego z wizerunkiem kreowanym przez reżimowe media. Miał też odwagę, by zamieścić swój reportaż w internecie, opatrzony przez siebie dosadnym komentarzem. Oczywiście zawsze zostaje pytanie, co robią w Donbasie kohorty rosyjskich funkcjonariuszy medialnych przedstawiających diametralnie inny obraz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułInformacje. Przed nami 47. rocznica Czerwca '76
Następny artykułMożna dostać emeryturę wcześniej? ZUS stawia sprawę jasno