A A+ A++

Pajacyk 100 000 posiłków

Moje samopoczucie zależy od efektów mojej pracy. Ale nawet, gdy praca się nie klei, to świat znajduje sposób, by powiedzieć „to co robisz ma sens!”.

Nie jest tajemnicą, że przeżywam słabszy okres. Nie chcę tym epatować, bo ilekroć dotknę tego tematu, to czuję się jakbym otworzył puszkę Pandory. 😉 Faktem jest jednak, że nawet próbując pracować trudno mi wykrzesać z siebie więcej niż 25% mojej dotychczasowej wydajności. W takiej sytuacji jedyny sensowny wniosek to ”odpuść” – no i tak właśnie robię. To dlatego nie widzicie tu nowych wpisów oraz nie pojawiają się nowe odcinki podcastu.

Czy ten brak regularności mnie boli? A i owszem – nawet bardzo. Brakuje mi nie tyle pracy, co jej zauważalnych efektów. Doskonale też wiem, że brak systematyczności teraz, przekłada się na brak efektów w przyszłości – bo niektóre z projektów, o których jeszcze nie słyszeliście, także trafiły do „zamrażarki”. Rozumowo potrafię sobie to wytłumaczyć, ale z emocjami bywa różnie.

Z drugiej jednak strony w tym czasie „posuchy” dzieją się rzeczy wspaniałe. Systematyczna praca wykonywana kiedyś, w przeszłości – teraz przynosi niesamowite rezultaty. Dzisiaj chcę się z Wami podzielić radością oraz kilkoma przemyśleniami na temat tego, jak długo czasami trzeba czekać na rezultaty codziennej pracy i jak niesamowita potrafi być nagroda. Opowiem także, co się u mnie dzieje i co mnie angażuję, gdy podstawowa praca nie pali się w rękach…

UWAGA: ten wpis nie zawiera ani jednej porady finansowej, więc jeśli interesuje Cię wyłącznie taka tematyka, to po prostu nie czytaj dalej. 🙂

100 tysięcy posiłków dla Pajacyka!

Przedwczoraj dostałem z PAH informację o aktualnym stanie wpłat na konto fundacji z tytułem JOP Pajacyk, czyli takim, który jednoznacznie identyfikuje wpłaty dokonywane przez Czytelników bloga oraz przeze mnie. Wczoraj wysłałem kolejny przelew z darowizną z tytułu sprzedaży książki (1 książka = 1 posiłek) – z tym większą przyjemnością, że wiedziałem, że przekraczamy kolejny ważny kamień milowy w pomocy Pajacykowi.

Miło mi donieść, że nasze łączne darowizny wyniosły już 400 803,01 zł, dzięki czemu przekroczyliśmy barierę 100 000 ufundowanych posiłków! Bardzo dziękuję wszystkim, którzy pomogli w tej drodze. 🙂

Pajacyk 100 000 posiłków

Pajacyk 100 000 posiłków

Chciałbym z tej okazji powiedzieć coś mądrego, ale niespecjalnie wiem co. Przede wszystkim cieszę się, że udało mi się wytrwać w postanowieniu przekazywania PAH części przychodów ze sprzedaży moich produktów. Cieszę się również bardzo, że do wspierania Pajacyka udaje się zachęcać kolejne osoby i firmy. Fajnie widzieć, że stopniowo ta kwota rośnie i jednocześnie wiedzieć, że przyczynia się ona do rozwiązania jednego z najważniejszych problemów – niedożywienia wśród najmłodszych w szkołach, czyli w miejscach, w których dzieci powinny skupiać się na nauce i zabawie z rówieśnikami, a nie na burczeniu swoich brzuchów.

Dla jasności: PAH adresuje tylko fragment potrzeb, bo tak naprawdę zapotrzebowanie na pomoc jest znacznie większe. Dobroczynność to jest taka działalność, w której chyba nigdy nie uda się zaspokoić wszystkich potrzeb. Chyba to właśnie dlatego niektórym tak łatwo jest krytykować działalność organizacji pozarządowych pokazując jak mała jest to kropla w skali potrzeb. Nie brakuje też opinii, że jeśli ktoś ma tylko kilka złotych albo może wykroić tylko kilkanaście minut swojego czasu na działania dobroczynne, to nie ma sensu żeby się w nie angażował, bo „świata przecież tak nie naprawisz”. Ale to nieprawda! W pomaganiu autentycznie liczy się każdy grosz. Organizacje pozarządowe potrafią wykorzystać każdą darowiznę i mądrze przekierować ją na pomoc. To co nam wydaje się drobną kwotą z powodzeniem może wystarczyć na sfinansowanie posiłku, wody czy zakup podstawowych środków higieny lub leków dla potrzebujących. Siła w grupie i w systematyczności działania, a nie w pojedynczych, heroicznych zrywach.

Niedawno znowu usłyszałem, że ktoś wartościował jakość dobroczynności na podstawie motywacji, jakie ma darczyńca. Szczerze mówiąc wkurza mnie takie różnicowanie. Każdy ma prawo mieć własną motywację do pomagania i innym nic do tego! Nie ma znaczenia, czy darowizna pieniężna stymulowana jest wrażliwością na krzywdę innych, chęcią pomocy słabszym, czy też próbą zagłuszenia własnego sumienia lub po prostu egoistyczną (a czasami i cyniczną) chęcią pokazania się jako dobroduszny filantrop. Jeśli tylko pieniądze pochodzą z legalnego źródła i ich przekazanie nie wiąże się z krzywdą innych osób, to nie ma większego znaczenia, co kierowało darczyńcą. Dobrze, że w ogóle decyduje się on wesprzeć konkretne fundacje i z tego powinniśmy się cieszyć.

Moim zdaniem najgłupszą rzeczą, jaką może zrobić osoba chcąca pomagać innym i mająca taką możliwość, jest zastanawianie się nad tym, czy na pewno jej intencje są szczere i wstrzymywanie się z rozpoczęciem pomocy do czasu uzyskania pewności. Wydaje mi się, że takiej pewności nigdy się nie ma. Ja sam czasami zastanawiam się, co mną kieruje i czy przypadkiem nie działam z zamiarem poczucia się lepiej z tym, że pomagam innym. Ale serio – dla dzieci jedzących posiłki finansowane przez Pajacyka moje ewentualne rozterki nie mają żadnego znaczenia. 😀

Podkreślę też, że bez względu na to co mówią inni, nie należy się wstydzić tego, że pomaga się innym. Oczywiście okazując publicznie wsparcie dla przeróżnych organizacji pozarządowych narażamy się na ryzyko wytykania palcami i zarzucania interesowności („pomaga żeby się tym chwalić”, „pomaga bo chce się czuć lepszy od innych”), a czasami nawet srogą krytykę wysokości kwot, które przekazujemy („przecież stać go na więcej”, „nie sztuka pomagać przy takich zarobkach”). Pomimo tego uważam, że warto dawać dobry przykład. Przy pewnej systematyczności z małych kwot stopniowo robią się duże. Zauważalny staje się efekt skali. Ci z Was, którzy są tutaj od 2015 r. mieli szansę obserwować moje publiczne wsparcie dla Pajacyka od samego początku – no wtedy zdecydowanie nie wyglądało to imponująco. Tak to zazwyczaj bywa, że zaczyna się skromnie, ale to nie jest powód do wstydu. Bez tamtego początku nie byłoby dzisiejszego rezultatu. 🙂

A dobro wraca. To symboliczne przekroczenie poziomu 100 tysięcy ufundowanych posiłków to taka “wisienka na torcie” i jednocześnie bardzo realny i zauważalny efekt mojej pracy. Tym bardziej dla mnie znaczący, że przychodzący w czasie, gdy z tym pracowaniem jest mi trudno.

Nagroda Dziennikarstwa Ekonomicznego

W marcu w mediach społecznościowych chwaliłem się, że za materiały publikowane na blogu trafiłem do grona finalistów Press Club Polska. Jury konkursu doceniło moje artykuły obnażające oraz (tuż po wybuchu afery KNF).

Już samo znalezienie się w gronie trzech finalistów tego konkursu było dla mnie niesamowitym wyróżnieniem – zwłaszcza, że konkurowałem z dziennikarzami Dziennika Gazeta Prawna, który cenię za jakoś materiałów gospodarczych i ekonomicznych. Szczerze mówiąc nie liczyłem na to, że mam jakiekolwiek szanse. Obstawiałem, że nagrodę otrzyma Bartłomiej Godusławski za cykl wpisów o aferze GetBack. Tydzień temu – dokładnie 15 maja – przekonałem się, jak bardzo potrafię się mylić co do decyzji jury tego typu konkursów. Wygrałem!

Nagroda dziennikarstwa ekonomicznego 2019

Nagroda dziennikarstwa ekonomicznego 2019

Powtórzę tu słowa, którymi dzieliłem się już na Facebooku w gronie znajomych: szok, niedowierzanie, radość, duma, poczucie bycia złodziejem, który kradnie nagrodę tym bardziej godnym.

Ucieszyła mnie ta nagroda jak mało która. Z wielu powodów. Dla mnie decyzja jury oznacza przede wszystkim wygraną kryterium użyteczności mojej twórczości, bo sądzę, że to właśnie ona została doceniona. Praktyczny wymiar tego co robię. Odbieram tę nagrodę także jako docenienie bezkompromisowości i gotowości do odważnego podejmowania trudnych tematów w krytycznych momentach (jak np. uspokajanie temperatury wokół Idea Bank, gdy wybuchła afera KNF).

Bycie blogerem daje mi niesamowitą przewagę w porównaniu z tradycyjnymi dziennikarzami. W tych samych materiałach mogę być jednocześnie obiektywny i dzielić się subiektywną opinią. Staram się to robić zachowując maksymalną rzetelność i wyraźnie zaznaczając co jest faktami, a co moją opinią na temat tych faktów.

Swoją drogą w 100% podpisuję się pod słowami Marka Sekielskiego (który wspólnie z bratem odbierał nagrodę specjalną za film “Tylko nie mów nikomu”), który powiedział:

“Naszą rolą jako dziennikarzy jest bronić najsłabszych i kontrolować najsilniejszych.”

I jakkolwiek górnolotnie by to nie brzmiało, to jest to jeden z celów tego zawodu. Przez lata byłem dziennikarzem, który odczarowywał świat technologii informatycznych. Dziś jestem blogerem, ale nadal czerpię garściami z warsztatu i doświadczeń wyniesionych z dziennikarstwa. Cieszę się, że tak pięknie doceniono mnie w tej roli przyznając blogerowi .

A swoją drogą to dosyć przewrotne, że w trakcie wieloletniej kariery dziennikarskiej nie otrzymałem żadnego wyróżnienia czy nagrody, a będąc po prostu blogerem udało mi się zdobyć nagrodę przeznaczoną dla dziennikarza. 🙂

Miło mi również, że po raz kolejny na uroczystej gali reprezentowali mnie przedstawiciele Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH) – to już powoli staje się tradycją. 😉 Nagrodę w moim imieniu odbierała Katarzyna Górska. Jeszcze raz dziękuję!

Czas działania i czas decyzji

Zapewne widzieliście już, że – założycielka i wieloletnia szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej (PAH) – zdecydowała się kandydować do Parlamentu Europejskiego. Miałem zaszczyt usłyszeć o tej decyzji jako jedna z pierwszych osób, ale jednocześnie stanąłem przed kolejnym wyzwaniem, bo Janka po prostu poprosiła mnie o pomoc.

Musicie wiedzieć, że Janka od lat jest dla mnie niesamowitym autorytetem. Jedną z niewielu publicznie znanych osób, które szanuję i które stanowią dla mnie ważny punkt odniesienia. Pomimo, że nie chcę mieć nic wspólnego z polityką (bo uważam ją ogólnie za olbrzymie bagno), to Jance po prostu nie mogłem odmówić. Znam jej wielkie serce, dobroduszność, prostolinijność i szczerość. Oczami wyobraźni widziałem zagrożenia związane, np. z próbą wykorzystania przez polityków Jej mandatu moralnego i szczerze mówiąc nie chciałem do tego dopuścić. Jako osoba związana z PAH czułem się niejako w obowiązku służyć moimi przemyśleniami i wsparciem.

Janka jest mądra, niezłomna, uczciwa, gotowa do poświęceń dla innych, a jednocześnie silna duchem, o mocnym kręgosłupie moralnym i twardo stąpająca po ziemi. Szczera do bólu, ale jednocześnie z olbrzymią empatią i zdolnością dostrzegania wielowymiarowości otaczającej nas rzeczywistości i tego, jak złożone potrafią być losy poszczególnych osób. Imponuje mi od lat. Jest jednym z powodów, dla których zdecydowałem się od 2015 r. publicznie wspierać Pajacyka. Dała mi wiarę, że coś z tego będzie, że nie ma znaczenia od jak małych rzeczy się zaczyna, ale to na ile systematycznie i odpowiedzialnie się to robi.

Wyjaśniła mi dlaczego zdecydowała się kandydować. Wytłumaczyła, że dla Niej to kolejna misja, w której może wykorzystać swoje doświadczenie w służbie innym w dużo większej skali, w zupełnie nowym dla Niej miejscu – w Parlamencie Europejskim. Przekonała mnie, że jako specjalista w dziedzinie dobroczynności ma szansę mieć realny wpływ na sposób dysponowania olbrzymimi budżetami przeznaczonymi na pomoc w krajach Unii Europejskiej i poza nimi (a nie wiem czy wiecie, ale UE jest jednym z największych na świecie źródeł finansowania pomocy humanitarnej).

Co dla mnie ważne Janka jest kandydatem bezpartyjnym (oczywiście miejsca na swojej liście „użyczyła” Jej Koalicja Europejska). Ja – choć mam wyraźne poglądy polityczne – to nie chciałbym być częścią kampanii konkretnej partii – zwłaszcza, że z żadną w pełni się nie identyfikuję (pewnie jak wiele osób przy obecnym poziomie polityki w Polsce).

Przekonała mnie, że chce prowadzić kampanię wyborczą inną niż wszystkie – czystą, bez straszenia kontrkandydatami, a za to z pokazaniem realnych problemów, którymi zamierza zająć się po dostaniu się do PE. Ona dokładnie wie po co tam idzie i w których podkomisjach chce pracować służąc swoją wiedzą i doświadczeniem wyniesionym z realizacji dużych projektów społecznych. Ja właśnie takich profesjonalistów jak Janka chcę widzieć u władzy: uczciwych, znających się na swojej robocie, zaangażowanych i skutecznie pracujących na rzecz innych – nawet pomimo swoich fizycznych ułomności. To wszystko spowodowało, że zdecydowałem się Jej aktywnie pomóc.

Wiem, że niektórym z Was może to być nie w smak. „Po co Szafrański miesza się w politykę?!”. Odpowiedź jest trywialnie prosta: bo chcę, bo mogę i bo wreszcie uważam, że pojawiła się kandydatka, która w pełni zasługuje na moje publiczne wsparcie. Spodobało mi się także podejście Janki, która nie chciała robić klasycznej kampanii wyborczej, lecz w zasadzie wolała przeprowadzić kampanię społeczną. Opublikowane spoty wyborcze tak naprawdę opowiadają o konkretnych problemach, z którymi tak czy siak musimy się jako społeczeństwo zmierzyć. Poniżej znajdziecie trzy materiały w kolejności ich publikacji:

  • Pierwszy – z moim udziałem – pokrótce omawia problemy organizacji pozarządowych (na przykładzie Pajacyka).
  • Drugi – z udziałem Państwa Medyńskich – dotyka tematyki niepełnosprawnych i absurdów, z jakimi stykają się w swojej codzienności.
  • Trzeci – z udziałem Oli Wiśniewskiej – traktuje o szeroko rozumianej pomocy humanitarnej i polskiej szkole pomagania.

Ja oczywiście w najbliższych wyborach głosuję na Jankę (tak – wyjeżdżam zagłosować na Dolny Śląsk, bo Janka kandyduje z listy w Dolnośląskim i Opolskim). Niemniej jednak absolutnie nie śmiem prosić o Wasze głosy. Zachęcam po prostu żebyście poszli do wyborów i oddali głos zgodnie z własnym sercem, rozumem i sumieniem. Pamiętajcie, że w polityce będziemy mieć takich reprezentantów, jakich sami wybierzemy i wbrew obiegowym opiniom – każdy głos ma znaczenie.

Jestem dumny i niesamowicie wdzięczny, że mam szansę dołożyć moją cegiełkę do działalności Janki i ufam, że w Parlamencie Europejskim będzie tak samo skuteczna, jak w działalności humanitarnej.

I dla jasności: nikt mi nie zapłacił ani za udział w spocie Janki, ani za wspieranie Janki, ani za zachęcanie Was do pójścia na wybory. Dokonywanie takich wyborów i życie z konsekwencjami własnych decyzji, to według mnie przejaw odpowiedzialności, dojrzałości i patriotyzmu. Mój świętej pamięci Dziadek walczył o wolność. To m.in. dzięki Jego staraniom mogę teraz oddawać głos w wyborach. No wstyd byłoby mi po prostu dobrowolnie z tego prawa rezygnować.

Ładuję baterie i zbieram siły

To niesamowite jak wszechświat w zauważalny sposób przypomina mi o sensowności mojej pracy nawet wtedy, gdy ja sam zaczynam odpuszczać. Pojedyncze, ważne wydarzenia są jak iskry rozświetlające ciemność – po prostu nie da się ich zignorować i nie zauważyć:

  • Symboliczne przekroczenie liczby 100.000 ufundowanych posiłków dla Pajacyka poniekąd wydarzyło się bez mojego bieżącego zaangażowania. Po prostu jest to pokłosie decyzji podjętych w 2015 i 2016 r.
  • Nagroda Dziennikarstwa Ekonomicznego to efekt docenienia przez jury moich materiałów opublikowanych w 2018 r.
  • Telefon od Janki i moje ogromne, wewnętrzne poczucie spełnienia, to efekt systematycznej pracy z PAH i tego, że dałem się poznać Jance jako gość, do którego warto zadzwonić w tak kluczowym dla Niej momencie.

To wszystko kolejne cegiełki, które odbudowują moje poczucie wartości i sensu tego co robię, i to pomimo bieżących trudności. Z jednej strony wiem, że to efekt wcześniejszej systematyczności, pracy i pewnej rzetelności w tym co robię. Z drugiej jednak strony, dostrzegam niesamowicie korzystny dla mnie splot wydarzeń i olbrzymie wsparcie, które otrzymuję w kluczowych momentach. Czasami najwspanialsze rzeczy dzieją się nie wtedy, gdy ciężko się pracuje, ale właśnie wtedy, gdy praca wydaje się kompletnie nie kleić.

Są też inne pozytywne skutki takiego zluzowania. Gdy nie pracuję nad materiałami, to sporo myślę i układam w głowie. Przykładowo: długo biłem się z myślami jak przedstawić Wam „grube” tematy, w których nie ma prostych odpowiedzi i recept. Przy pomyślnych wiatrach możecie się spodziewać w najbliższym czasie następujących wpisów na blogu:

1) Case study wydawania książki „Zaufanie, czyli waluta przyszłości”. Minął już rok od jej premiery i pora podsumować jak oceniam decyzję o współpracy z tradycyjnym wydawcą przy tym tytule, jakie są plusy i minusy obecności książki w szerokiej dystrybucji, oraz czy lepiej było ją wydać samodzielnie. Ten materiał chcę opublikować jeszcze w maju.

2) Zmiany w OFE – wybrać IKE z haraczem czy migrować do ZUS? Pytacie mnie w mailach, jak się na to zapatruję. Mam już zestaw przemyśleń i powoli przymierzam się do obszernego wpisu na ten temat.

3) Sukcesja w firmie. Jak się do niej przygotować? Jakie problemy rozważyć i jakie są możliwe scenariusze rozwiązania dylematu „co zrobić z firmą na wypadek śmierci” – zwłaszcza taką jednoosobową?

4) Pracownicze Plany Kapitałowe (PPK). Wchodzić czy nie?

A tymczasem dziękuję bardzo, że wpadliście posłuchać co u mnie słychać. 🙂 Życzę dobrej reszty tygodnia i przypominam, że w niedzielę warto się wybrać na wybory i zdecydować kto jest godny reprezentować nas w Parlamencie Europejskim.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKurz i brud, czyli żyła złota
Następny artykułŚpiwory turystyczne – czym się różnią i jak wybrać odpowiedni dla sowich potrzeb