Andrzej Duda nie skończył nawet uzasadniać, dlaczego podpisze ustawę “lex Tusk”, a Konrad, mieszkaniec Bielska-Białej, wściekły na niego i na cały PiS miał już zaklepane miejsce w busie, którym jego koledzy jadą 4 czerwca na marsz do Warszawy.
Grudzień 2015 roku, plac Chrobrego w centrum Bielska-Białej. Trwa pierwsza manifestacja Komitetu Obrony Demokracji w mieście. Przyszli na nią znani działacze organizacji pozarządowych, ale jest mnóstwo zwykłych mieszkańców, którzy obawiają się działań PiS wobec Trybunału Konstytucyjnego. Jedną z osób przemawiających na manifestacji jest Grażyna Staniszewska, była opozycjonistka, parlamentarzystka i europarlamentarzystka.
– Chcemy żyć w obywatelskiej Polsce. Nie możemy się godzić na nieprzestrzeganie prawa. Demokracja to nie samowola – mówi Staniszewska. Manifestujący mają ze sobą flagi Polski i Unii Europejskiej oraz transparenty, słychać dźwięk bębnów. Tydzień później na kolejną manifestację przychodzi jeszcze więcej ludzi. – Były takie demonstracje, na które przychodziło ponad tysiąc osób. Myśleliśmy, że PiS się wystraszy gniewu milionów Polaków, ustąpi. W najczarniejszych scenariuszach nie braliśmy pod uwagę, że doczekamy się Polski, w której politycy ostentacyjnie łamią prawo, gardzą ludźmi – mówią nam dzisiaj uczestnicy tamtych wydarzeń. Niektóre z tych osób wyjechały z Polski, jak Szymon, lokalny aktywista ekologiczny. Kto jest na miejscu i ma siły, wybiera się 4 czerwca do Warszawy na wielką demonstrację organizowaną przez Donalda Tuska.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS