Na stole propozycji systemowego wsparcia przedsiębiorczości i innowacyjności pojawił się pomysł Ministerstwa Rozwoju tzw. urlopów od korporacji (w celu założenia firmy – red.). I choć sam pomysł brzmi ciekawie, pewnie pozazdrościliśmy go innym krajom – tym razem chyba głównie skandynawskim – które go wdrożyły.
Niestety, w Polsce często ciekawe pomysły obudowane przepisami, procedurami i potem zachowaniem chociażby kontrolujących urzędników nie działają w praktyce. Tak jest między innymi z ulgą na innowacyjność czy programem ściągania zagranicznych start-upów do Polski.
Zobacz także: Duży zwrot podatku dla informatyków
Jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach, choć tym razem i w ogółach. W ogółach potrzebna jest solidna analiza tego, jaki cel w kontekście polityki publicznej ten eksperyment przyniesie i jakim słabościom systemu może przeciwdziałać. Jako kraj nie mamy problemu z liczbą nowo powstających firm, w tym firm technologicznych. Statystyki podają, że w Polsce działa ponad 2 mln firm i rocznie powstaje około 300–400 tysięcy nowych. Niestety również podobna liczba firm zaprzestaje swojej działalności.
Zobacz także: Korporacje i start-upy. Małżeństwo z rozwodem w tle czy związki na lata?
A zatem główny problem mamy z przeżywalnością i wzrostem nowo powstałych firm. Tego problemu pomysł ministerstwa nie rozwiązuje. Mało tego, może spowodować coś odwrotnego. Ktoś, kto wie, że gdy mu się nie uda, w najgorszym wypadku wyląduje znowu w korporacji, może nie mieć takiej siły i woli walki z codzienną trudną rzeczywistością startującej firmy. Poza tym okres proponowanego urlopu (do pół roku – red.) jest zbyt krótki, żeby wiedzieć, czy firma odniesie sukces. Często są to lata ciężkiej pracy. Pomysł nie załatwia też problemów systemowych, z którymi borykają się wszyscy przedsiębiorcy, zwłaszcza ci początkujący, m.in. olbrzymiej ilości tworzonych i zmienianych przepisów.
Nie je … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS