Katarzyna Burzyńska-Sychowicz, „Wprost”: Na co film „Skołowani” otworzył ci oczy?
Agnieszka Grochowska: Podczas kręcenia tego filmu nieustannie się śmiałam i przez to zaczęłam odczuwać zmiany mojego myślenia. Rozpoczął się u mnie proces, który mam nadzieję będzie kontynuowany i zakończy się spektakularnym sukcesem – proces czerpania radości z życia. Wiem, że można świadomie nad tym pracować – ćwiczyć umysł tak jak na siłowni ćwiczymy mięśnie, choć to jest dużo trudniejsze.
Ten film zmienił też mój sposób myślenia o moim zawodzie. Bo jeśli gram postać, która uśmiecha się więcej niż wszystkie postaci, które grałam do tej pory, i czuję się tak niesamowicie, widzę tego realny wpływ na moje życie, inaczej zaczynam je postrzegać, to rodzi się pytanie: jaki wpływ na nie i na mnie samą mają moje ciemne role?
W „Skołowanych” gram bohaterkę z niepełnosprawnością i to też rodziło moje pytanie, czy ja w takiej sytuacji byłabym w stanie dalej żyć, dalej podejmować wyzwania? Nie wiem. Na pewno chciałabym być kimś takim jak ona, chciałabym być tak odważna.
W takim razie: ile kosztują cię twoje role dramatyczne?
Kosztują mnie bardzo dużo, coraz więcej. Myślałam, że im więcej rzeczy będę umiała i doświadczała, tym będzie mi łatwiej, tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Teraz dużo szybciej wchodzę w silne emocje, nawet kiedy ktoś bliski opowiada mi o jakichś trudnych rzeczach – to jest tak jak z graniem – momentalnie to przejmuję i czuję, czasem aż się cała trzęsę – jakbym była jakimś rodzajem anteny. Trochę taką anteną się stałam i widzę, że ponoszę tego duże koszty.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS