Oto kolejny przykład z serii „paragonów grozy”, ale ten faktycznie mógłby poważnie zaboleć nawet bardzo zamożnego kierowcę. Bohater tej historii mógł jednak uniknąć przykrej niespodzianki, gdyby tylko pamiętał cokolwiek z matematyki.
Parkingi przy lotniskach nie należą do tanich miejsc, szczególnie te wielopoziomowe, z których bezpośrednio możemy przejść do terminala. Każdy chyba to rozumie i albo akceptuje słoną cenę wygody, albo szuka tańszych alternatyw.
Pewien kierowca imieniem Ramin raczej nie jest entuzjastą słowa “tańszy”, więc skorzystał z parkingu na lotniku we Frankfurcie. Po powrocie z podróży podszedł do automatu, aby opłacić postój swojego auta. Po odczytaniu biletu, maszyna zażądała od niego… 12 967,50 euro. W przeliczeniu jest to około 59,5 tys. zł.
Kwota robi duże wrażenie, chociaż pewnie nie na właścicielu Rolls-Royce’a Phantoma, którego ceny zaczynają się od około 2,7 mln zł. Zwłaszcza, że mówimy o kimś, kto zostawia tak drogi samochód na publicznym parkingu na 8 miesięcy (ciekawe jak to wytrzymał akumulator). Skoro tak mało go obchodzi, czy coś nie stanie się z Phantomem podczas tak długiej nieobecności, to tym bardziej nie interesuje go cena za parking.
W tym miejscu warto przypomnieć o niezawodnej metodzie, chroniącej przed “paragonami grozy”, jaką jest sprawdzenie cennika parkingu oraz skorzystanie z umiejętności matematycznych (oraz kalkulatora), by przekonać się, ile taki postój będzie nas kosztował. Pan Ramin raczej nie skorzystał z tej metody, skoro kwota go zaskoczyła. Nie idźcie więc raczej w jego ślady.
Pamiętajcie też, że lotniska mają zwykle kilka parkingów, a ich ceny mogą być zróżnicowane. Najdroższe są parkingi wielopoziomowe, tuż przy terminalach, a najtańsze mogą być znacząco oddalone, znajdować się na klepisku i nie mieć zadaszenia. Przykładowo na lotnisku we Frankfurcie, parkowanie … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS