A A+ A++

Pierwszy sezon postapokaliptycznego “Łusucha” na podstawie kultowego w niektórych kręgach komiksu został bardzo wysoko oceniony, a klimat podbijał fakt, że nasz świat również borykał się wówczas z pandemią. Drugi sezon, choć wciąż trzymający dobry poziom, stracił jeden z atutów, który sprawiał, że od opowieści ciężko było się oderwać.

O czym jest „Łasuch”? Wirus, który wymknął się z laboratorium i zaatakował świat wybił 98% naszej populacji, a kolejne szczepy powoli acz sukcesywnie kontynuują exodus ludzkości. Gdzieś w cieniu tych wydarzeń żyją hybrydy, nowy gatunek będący mieszanką ludzi i różnych zwierząt, które obwinia się o rozpoczęcie pandemii. Jednocześnie lek, który pomaga opóźnić chorobę pozyskuje się zabijając owe hybrydy, więc nie mają one łatwego życia i głównie ukrywają się po lasach i opuszczonych miastach.

Łasuch (2023) – recenzja 2 sezonu [Netflix]. No i co, doktorku?

Gus (Christian Convery) to krzyżówka jelenia i człowieka. Chłopiec po wydarzeniach z poprzedniego sezonu trafia do niewoli razem z innymi hybrydami. W dawnym ZOO, które staje się dla nich więzieniem, polujący na hybrydy psychopatyczny generał Abbot (Neil Sandilands) wraz z armią Ostatnich Ludzi prowadzi na nich eksperymenty w celu uzyskania leku i szczepionki. Owe badania prowadzi doktor Singh (Adeel Akhtar) moralnie rozerwany, bo z jednej strony nie chce krzywdzić hybryd i pomagać generałowi, z drugiej musi ratować swoją żonę, którą od lat szprycuje lekiem pozyskanych z zabijania krzyżówek ludzi i zwierząt. Na ratunek dzieciakom w ZOO ruszają znani z poprzedniego sezonu Jepperd (Nonso Anozie) i Aimee Eden (Dania Ramirez). Ten pierwszy ma za sobą niejasną przeszłość, bo sam polował swego czasu na hybrydy przywiązując się jednak teraz bardzo do Gusa szukającego matki, z kolei Aimee przez długi czas żyła jako opiekunka hybryd we wspomnianym ZOO, zanim najechał je Abbot. Jest jeszcze Bear, która miała kontakt z mamą Gusa i również planuje uwolnić go z ZOO tyle, że podstępem, wstępując do szeregów wroga.

Rozumiem zamysł scenarzystów i rozdzielenie grupy, dzięki czemu można było poprowadzić trzy równoległe wątki i poznać nieco lepiej mroczną przeszłość bohaterów. Tyle, że wątki są bardzo nierówne. Historia Jepperda i skupienie się na tym dlaczego przez wiele lat polował na hybrydy jest naprawdę mocna i wstrząsająca, jednak w przypadku Bear miałem wrażenie, że twórcy nie do końca wiedzieli co zrobić z jej postacią. Choć nie jest trudne do przewidzenia, że wszyscy i tak zmierzają w stronę ZOO i w pewnym momencie dojdzie do ponownego spotkania. Brakuje w tym wszystkim napięcia, poczucia niebezpieczeństwa, które przecież w pierwszym sezonie było cały czas obecne. Gus dojrzewa, staje się liderem, ale tajemnice odnośnie jego przeszłości były już nakreślone w pierwszym sezonie i twórcy nie mają zbyt wiele nowego do opowiedzenia.

Punkt wyjścia dla kontynuacji historii drugiego sezonu był bardzo ciekawy, niestety przez pierwszą połowę sezonu obserwujemy głównie planowanie i próby ucieczki z więzienia. Tym samym uleciał gdzieś klimat drogi, poznawania świata i jego tajemnic, a zbyt często w narrację wdziera się po prostu nuda. W pierwszym sezonie Gus i Jepperd byli cały czas w ruchu, przemieszczali się z miejsca na miejsce, od celu do celu, a w tle umiejętnie budowano wizję pełnego nowych niebezpieczeństw świata. Serial wraca na właściwe tory dopiero w drugiej części 8-odcinkowego sezonu, gdzie narracja ponownie napiera tempa, ale nie zmienia to faktu, że pierwsza część jest dość chaotycznie wyreżyserowana.

Łasuch (2023) – recenzja 2 sezonu [Netflix]. Świnka z klasą 

Łasuch - recenzja 2 sezonu

Nie do końca też spodobał mi się wygląd niektórych hybryd ocierający się o kicz. Przoduje tu ponownie niejaki Bobby, wyglądający jak pluszak i poruszający się z gracją podobnych stworów z produkcji z lat 80. Lepiej byłoby gdyby zdecydowano się po prostu animować tę postać. Nie da się też ukryć, że to bardzo kolorowa, nieco ugrzeczniona wersja apokalipsy (nie bez powodu to tytuł „PEGI 13”), pojawiają się też różne grupy jak znani z poprzedniego sezonu obrońcy zwierząt, którzy bardziej przypominają anarchistyczne bojówki w stylu emo niż postaopokaliptyczną grupę walczącą o przetrwanie.

Momentami miałem też wrażenie, że twórcy nie do końca są zdecydowani do kogo kierują serial. Jest kilka naprawdę mrocznych momentów, które zdają się skręcać mocno w stronę klimatu z komiksu, skupiające się na rozliczeniu z przeszłością czy śmiercią i nie będę ukrywał – taki klimat bardzo mi leży. Podobało mi się też położenie nacisku na więzy rodzinne i tragizm relacji doktora z jego żoną Rani (Aliza Vellani), które momentami stały się wręcz pierwszoplanowym wątkiem. Nieźle prezentował się konflikt między rządzącymi światem watażkami wprowadzający do serialu nowe postacie i aktorów, a także niejednoznaczna kreacja Johnny’ego Abbota (Marlon Williams), brata generała, ale z drugiej strony nie brakowało też całej masy naiwnych i infantylnych momentów z udziałem hybryd-dzieci, dowodzonych przez Wendy (Naledi Murray). Jest tu świnka, słoń, żółw, skunks i inne stworki, których wykonanie, jak wspomniałem, pozostawia czasem trochę do życzenia. Dążę jednak do tego, że ciągłe zmiany tonu opowieści bywają dezorientujące.

Mam też nieodparte wrażenie, że sezon drugi powstał po to, by odpowiednio poukładać klocki i wprowadzić nowe pionki na mapę świata i tak naprawdę dopiero w trzecim wrócimy na bardziej emocjonalne i pełne umiejętnie budowanego napięcia tory. I choć drugi sezon jest dla mnie lekkim rozczarowaniem, to wciąż bardzo mocno wierzę, że uda się wrócić do tego, co po prostu wcześniej świetnie działało.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPlany byłego prezydenta na 4 czerwca. “Na pewno pójdę do mojej mamy”. Marsz? “Jeszcze mamy trochę czasu”
Następny artykułKulisy współpracy z Viki Gabor. Reżyser Eurowizji wprost o jej inteligencji! Zaskoczeni?