Choć wydawało się, że stawka piątkowego meczu Rakowa z Lechią jest niezwykle wysoka, na trybunach w Częstochowie było dość spokojnie. Najprawdopodobniej miało to związek z wydarzeniami z ostatnich dni. Mowa oczywiście o zmianie na stanowisku gospodarzy po obecnym sezonie. Marka Papszuna przed kolejnymi rozgrywkami zastąpi Dawid Szwarga.
Męczarnia po obu stronach
Od samego początku spotkania, dość nieoczekiwanie, widzieliśmy chętną do walki i aktywną Lechię Gdańsk. Piłkarze Davida Badii przez wiele minut rozgrywali piłkę w okolicach pola karnego Rakowa, poważnie próbujących znaleźć drogę do bramki Kacpra Trelowskiego.
Z drugiej strony piłkarze Rakowa mieli w ciągu pierwszych 45 minut wyraźnie zaciągnięty hamulec ręczny. Choć czasem zdarzało się podopiecznym Marka Papszuna zagościć w okolicach bramki Lechii Gdańsk, były to zaledwie epizody, praktycznie niekończone strzałami.
Im bliżej było końca pierwszej połowy, tym bardziej wydawało się, że oba zespoły zaczynają się rozkręcać. Najpierw kilka uderzeń z dystansu zaliczył Marco Terrazzino, lecz nie dało to spodziewanego efektu. Później, zaraz przed końcem pierwszej odsłony spotkania, obrona Lechii po raz pierwszy się zdrzemnęła, co wykorzystał Fabian Piasecki. Doświadczony snajper ładnym lobem pokonał Michała Buchalika, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie.
Dominacja i pewność siebie
Choć wydawało się, że w drugiej połowie zdecydowanie ofensywniej powinni zagrać piłkarze Lechii, obraz meczu wyglądał zdecydowanie inaczej. Już od pierwszych minut widać było dominację gospodarzy, którzy nie pozwalali rywalom wyjść z własnej powody. To miało bardzo zły wpływ także na stan defensywy Lechii, która zaczynała się bardzo męczyć.
Im dłużej Raków utrzymywał piłkę w okolicach pola karnego rywali, tym groźniejsze akcje tworzył. Po około kwadransie drugiej połowy, gdy piłka zbliżała się do jedenastego metra, zawodnicy Rakowa za każdym razem mieli niezłą okazję. Wówczas jednak brakowało im skuteczności, która przyszła z czasem.
W 76. minucie spotkania mecz był już praktycznie zamknięty. Doskonałą akcją indywidualną pochwalił się wówczas Fran Tudor, który zszedł do środka boiska, przebiegł sporo dystansu i obsłużył Władysława Koczerhina znakomitym podaniem prostopadłym. Ukraińcowi nie pozostało nic innego, jak zmieścić piłkę w siatce i podwyższyć prowadzenie na 2:0.
Taka sytuacja nie trwała jednak długo. Już pięć minut później na lewym skrzydle ładnie znalazł się Gustav Berggren. Szwed dośrodkował w pole karne, lecz wydawało się, że jego podanie nie znajdzie adresata. Wtedy jednak na radarze pojawił się Papanikolau, który oddał kąśliwy płaski strzał i zdołał zdobyć trzeciego gola dla gospodarzy.
To jednak zespołowi Marka Papszuna nie wystarczyło. Zmiennicy doszli bowiem do głosu i chcieli pokazać, że potrafią świetnie grać w piłkę. To przyniosło efekt w 90. minucie. Wówczas świetną akcją i jeszcze lepszym dośrodkowaniem popisał się długosz, który wrzucił piłkę w pole karne zewnętrzną częścią stopy. Do wrzutki na wślizgu doszedł Vladislavs Gutkovskis, który zdołał jeszcze podwyższyć rezultat na 4:0. Takim też wynikiem piątkowy mecz się skończył.
W tabeli Ekstraklasy sytuacja zaczyna być jasna dla obu drużyn. Na cztery mecze przed końcem sezonu Raków ma przewagę 11 punktów nad drugą w tabeli Legią Warszawa. Lechia z kolei okopała się na 17. miejscu ze stratą sześciu oczek do pierwszego z miejsc niezagrożonych spadkiem. Wszystkie pozostałe zespoły walczące o utrzymanie mają jednak do rozegrania swoje spotkania w trakcie zaczynającego się weekendu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS